Myślałam wczoraj intensywnie i nic. dzis nie myślałam i hm...nasze przyzwolenia były inne, nasze dzieci, chciały jedno odejść w ramionach matki, a drugie wolało, by jego matka tegi nie widziała. Aczkolwiek obydwoje tą "zgodę" otrzymali. "Nie zabraniajcie dzieciom(...)"hm...każdemu, kto czeka na poród choregi dziecka powtarzam "walczcie!". Uważam,że warto...o choćby jedno spojrzeniem jedno tchnienie, jedno przytulenie, może uśmiech...Bo po coś P.Bóg dał komuś duuużo rozumku,żeby potrafił sknstruować poszczególne sprzęty, którre ratują życie, zdrowie. I dzięki tej aparturze potem dzieci żyją długi i szczęśliwie. Tylko gdzie jest granica? Jakby mi ktoś powiedział,że dla mojego dziecka szkoda tego sprzętu, bo i tak nie przeżyje, no to sorry...Jak miałabym się czuć. Jak miałabym żegnać się z dzieckiem bez pewności,że zrobiono wszystko? Nie da się wyznaczyć granicy "końca". Z medycznego punktu widzenia to i owszem,ale z punktu widzenia rodzica... "Ktoś" może i był wcześniej, ale nie zwracałam na niego uwagi(?) a może nie chciałam(to bardziej prawdopodobne. Kiedyś rozmawiałam z pewnym księdzem na ważny dla mnie temat, to było jeszcze za życia Zuzi. Wytłumaczył mi,że dzieci chore żyją na innej płaszczyźnie i mogą widzieć Anioły, zmarłych. Kiedy umierała sąsiadka z łóżeczka obok, Zuzia obudziła się, patrzyła się na nią, westchnęła głęboko, zamknęła oczka, które na chwile tak szeroko otworzyła, a monitory obok zaczęły piszczeć. Innym razem umierała inna sąsiadka, z drugiej strony. Przewijałam małą, a ta mi się ciągle odwracała i patrzyła w tamtą stronę. tej dziewczynki nawet nie reanimowali, bo była po wypadku i jej dosłownie mózg wypływał, miała tempertuę już od kilku dni poniżej 30 stopni. Pielęgniarka zapytała mnie,czy chcę skończyć przebieranie, bo jeśli tak, to dopiero tamtą będą odłączać. Skonczyłam. Nie wzruszyła mnie jej śmierć. Znieczulica?poniekąd tak. Bo przestałam się przywiązywać do tych dzieci. Za dużo tam umierało. W Lublinie nie ma sali dla dzieci, które potrzebują sprzętu, a nie są zmasakrowane po wypadkach. Wszyscy leżą w kupie, no ale nie o tym miałam pisać,odbiegłam od tematu. Wiem,że nikt nie umiera sam. Zawsze ktoś jest, ten "Ktoś",kto odprowadza, pokazuje drogę i nie pozwala się bać. Pokazuje szczęście, raj...Nasze dzieci się nie bały. Miały przy sobie kogoś bliskiego, kogoś wyjątkowego, niepowtarzalnego, ciepłego.
a ten mój majowy dół... 19-rocznica ślubu i wiadomość "wychodzimy do domu" 24-imieniny Zuzi 26-dzień matki i moje imieniny i... 6 czerwca-rocznica śmierci i moje pieprzone urodziny. "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|