Jak czytam historie naszych dzieci z forum to dopiero doceniam jakie mieliśmy szczęście. Widać można szczerze się cieszyć w obliczu śmierci. Nikt nas nie wyganiał z OIOM, mogliśmy przy Tosiaczku siedzieć, czytać jej książki, rozmawiać z nią. Mogłam ją sama uczesać po kąpieli, czy pomóc siostrze we wcieraniu oliwki. Pierwszej nocy nawet spaliśmy na zmianę w szpitalu (tylko jedna osoba mogła przy niej siedzieć), a siostra przyniosła nam koce bo na korytarzu było zimno. Dopiero jak przyszły wyniki posiewu i okazało się, że to świńska grypa musieliśmy ograniczyć pobyt. Odział zamknięto, ale dla mnie zrobiono wyjątek (mąż wrócił do starszych dzieci), dostawałam codziennie cały szpitalny mundurek i tyle ile wytrzymałam bez łazienki mogłam przy niej siedzieć. Owszem, od początku lekarze nie dawali nam szans ale jak musieli nam to mówić to widziałam jak ciężko im to powiedzieć. Siostry przychodziły, zagadywały. Nikt nie dał mi odczuć, że przeszkadzam. Był tylko jeden lekarz, który w rozmowie z moim mężem stwierdził, że TO (moja piękna córeczka) już nie jest człowiek. Na szczęście bywał bardzo rzadko. Niestety, kiedy umierała mnie już w szpitalu nie było. Kiedy dojechałam Tosia była już odłączona, przykryta ładnie kołderką - czekała na nas. Zostałam z nią sama ... Mój mąż jechał w tym czasie z Poznania. Lekarka, która do niego dzwoniła - powiedziała mu, żeby się nie spieszył, jechał ostrożnie, oni poczekają z odwiezieniem Tosi do kostnicy, aż przyjedzie, a procedury mówią o dwóch godzinach. Kiedy odbieraliśmy dokumentację też się nami opiekowano, jedna z sióstr nas prowadziła po poszczególnych biurach. Ciągle nam powtarzali, że dla nich mimo ich doświadczenia to szok, że taka wysportowana, silna (mimo astmy)dziewczynka zmarła. Tosia leżała w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym na ul. Chodkiewicza w Bydgoszczy na OIOMie. Bardzo im dziękuję. Moja śliczna tancerka... Linka, Mama Aniołka (1998,14tc.), Tosi (ur.21.02.2004r.,zm.07.02.2013r.) i dwojga ziemskich dzieci http://tosiakaczmarek.pamietajmy.com.pl/
|