dobrze, ze Patrycja przekazala Ci cudowny list od Aniolka... jak ktos mi go wczesniej przeslal, nie bylam w stanie przeczytac go w calosci od razu, czytalam na raty zalana lzami... teraz? czytalabym wzruszona z sercem w gardle...ale przeczytalabym w calosci... to czas... nie znaczy, ze nie cierpie, nie placze... ale w pewnym sensie pogodzilam sie z tym co sie stalo... zrozumialam...
po raz kolejny przekopiuje post z 5 marca... pomoglo: "5.03.2007 r. Dziś w nocy nie mogłam spać--- wina księżyca. Zmęczona i zła zeszłam po wino i 2 kieliszki, obudziłam męża i wypiliśmy razem po lampce, abym szybciej mogła zasnąć. Bardzo dawno nie piłam alkoholu więc szybko poczułam uderzenie wina i otworzyłam się. Poruszyłam temat naszej Córeczki, który to temat jest dla nas bardzo bolesny i mimo tego, że Córeczka jest w naszych serduszkach, rzadko o Niej rozmawiamy. Zaczęłam płakać i pytać męża o jego uczucia. Powiedział, że często myśli o naszej Córeczce i zastanawia się dlaczego ona? dlaczego my? A ja wtedy mu powiedziałam, że chore dzieci muszą się rodzić i muszą mieć rodziców. Córeczce było pisane 20 tygodni życia a nam zaszczyt bycia jej rodzicami. Dziś cieszę się, że ją miałam, choć nie było mi dane Ją przytulić czuję się MAMĄ- MAMĄ MOJEGO ANIOŁKA. W końcu zasypialiśmy... obudził mnie rozładowujący się telefon komórkowy... spojrzałam na pulpit a tam data-- 5 marca 2007... godz. 1.20... Dokładnie 6 miesięcy temu straciłam Córeczkę...o godzinie 17.20 choć zmarła wcześniej...może o 1.20... i poczułam, że jest z nami... naprawdę... teraz marzę aby mi się przyśniła..."
pozdrawiam
|