Gdy pierwszy raz dopuściłam do siebie te słowa"moje dziecko nie radziło sobie z podstawowymi czynnościami życiowymi" to przeryczałam chyba ze dwa dni.Bo tyle miesięcy broniłam się przed tym,a brzmi to kontrastowo do słów"moje dziecko tak dzielnie walczyło". Ja czekam na wyniki kariotypu. Mój lekarz tak to zorganizował,aby wysłać badania,abyśmy nie musieli jechać w to samo miejsce. Przeszłyśmy najgorsze ,co może znieśc człowiek-śmierć własnego dziecka. Poradzimy sobie. Wierzę w to.Ale wiesz,coś w tej pogodzie jest, bo mnie od środka taki smutek ściska. Nie płacze, nie chodzę smutna,ale tak boli jakoś znów mocniej niż kilka dni temu.Przejeżdżałam koło szpitala i chciałam pod niego podjechać,widziałam samochody z hospicjum i myślałam,że do nas już nie jadą i te buciki,które oglądał mój mąż... Ale damy rade.Wiem to:) "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|