Jest mi coraz gorzej. Coraz bardziej tęsknię za Tomkiem. Uzmysławiam sobie, że nic nie wypełni pustki po nim. Jakie to wszystko dziwne. Jeszcze w lipcu, 4 m-ce po śmierci syna czułam się zupełnie przyzwoicie. Miałam lepsze i gorsze dni, a teraz mam tylko gorsze. Przedtem nie mogłam płakać, nie docierała do mnie strata. Teraz mogę płakać ciągle. Moje myśli biegną do syna, obwiniam siebie i wszystkich o jego smierć. A najbardziej męża, bo Tomek z nim pracował. Wiem, że to absurdalne, że on tez cierpi ale szukanie winnego jest silniejsze.Dociera do mnie całe nieszczęście i jego nieodwracalność. I moja samotność. Jeszcze nie tak dawno prawie codziennie byłam na cmentarzu, teraz to dla mnie za trudne. Życie zrobiło sie za trudne. I jeszcze ci złodzieje cmentarni. Znowu ukradli kwiaty. Tym razem wrzosy. Chcę, żeby synek miał chociaż na grobie ładnie, a te .... kradną. Bluźnierstwa cisną się na usta. Boże, jak przetrzymać resztę moich dni?
|