Dziękuje, że jesteście. Że to czytacie, że tutaj zaglądacie.
Dzisiaj z narzeczonym chyba mieliśmy w nocy pierwszy kryzys... Nie spaliśmy, nie rozmawialiśmy, tylko rozmyślaliśmy i leżeliśmy w milczeniu. Wiecie, z dnia na dzień nie jest mi wcale łatwiej, tylko coraz bardziej tęsknie.
Wczoraj przeczytałam całą książkę "Przerwane oczekiwanie" i dopiero po niej zrozumiałam, że mój narzeczony cierpi równie mocno jak ja.
Na początku wydawało mi się, że nie cieszy się z tej ciąży, ale on po prostu musiał dojrzeć do tego, że zostanie ojcem. Gdy poczuł pierwszego kopniaka, co wieczór całował brzuszek i rozmawiał z naszym Kacperkiem. Wiem, że go kocha tak samo bardzo jak ja. Wiem, że byłby dla niego najlepszym tatusiem na świecie i zrobiłby dla niego wszystko. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie.
Wiecie... mam do siebie ogromny żal... We wtorek, po porodzie przyszła do nas znajoma Pani położna, spytałam się jej czy mogę zobaczyć Kacperka, on był już spakowany w kartonik do sekcji zwłok, ale przyniosła nam Go, odpakowała, a ja tylko na niego spojrzałam, to było 5 sekund. Nie miałam siły go dotknąć, popatrzeć dłużej, a teraz.... a teraz nie pamiętam jak wyglądał.
Cholera nie pamiętam jego buźki. Jest mi z tym tak strasznie źle. Tak strasznie mnie to boli.
Kacperek ur.zm.25.02.2014r (38tydzień) Ci, których kochamy nie umierają nigdy, bo miłość, to nieśmiertelność...
|