dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Minal rok – podsumowanieHits: 1960
aka  
02-04-2007 11:35
[     ]
     
Odnalazlam moj post, napisany dokladnie rok temu, przed Wielkanoca:


„aka (meisberger)
12-04-2006 10:31
Minelo 51 dni od urodzin mego synka, 22 dni od jego smierci, 15 od pogrzebu... Zaraz po Wielkanocy mialabym zaprogramowana cesarke, a gdybym mogla rodzic naturalnie, termin bylby na 5 maja, a teraz nie ma juz nic, procz rozpaczy, milosci i kalendarza,w ktorym moge sobie wyliczac daty, rachowac dni, zamieniac je na tygodnie i wyobrazac sobie, co by bylo, gdyby...
Jutro wyjezdzamy na kilka dni o 500 km stad, tam gdzie nikt nas nie zna, a my nie znamy nikogo, gdzie nikt nie zapyta "a jak tam dzidzius", albo "no ale teraz chyba juz wszystko w porzadku, to w koncu juz prawie trzy tygodnie minely", gdzie moze uda sie nie myslec.
Czego zyczyc na Wielkanoc? Wesolych Swiat? To chyba zawyzone wymagania, ale moze chociaz "stabilnych", jak mowi sie o dzieciach w inkubatorkach a potem nagle jest bardzo zle? A moze w prezencie na Wielkanoc ktos wynalazlby inkubatory na nasze serca, mozgi i dusze? Nawet jesli stabilnosci nie da sie zagwarantowac...
Chyba wariuje
Sciskam was wszystkie
12 tyg. Aniolka Kwietniowego ( 22.04.2005) i kochanego Aniolka Marcowego LOUIS (ur. 21.02.2006 zm. 22.03.2006)
--------------------
aneta”

No i tak sobie pomyslalam, ze po roku czas chyba na jakies podsumowanie.
Czy jest lepiej, czy gorzej? Chyba po prostu inaczej. Ale nie gorzej, jest inaczej. Najgorzej bylo gdzies tak po osmym miesiacu od smierci synka, najgorszym momentem w tym calym roku byly Swieta Bozego Narodzenia, po raz pierwszy (i dotad ostatni) wzielam leki, bo juz nie moglam wytrzymac. Bylo okropnie, ale przetrwalam, dzieki nie wiem czemu i rodzinie, ktora nie przeszkadzala (za co jestem im bardzo wdzieczna).
Moj maz pomogl mi, bo zostawilismy siebie w spokoju i pozwolilismy sobie przezyc zalobe kazde na swoj sposob. Wiem, ze on caly czas mysli o Louis, a poniewaz jest z natury gadatliwy ;-) to na poczatku bardzo duzo rozmawialismy, a potem jakos tak naturalnie coraz mniej, ale to moze dlatego, bo juz wszystko zostalo powiedziane. Nadal jednak wspominamy malego, czasem maz wieczorem wraca z pracy i mowi: A wiesz, klienci, u ktorych dzis bylem tez stracili dziecko, w takich i takich okolicznosciach...
Chyba powinnam uwazac sie za szczesciare, bo nasze malzenstwo wzmocnilo sie po tym, co razem przeszlismy, chociaz nie ukrywam, ze wolalabym inne sposoby na wzmocnienie zwiazku.

A tak naprawde to sile do dalszego zycia dala mi moja corka, nie wiem, jakby bylo, gdyby nie to, ze jest. Za nia dziekuje Bogu.

Mowiac o Bogu... Nie przetrwalam dzieki modlitwie, bo nie moge modlic sie do tej pory, w kosciele bywam sporadycznie, po prostu blokada, nie znajduje tam swego miejsca (no moze z wyjatkiem kosciola o. Dominikanow na Starym Miescie w Lublinie, niedzielna msza o godz12, tam laduje sobie baterie, gdy jestem w Lublinie (2 razy w roku, wiec nieczesto niestety). Dzieki atmosferze tego kosciola i slowom, ktore tam padaja wiem ciagle, ze gdzies Bog jest, to mi wystarczy, nie prosze Go o odpowiedzi, chyba nadal boje sie z Nim rozmawiac.
Przetrwalam dzieki wierze w zycie po zyciu.

Przetrwalam tez dzieki DLACZEGO, nie ja pierwsza i, niestety, nie ostatnia. Na poczatku zaangazowalam sie w pomoc nad broszura dla rodzicow po stracie, zrobilam tlumaczenie z broszury francuskiej (w czym pomogla tez Elwira – buziaki Elwirko ), bibliografie, dalo mi to zajecie bezposrednio zwiazanie ze smiercia mego dziecka, poczucie, ze moze nie byla ona taka bezsensowna, ze wyniknie z niej jednak cos dobrego. Szkoda, ze jak dotad po takim ogromie pracy, jaki wlozyly w broszure forumowiczki, projekt nadal tkwi w miejscu... Ach, te pieniadze! Ale wiem, ze nawet wersja robocza pomogla juz kilku osobom, a o to przeciez w koncu chodzilo.
Przetrwalam dzieki temu, ze moglam na forum i w korespondencji z dziewczynami, ktore tu poznalam, albo odnalazlam (buziaki, Mireczko!) opisac to, co czulam, to, przez co przechodzilam, ze moglam wymienic poglady w dyskusjach, w atmosferze szacunku i zrozumienia, bez wzbudzania taniej sensacji lub fali plytkiego wspolczucia, jakie mozna otrzymac od osob, ktore nigdy nie przeszly przez to, co my. To bylo bardzo wazne: moc wyrazic to, co klebi sie w srodku, rozsadza mozg i serce, ubrac to wszystko w slowa. Pseudo: Aka, 1465 zalogowan, 344 wyslanych wiadomosci, komputer rozgrzewal sie do bialosci ;-)
Teraz ucze sie zyc bez Dlaczego, kazdy lek trzeba w koncu odstawic, zeby nauczyc sie zyc samodzielnie, ale i tak prawie codziennie wpadam, by „przeleciec” posty, zobaczyc, co nowego na stronach, takie krotkie wizyty, kilkuminutowe, to chyba jednak nalog ;-) bo nie moge sie calkiem oduczyc wracania do Was.

Dzis potrafie sie smiac, wspominac synka z usmiechem i czuloscia... Nie ma juz tej gluchej rozpaczy i bezgranicznego smutku, choc na zawsze pozostane chyba taka jakas „smutkiem podszyta”. Jest MILOSC do mojego dziecka, taka, ze az boli...
W przetrwaniu tego roku pomogl mi tez moj kot Frytek, ktory zawsze potrafil mi namruczec, gdy zaistniala taka potrzeba, albo wbic kly i pazury w noge, jesli uznal, ze trzeba podbudzic mnie z letargu ;-)
No i pomoglo mi sadzenie kwiatkow u mego synka, cotygodniowe wizyty na cmentarzu, pomogla mi (troche) praca, albo raczej to ze ja mialam, ale nie za wiele, w sam raz, zeby miec jeszcze czas na myslenie.
No i bardzo pomogl mi CZAS, ktory plynie, nieublagalnie, wygladzajac zmarszczki na czole.
Chcialabym miec jeszcze jedno dziecko, choc bardzo sie boje, boje sie myslec co bedzie za rok, nadal boje sie planowac, bo ponad rok temu tez planowalam i skonczylo sie calkiem inaczej. Nie stalam sie po tym roku uosobieniem madrosci zycia, ucielesnieniem cnot, bo zmarlo moje dziecko. Mam w sobie po prostu wiecej pokory wobec zycia i szacunku dla niego, i tolerancji dla jednych, mniej dla drugich, staram sie nie oceniac ludzi, starac sie ich zrozumiec. Czy moja zaloba jest zakonczona? Nie potrafie tego powiedziec, chyba jeszcze nie calkiem, w koncu nadal mam trudnosci z noszeniem innego koloru, niz czarny ;-)
No, bede konczyc, bo wyszedl mi dlugasny post. No i jestem ciekawa, jak Wy, dla ktorych tez minal rok - lub wiecej - od smierci dzieciatka, postrzegacie teraz swoje zycie i swoj swiat?
Sciskam Was wszystkie bardzo mocno... 
--------------------
aneta

mama Matyldy i aniolkowa mama Kruszynki (12tc kwiecien 2005) i Louis (29tc 21.02.06-22.03.06) oraz malej dziewczynki pod sercem

Ostatnio zmieniony 03-04-2007 11:33 przez meisberger

  Temat Autor Data
*  Minal rok – podsumowanie aka 02-04-2007 11:35
  Re: Minal rok – podsumowanie Green Tea 02-04-2007 13:42
  Anetko, Beatko... Soffija 02-04-2007 14:22
  Re: Anetko, Beatko... aka 02-04-2007 15:54
  Re: Minal rok – podsumowanie Anka 03-04-2007 14:10
  Re: Minal rok – podsumowanie kurczak 03-04-2007 19:36
  Re: Minal rok – podsumowanie aka 03-04-2007 21:29
  Re: Minal rok – podsumowanie natkaszczerbatka 04-04-2007 13:19
  Re: Minal rok – podsumowanie Ewa41 04-04-2007 13:42
  Re: Minal rok – podsumowanie Angel 04-04-2007 15:34
  Re: Minal rok – podsumowanie maciejka 08-04-2007 11:27
  Re: Minal rok – podsumowanie Mirella 08-04-2007 13:15
::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora