tak bardzo tęsknię za moją córeczką,że nachodzą mnie chwile zwątpienia a raczej odwrotnie tylko są chwile kiedy nie mam wątpliwości...tęsknię tak bardzo za Justyś,za tamtym życiem,tamtym czasem,czy wobec tego dam radę z tym dzieckiem?boję się,że nie...że nie dam rady pokochać tego dziecka,kiedy moje spełnione marzenie umarło,że to dziecko będzie dla mnie takie obce,że zamiast miłości poczuje rozczarowanie,że to nie Ona...wszyscy się cieszą"jak cudownie a jak cudnie by było żeby to była dziewczynka"nie chce już tego słuchać...mam wrażenie,że inni bardziej się cieszą ode mnie...a z drugiej strony wciąż się martwie,że temu dziecku coś się może stać...i te dwa razy kiedy widziałam je na usg,jako małą kropkę i teraz,czułam takie ciepło i patrzyłam...sama nie wiem co mam o sobie myśleć czasami myślę,że chyba nie chcę tego dziecka a gdy tylko mnie coś zakłuje to zaklinam los i błagam żeby przy mnie pozostało i jestem zła,zła na siebie,że myśl że go nie chce wogóle przyszła mi do głowy....powiedziałam o tym mężowi ale on nie rozumie,mówi tylko że nie mogę żyć przeszłością i że mam myśleć o tym dziecku,które nosze pod sercem...a wtedy czuje się jeszcze bardziej winna...
|