Jak czytałam "kolorystyke" Tomcia,to uwierz mi,znam ją:)aż się nawet usmiechnęłam,choć to przecież nic śmiesznego,ale przypomniały mi się rozmowy z lekarzami.Nie mogłam być codziennie u Zuzi,więc dzwoniłam rano i wieczoram a w sytuacjach wyjątkowych (czytaj "dobrych")po kilka razy dziennie. nas też kolorystyka w rozmowach była stosowana i jeszcze często "kłóci się z respiratorem",albo po prostu "kłóci się" Gdy dzoniłam zawsze pytałam"co u mojej Zuzi?" nie raz usłuszałam" a nic..uśmiechała się dziś do nas", innym razem "pawia puściła", "przyjedzie pani pogadać z Zuzią,bo nas się nie słucha", no i był taki lekarz,który miało się wrażenie,że nie do końca zna dzieci z oddziału i o Zuzi to mówił jedno "stan zły, proszę cały czas być przygotowanym na najgorsze" I choć nie znosilismy rozmawiać z tym lekarzem,to wiem,że on miał racje. Tak fajnie to było w Warszawie,bo w lublinie usłyszałam kiedyś od konowała "dziecko jest całe pouszkadzane,takie se panstwo zrobili,to takie macie". Wiem,że jak kiedyś spotkam tego geniusza,nie ważne gdzie,czy na ulicy,czy w teatrze,to ręka sama zaciśnie mi się w pięść i wyląduje na jego ochydnej mordzie. A jak humorek??poprawił się troszkę?? "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|