Wczoraj razem z mężem płakaliśmy jak bobry, trafiłam w końcu do swojego lekarza. Powiedziałam mu o stracie Tymusia. Powiedziałam, że ta ciąża to niesamowicie szczęśliwy czas, ale i ogromnie stresujący. Powiedziałam o swoich obawach o tym, że nie chcę rodzić naturalnie, że chcę chodzić na częstsze wizyty. Wysłuchał, powiedział że wszystko musi być dobrze, że innej opcji należy nie dopuszczać do siebie, że mam prawo roztrząsać się nad sobą, mimo iż poprzednio tego nie robiłam, że mam odpoczywać, dbać o siebie a co najważniejsze o swoją psychikę. Naprawdę mnie podbudował. I co najważniejsze pokazał mi serduszko. Zobaczyłam w końcu małą ogromną nadzieję.
Tymulinku opiekuj się nami.
|