minęło ponad dwa lata ... pokazałam swoją historię tylu obcym i dalekim ludziom, a wciąż nie dotarła ona do najbliższych ... moi teściowie obejrzeli i nawet nie skomentowali. Mama była pełna oburzenia, że w ogóle się w to zaangażowałam ("ja też straciłam dziecko i nie robiłam z tego takiego zamieszania!"), teściowie tylko powiedzieli "jakie to smutne" a teść wyszedł z pokoju i nawet nie chciał tego oglądać. Chyba za mało działamy. Mam wrażenie że moje Dlaczegowe działania to jakieś podziemie, moja druga twarz, której nikt z najbliższych nie zna i chce znać - boją się? albo uważają, że to bez sensu?
Chciałabym walczyć o nasze dzieci pełną parą, nie tylko siedząc po nocach przed komputerem w czasie kiedy wszyscy śpią - w pełnej konspiracji ... albo w przerwach w pracy, kiedy szef wychodzi z biura ... Zakładamy fundację ...?!?!?! ... taką, żeby można było poświęcić sie pracy dla Dlaczego każdego dnia a nie tylko w czasie wolnym, którego wciąż jest tak mało, i w którym tak naprawdę niewiele można zrobić? A jest tak dużo do zrobienia ...
|