Dzisiaj byliśmy na usg prenatalnym, po 25 tc. Długo szukałam specjalisty i w końcu wybrałam. Wyniki teoretycznie sa dobre choć pani doktor nie była zbyt przekonywujaca. Położyłam się na kozetkę, mąż miał usiąść na sofce, na stoliku miał monitor i mógł wszystko obserwować....i to byłoby na tyle co do pozytywów. Przez całe badanie pani doktor się do mnie nie odzywała, zapytała tylko o pierwszą ciaże i co sie stało z dzieckiem i nadal milczała. Pomyślałam, może się skupia i n ie chce,żeby jej przeszkadzać i na pewno po badaniu poinformuje nas co i jak. Po chwili wstała i powioedziała : to by było na tyle, dziękuję. Pani pielęgniarka , która robiła opis badania powiedziała do nas: odpłatność jest tutaj, 250 zł poproszę. A my staliśmy i patrzyliśmy na siebie z mężem......po czym ja zapytałam czy z dzieckiem jest wszystko dobrze i ze liczyłam na jakiś komentarz. A pani doktor na to,że wszystko opisała i jest w kopercie, na dzien dzisiejszy jest wszystko dobrze , a to czy dziecko jest zdrowe okaze sie po porodzie i ze to stwierdza pediatra.......
Jak wyszłam łzy płynęły mi po polikach. Co ja mam sobie myśleć? To po co jest to badanie? I czy za 250 zł nie mogę wymagać krótkiej chociaż informacji na temat mojego maluszka? Tym bardziej, że pani doktor wiedziała,że moje pierwsze dziecko odeszło.........Czy wymagam ,aż tak wiele? Wcale to badanie mnie nie uspokoiło. Przeciez wszystko okaże sie po porodzie.......
Acha, jedno o czy mnie poinformowała i co dla niej wydawało się najważniejsze, to to,ze mała jest ułozona miednicowo i niewielkie są szanse na to,że sie odwróci.......ale to dopiero 26t, czy to nie za wcześnie na takie stwierdzenia? http://www.republikadzieci.pl/rd/content/view/786/184/
szczęśliwa ziemska mama....
|