Sprawił mi przykrość poprzedni post (murziczka)... Jeśli ktoś wprost prosi o opinie, to chyba jedna "życzliwa rada, że nie warto ryzykować", jest tak samo warta jak kilkanaście innych, że warto. Dodam jeszcze, że każdy przypadek jest inny i słowa "ja zaryzykuję, więc i ty zaryzykuj" nie każdemu mogą się dobrze przysłużyć. Po trzecie wreszcie, ja w ogóle nie wspominam o ryzyku, jakie ponoszą rodzice, bo to ich sprawa. Niestety, największy ciężar takiego ryzyka poniesie dziecko, jeśli urodzi się śmiertelnie chore i będzie musiało kilka dni, tygodni, miesięcy lub lat cierpieć... Zawsze należy mieć nadzieję, że będzie dobrze. Jeżeli jednak statystyki precyzyjnie określają, w jakim stopniu należy się spodziewać, ze ta nadzieja zawiedzie, trzeba, powtarzam: trzeba, się liczyć niestety ze smutnym zakończeniem, które dotyczyć będzie przede wszystkim dziecka, a potem dopiero rodziców.
Na koniec pozdrawiam wszystkich i wszystkim życzę wyłącznie spełnionych nadziei. Więcej nie będę zabierac głosu w tej sprawie. Pozdrawiam serdecznie. Soffija
|