Wreszcie postawiłam pomiczek Szymkowi. Najpierw odkładanie pieniędzy, potem szukanie taniego kamieniarza, wreszcie projekt i prezent (mała figurka aniołka) od koleżanki. I taka radość, że wreszcie jest, że taki jak chciałam, że dla mnie śliczny. Trochę ta radość okraszona smutkiem, łzą a jednak jest. Czy to normalne? Przecież nie powinno go być, zrobiłabym wszystko, żeby Szymuś żył. Więc co to za radość? Kiedy postawimy wreszcie pomiczek pamięci Dzieciaczków nienarodzonych, czy radość z przedsięwzięcia jest inna? Przecież w jakiś sposób to będzie symboliczny grobek wielu Dzieci. Cieszę się, czy nie? Już sama nie wiem... Marzena
|