Wszystko co piszesz Ewelino jest podobne do moich przeżyc. Ja swoje dziecko miałam rok w domu. Gdy odszedł nad ranem 23 maja świat się zawalił dla mnie dla niego był to pewnie moment ukojenia. Wybrał pewnie dobry moment żeby spokojnie odejść wtedy gdy mam śpi (to takie moje wyobrażenie) Żyję dniem dzisiejszym ciągle myślę o moim Kacperku , ale tak jak piszesz rocznice, skojarzenia potrafią dobić, ale trzeba się zbierać w sobie by dalej iść. Cały czas gdy miałyśmy nasze dzieci przy sobie walczyłyśmy o ich lepsze życie. Ich każdy uśmiech był nagrodą za nasz trud. Dla Twojej królewny światełka ((**)), a dla Ciebie dużo dobrego