A to dzięki lekarzom, którzy spaprali sprawę i zwalają winę
teraz na nas. Mąż złożył doniesienie o domniemaniu przestępstwa, kilka dni temu dostaliśmy
info o umorzeniu śledztwa. I nie to jest najgorsze! Przeczytaliśmy zeznania tych wszystkich
lekarzy. Boże, tyle kłamstw! Tak manipulują tym wszystkim. Dbałam w całej ciąży o siebie,
nie piłam, nie paliłam, chodziłam na regularne wizyty, ale co innego jest oczywiście w
zeznaniach. Mój lekarz prowadzący za każdym razem mówił, że mam się stawić na wizytę za 3, 4
tygodnie. Na policji zeznał, że miałam się stawiać co 3 tygodnie, a ja chodziłam jak
chciałam, najczęściej między 3 a 4 tygodniem przerwy. Jak dłużej mnie nie było u niego (miał
urlop), potem my pojechaliśmy na trzy dni do Pragi, to się okazało (dopiero w prokuraturze
się dowiedzieliśmy z tych zeznań), że miałam mieć zrobione usg przesiewowe, żeby wykluczyć
ewentualne wady dzidziusia. Kur... mać, może powinien mi powiedzieć to w trakcie ciąży!
Teraz niby to my jesteśmy winni. Na dodatek co nas dobiło, to zeznania pani neonatolog.
Stwierdziła, że gdy reanimowała Zuzię, to zauważyła kilka cech, które mogły by świadczyć o
zespole Downa. Nie wiem na jakiej podstawie ona to stwierdziła, my widzieliśmy naszą
kruszynkę po tym jak już odeszła i wyglądała całkiem normalnie. Dziewczyny, jestem
kompletnie załamana! Już czułam się lepiej, już prawie pogodziłam się ze stratą naszego
"Boberka" a dzisiaj jest kompletna załamka. Znowu nie mogę spać, nie mogę jeść,
non stop boli mnie serducho - pewnie z nerwów. W domu to jestem tak niemiła, że sama dziwię
się mężowi, że jeszcze ze mną wytrzymuję. No i kurczę, pomimo tego, że bardzo byśmy chcieli
mieć dzidziusia tu na ziemi, po tym wszystkim chyba sie nigdy nie odważymy. Już mieliśmy
działać, a teraz... Ja chyba nie chcę! Mąż też się zastanawia. To jest jakiś wielki koszmar.
Niedość, że straciliśmy naszą kochaną niunię, to jeszcze musimy to wszystko przechodzić!
Czasem i ja chciałabym odejść z tego świata. Ola Mama Zuzi Aniołka
|