Witaj, mam już kopię tego strasznego protokołu sekcyjnego - nie bardzo jestem w stanie to czytać, więc jutro poprosiłam znajomą lekarkę o spotkanie. Tyle, co zrozumiałam, to że Hania oprócz bezpośredniej przyczyny śmierci (treść żołądkowa w płucach i w dolnej częsci dróg oddechowych - udeszenie) miała wysiąkowe zapalenie ucha (podejrzewałam to wcześnie, ale pani audiolog powiedziala tylko, ze to normalne u dzieci z rozszczepem i ze po operacji samo przejdzie...), powiększone węzły chłonne szyi, coś anolmanego z którąś aortą, i chyba jakiś centymetrowy krwiak w okolicy śluzówek (muszę się dopytać, czy to możliwe, że to od tej intubacji).
Powiem Ci, że to najstraszniejszy tekst, jaki w życiu widziałam, najbardziej "odczłowieczony", po prostu straszny...
No i mam dokumentację ze szpitala - jednak prokuratura łaskawie sciągnęła, więc sobie skserowaliśmy. Czyli w Szpitalu jednak wiedzą o Hani... Oczywiście, nie ma tam słowa o tych "trudnościach z intubacją", o których mówił nam Sur... A może istnieje też jakaś oddzielna księga anastezjologiczna, gdzie to może być wspomniane? Badania krwi Hani rzeczywiście nie zlecił, choć mówił, że to takie konieczne przy tak dużej anemii...
To tyle mojej wiedzy, która niczego nie zmienia... Pogadamy jeszcze na spokojnie z panią prokurator (okazało się, że to młoda kobieta, nawet całkiem miła, zdziwiło mnie, że od razu wiedziała, kim jestem i znała akta), pewnie powie, że nie mamy podstaw do oskarżeń szpitala, pewnie będzie miała rację... Jeśli tak, to napiszę po prostu list do dyrekcji szpitala. Będę spokojniejsza, że choć tak zareagowałam na tę rutynę i powierzchowną ocenę, o której pisałaś. W przypadku lekarzy to nie jest tylko "choroba społeczna", to nieodpowiedzialność zawodowa.
A tak poza tym spokojnie jest... Aż dziwne. To po tych warsztatach w Laskach. Prowadziło małżeństwo (ona - psycholog i pedagog, sami stracili córkę) i ksiądz (naprawdę sensowny). Było bardzo przyziemnie, bardzo normalnie, bardzo mądrze m.in. o wyrzutach sumienia, czynnikach wpływających na przeżywanie żałoby, o reakcjach otoczenia i o tym, co dalej robić. Dobrze, że sobie poukładaliśmy te sprawy. Naprawdę jest spokojniej.
Najserdeczniejsze pozdrowienia! Kasia
|