Myślałam, że już nigdy więcej nie zrobię planów na przyszłość… po co… przecież to i tak nie ma sensu. Życie i tak potoczy się swoim torem, niekoniecznie tak jak my byśmy tego chcieli, nie tak jak sobie zaplanowaliśmy, czy wymarzyliśmy. Tak jak potoczyło się moje osiem miesięcy temu, i pewnie większości z Was… Dzisiaj jestem w miejscu, gdzie już nie płaczę każdego dnia. Myślę, że w pewien sposób oswoiłam swój ból, stał się moim przyjacielem, towarzyszem dnia codziennego. Owszem, zdarzają się dni gorsze i lepsze, i może kiedyś na nowo nauczę się cieszyć życiem… ale jeszcze nie teraz.
Dziś znowu zrobiłam plany. Może bardziej przypominają zamek z piasku niż solidną budowlę, ale są. Jakże różnią się od zeszłorocznych planów… pełne znaków zapytania, obaw, wątpliwości, takie niewypowiedziane. Jednak to właśnie one postawiły mnie na nogi.
Tyle długiego wstępu, a jeśli chodzi o plany - za miesiąc rozpoczniemy starania o kolejnego dzidziusia. Wraz z planami idą także postanowienia. Ja moje starania i ewentualną ciążę zamierzam trzymać tym razem w tajemnicy tak długo, jak będę potrafiła. Nie chcę rozmawiać o tym ze znajomymi, którzy i tak mnie nie zrozumieją, nie są w stanie nawet wyobrazić sobie moich obaw czy emocji, które mną targają i będą targały w przyszłości. Tych wszystkich irracjonalnych lęków, wszystkiego, czego ja też nie byłam świadoma rok temu.
Nie chcę tłumić tych wszystkich uczuć w sobie, stąd piszę tu na forum, które dało mi już tyle siły i mam nadzieję, że da jej jeszcze trochę w przyszłości.
A teraz… wszystko jest już podporządkowane pod moje NOWE plany…
"Nic tak nie boli jak śmierć spełnionego marzenia"
|