Myślałam,że 1.11 będzie dla mnie smtnym dniem,nie tak jak zawsze zadumanym,ale smutnym.Ale tak nie było.Chodzę usmiechnieta,zadowolona.Myśląc o Zuzance łzy nie płyną. Na cmentarzu na grób do dziecka obok przyszli jego rodzice. Trzymali na rękach dziewczynkę. Miała około 5 miesięcy i cały czas się na mnie patrzyła.Gdy odchodziliśmy ona patrzyła na mnie i się uśmiechnęła...Tak mi się od razu pomyślało,że ona ma tyle miesięcy,ile nie ma mojej Zuzi.I nie zrobiło mi się przykro,tylko uśmiechnęłam się do niej. Już byliśmy ładnych pare metrów dalej,a ona dalej na mnie patrzyła i się uśmiechała. Łza mi poleciała,gdy wracaliśmy z cmentarza,bo pomyślałam,jak fajnie by było gdybyśmy pchali przed sobą wózeczek z Zuzią,taka piękna pogoda! Nadal czuję rozpierającą dumę mysląc i mówiąc o Zuzi,że była tak silna,choć nie musiała... Kocham Cię córeczko.Zawsze i wszędzie.Z daleka,ale kocham... "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|