dziś mija 11 miesięcy od śmierci naszego syna Roberta.Syn od urodzenia cierpiał na nieuleczalną chorobę przeszedł kilkanaście operacji ale nie poddawał się pracował żył jak zdrowy człowiek miał przyjaciół, kolegów znajomych był lubiany. Zachorował w szpitalu stwierdzono paciorkowca, antybiotyki przez 6 tygodni przez co po kolei "wysiadły nerki, wątroba wszystkie narządy, lekarze mówili: i tak pani syn z tą chorobą żyje bardzo dlugo" syn przeżył 41 lat i 2 mieisiące. Nie możemy pogodzić się ze śmiercią syna brakuje Go nam. Robercik kochamy Cię nie pogodzimy się nigdy z Twoim odejściem.