Mam dość... zawsze byłam postrzegana jako osoba o niezwykłej odporności psychicznej. Potrafiłam znaleźć wyjście z każdej opresji. Upadałam i podnosiłam się.
Przez 10 tygodni mojej ciąży, po pierwszych łzach szczęścia, mam same schizy. Po nocach śni mi się, że właśnie zaczynam krwawić. Budzę się i latam do łazienki. Po mieszkaniu walają się pudełka z chusteczkami. Co 15 minut muszę sprawdzić czy nie krwawię. Każda chusteczka jest potem skrzętnie oglądana przez 10 minut. Masakra. Wczoraj przeżyłam horror. Przy siusianiu poczułam dziwne uczucie, schyliłam się i zobaczyłam... białego "glutka", który z cichym plum znalazł się w toalecie. Takie "glutki" tyle, że przezroczyste były objawem mojego przedwczesnego porodu w poprzedniej ciąży. Postawiłam na nogi cały dom. Natychmiast telefon do mojej pani ginekolog. Byłam tak roztrzęsiona, że za bardzo nie pytała nawet o co chodzi. Kazała natychmiast przyjechać. Przeryczałam całą drogę. Na "szczęście" okazało się, że to "tylko" grzybica. Z dzieckiem wszystko w porządku.
Chciałabym usnąć i obudzić się w sierpniu. Snuję się po domu i ryczę. Naprawdę, jeszcze trochę i wsadzą mnie w kaftan. Beata,
mama Krzysia, Wiktorii [*] i Adrianka.
|