Było bardzo, bardzo miło. Było nas w sumie sześcioro, w tym jeden aniołkowy tatuś, który słusznie zauważył, że zwykle wszyscy jego żonie mówią "Trzymaj się" jakby zapominając o nim, zakładjąc, że mężczyzna to musi sobie radzić, zapominając, że on także stracił synka, że cierpi.
Rozmawialiśmy b. ciepło. Każdy z nas z innym "stażem" po stracie (najświeższa to tylko 3 tygodnie), z inną ilością dzieci po tamtej stronie (i po tej), ale z tym samym bólem w sercu i taką samą pustką. To tak dobrze rozmawiać z kimś, kto rozumie.
Brakowało nam Was, mam nadzieję, że następnym razem pokonacie wszystkie trudności :) Pozdrawiam Malgosia
|