Witam. W sobotę straciłam trzecią ciążę.Byliśmy z mężem pełni nadziei. Beta wzrastała prawidłowo i nagle... ale od początku.. to już moja trzecia utracona ciąża.. nie wiedziałam,że mam w sobie tyle siły , aby to wszystko przeżyć, choć z każdym dniem czuję,że mam jej w sobie coraz mniej. w sobotę poczułam jakąś pustkę, nie wiem sama jak to ująć w słowa. pojechaliśmy do szpitala zrobić betę, wynik był dla mnie wyrokiem, spadła o połowę.. badanie usg potwierdziło moje największe obawy. I znów cały mój świat legnie w gruzach, nie widzę słońca i czuję ,że chodzę po zgliszczach własnych marzeń. Mam w sobie nieopisany żal,który nie wiem komu wykrzyczeć...wsparcie mojego męża jeszcze mnie jakaś utrzymuje na powierzchni,choć nie wiem czy tym razem jestem w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Dzisiaj byłam na kolejnym usg, nie mogę patrzeć na kobiety w ciązy, ogarnie mnie jakaś panika,że nie wytrzymam tego bólu ,który mam w sobie.Myślę,że wiece o czym mówię...
Czuję jakaś niesprawiedliwość i pytam DLACZEGO, przecież tak bardzo chcemy mieć maluszka,któremu poświęcimy całych siebie. Mieszkam w Nowym Targu, trafiłam do wspaniałego ginekologa,który jest też dla mnie dużym wsparciem.W piątek mam kolejne badania.Powiedział,że znajdziemy przyczynę i przygotujemy się na kolejną ciążę.. ufam jemu i chcę wierzyć,że jeszcze będzie mnie dane usłyszeć,,mamo''..ale najpierw muszę przetrwać ten ból i żal,którego mam tyle w sobie...
..a wiece co mnie najbardziej boli.. taka niedelikatność tematu..rodzina stara się zrozumieć, ale czasami.. boli mnie jeszcze bardziej,gdy mi mówią,kto jest w ciąży i opowiadają o innych dzieciach.. chyba sama nauczyłam się już to jakoś ignorować/wypierać...
Pozdrawiam Was serdecznie... jeszcze wyjdzie słońce
|