Mirko,powoli mijaja swieta,mam strasznego dola,momentami wstydze sie moich lez,szczegolnie w kosciele(moze ktos pomyslec,ze robie przedstawienie)taka mam zbolala dusze. Zastanawiam sie po co i dla kogo jeszcze zyje. Tesknie za moim Jarkiem(mam doroslego kochanego syna,bardzo wrazliwego,synowa i dwoje kochanych wnuczat)Nic nie przynosi mi radosci,udaje,ze jest wszystko ok,a tak nie jest.Nieraz czuje zlosc jak im zarty w glowie. Moj starszy syn nie sam nie podejmuje rozmowy o Jarku(pewnie mysli,ze by mnie ranil,a tak nie jest)Widze,ze tez cierpi,jak sie zegna to oczy ma pelne lez. Ale nie rozmawia o bracie,wiem ze Jarka mimo jego kalectwa bardzo,bardz kochal. Mam tyle zlosci w sobie,wszystko mnie drazni!Zdaje sobie sprawe,ze moj ukochany syn za zycia byl juz swiety,ze teraz juz nie cierpi. Tak pragne,zeby mi sie przysnil chociaz jeden raz,tylko jeden raz.Chcialabym ujrzec,jak tam jest mu dobrze.Marzenia ,ktore nie chca sie spelnic. Czuje,ze Jarek nami sie opiekuje. mama Jarka
|