Drodzy Rodzice Aniołków. Bardzo mi przykro, że spotkało Was coś tak strasznego, czego inni nie potrafią sobie wyobrazić. Ja nie potrafię nawet spróbować. Nawet nie mam dzieci.
Moi bliscy stracili synka. Kilka dni po przedwczesnym rozwiązaniu ciąży. Kiedy moja przyjaciółka wybierała się do szpitala pocieszałam ją, że to na wszelki wypadek, że chcą ją poobserwować i zbić ciśnienie a potem będzie dobrze. W ferworze codziennych spraw długo do niej nie dzwoniłam, jak już porozmawiałyśmy to krótko - źle się czuła, zrezygnowałam więc z odwiedzin u niej, żeby jej nie męczyć. Nagła wieść o cesarskim cięciu była szokiem i dalej do niej nie dzwoniłam - bałam się.
Jestem bardzo wdzięczna, że dostałam od Aniołkowej Mamy smsa o śmierci jej synka i pogrzebie i że mogłam na nim być.
Jest mi bardzo przykro, że kompletnie nie mam pojęcia jak się wobec osieroconych rodziców i ich bliskich zachować. Tak chciałabym im pomóc.
Jestem bardzo wdzięczna przyjaciółce, która uświadomiła mi, że przeżywających nieszczęście nie można "zostawić w spokoju".
Jestem pewnie jak słoń w składzie porcelany, ale będę się starać. Chyba słowa "jeżeli można Wam jakoś pomóc, porozmawiać, dajcie znać" nie wystarczą. Chyba będę strasznie męcząca, ale teraz boję się zdezerterować.
Drodzy Aniołkowi Rodzice, jest Wam tak trudno a ja jeszcze proszę Was: odezwijcie się. Powiedzcie czego potrzebujecie - rozmowy, uścisku, konkretnej rzeczy, chwili spokoju, żeby próbować dzwonić, że zawsze możecie nie odbierać telefonu.
Macie prawo żądać, żeby Was nie ranić - milczeniem, głupotą.
Jestem pewna, że wiele osób chce być z Wami, ale nie wie jak. Proszę wybaczcie nam nasze niezręczne emocje i nieraz ucieczkę.
Trzymajcie się. M. opłakująca Karolka, którego nie zdążyłam pokochać, płacząca nad przyjaciółmi, którym nie potrafię pomóc; zawstydzona, że przeżywam to swoimi emocjami i brak mi empatii
(*) M.
|