Wiesz Asiu, ja najbardziej boję się o mojego męża. Każde z nas obwinia się osobno o śmierć syna, ale ja jak już kiedyś napisałam jestem tchórzem i boję się odebrać sobie życie. Mój mąż, gdyby nie córka, prawdopodobnie już by nie żył. Tomcio był jego nadzieją, wymażonym synem /mąż też ma na imię Tomek/, pomocnikiem, poprostu całym światem. Dopiero w ostatnich dniach doszło do mnie co on musiał przeżywać jak dowiedział się o śmierci syna. Był wtedy za granicą. Przyjechać i zobaczyć syna w .... Tylko zastanawiam się, ile ja mogę udźwignąć? Cierpię i staram się przejąć część cierpienia męża. Czasami się zastanawiam, czy ja jestem aż tak silna psychicznie czy nie nadaję się na matkę, bo za mało cierpię. Chciałam, żebyśmy porozmawiali z kimś mądrzejszym, kto chociaż trochę poukładałby nam w głowach, ale mąż stwierdził, że musi poradzić sobie sam. A ja ciągle się obawiam
http://tomaszbralewski.pamietajmy.com.pl/ Iwona
|