Tak wiem, że dałam zgodę Bogu i ludziom na piśmie. Wiem, że to było jedyne wyjście. Wiem, że jest bezpieczny jak nigdy. Wiem, że nie ma sondy do jedzenia w nosku i nie ma rurki nosowo-gardłowej rozszerzającej i udrożniającej ściśnięte drogi oddechowe od noska do krtani. Ale... Mój Tomek zawsze oddychał samodzielnie tylko żeby to było możliwe musiał mieć dwie rurki w nosku. Wtedy oddychał tak samo jak my - sam. eh, wiem że to było jedyne wyjście, wiem że tak musiało się stać, wiem też że Bóg czekał na tę zgodę. Ale czy mój Synek naprawdę tego chciał? Widziałam, jak się Tomcio wściekł, gdy zaczełam mu opowiadać o powrocie do domu o leczeniu, o przyszłości - miał taką złość w oczach, poczułam się wtedy jakbym go oszukała, jakbym nie dotrzymała słowa... może dlatego odszedł gdy mnie nie było? ... a może ja nie zdążyłam a on czekał? ehh, jakie to wszystko trudne. Tak trudno coś pojąć i uwierzyć jak się tego nie widzi i nie dotknie. buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|