Wczoraj moja córeczka skończyłaby miesiąc. Dziś mija miesiąc odkąd mnie opuściła. Mój świat się zmienił, wypaczył, przewartościował ale ja to nadal ja. Mam te same uczucia i targają mną te same emocje tyle tylko, że teraz mój mózg ustalił im inne priorytety. To zrozumiałe, że wolimy przebywać wśród ludzi wesoły i uśmiechniętych. Stronimy od ponuraków i smutasów... ale w obliczu tragedii, która nas dotknęła liczymy na wsparcie... zwłaszcza najbliższych.
Pamiętam jak urodziłam Krzysia. Babcie dosłownie i za przeproszeniem "sikały po nogach" i prześcigały się kupowaniu ciuszków, zabaweczek i innych pierdułek "niezbędnych" niemowlakowi. Pierwsze małe urodzinki, czyli miesiąc życia, obchodzone były hucznie i od samego rana. Wczoraj swoje pierwsze małe urodzinki miała Wiki. Żadna babcia nie zdobyła się na telefon, żadna nie poprosiła aby w jej imieniu zapalić Wiktorii świeczuszkę, przesłać buziaka. Tak naprawdę nigdy nie usłyszałam z ich ust jej imienia. Mam do nich żal. Mam ochotę wydrukować im listę życzeń rodziców po stracie. Chcę żeby przestały zachowywać się tak jakby w moim życiu był tylko Krzyś. Jestem matką dwójki dzieci... pięknych, mądrych i kochanych. Cóż z tego, że tylko jedno z nich mogę przytulić. Drugie żyje w moim sercu, przytulam je duszą, oglądam wspomnieniami. Jedno i drugie kocham jednakowo. Boże, chcę tylko zrozumienia...
Pozdrawiam, Beata,
mama Krzysia, Wiktorii [*] i Adrianka.
|