Widzisz, mówiłam że to chora sytuacja, patowa a każde wyjście sprawi że ktoś będzie wściekły. Mówiłam że szkoda gadać.
Moi rodzice się nie domyślą bo ich nie widują, no chyba że u nas ale teraz to pewnie nie przyjadą.
Widzisz dla nas problemem była choroba dziecka i jego leczenie, śmierć i zmaganie się z rozstaniem każdego dnia.. ale niektórzy mają ciekawsze problemy - np. wielkość butelki na stole weselnym. A jak się coś stanie to będą później płakać "bo mogłem ale nie zrobiłem, bo nie zdąrzyłem". buleczka