Dla mnie msza Św. jest zawsze wielkim wyzwaniem, te matki z dziećmi, kobiety w ciąży. Ostatnio jakoś się trzymałam ale po wczorajszej mszy strasznie się poryczałam. Na msze w południe, na których chrzczą dzieci, nie chodzę, bo nie jestem w stanie wytrzymać, to tak boli. Moja Amelka była ochrzczona w szpitalu we Wrocławiu, do którego trafiliśmy po wykryciu wady serca i z którego wysłano nas do Zabrza, gdzie zmarła. Przy chrzcie, o który poprosiłam kapelana, byłam tylko ja z mężem. Nie powinnam narzekać ale tak chciałam ją ochrzcić, tak jak te dzieci, w kościele, z chrzestnimi, nie w strachu ale w radości. A potem goście, prezenty, życzenia. Dla tych dzieci, chrzest to początek szczęśliwego życia, a dla mojej Ami to był koniec.
http://ameliadiana.bloog.pl/ Alkione
|