No u nas szału nie było. Wpp nie jest wskazaniem do cięcia, przynajmniej nie w tym szpitalu. Zostawili mnie na patologii, bo Gabryś miał spadek tetna. Przez kolejne trzy doby obwozili mnie z traktu na patologie, z patologii na trakt, bo najpierw były zawirowania z tętnem, potem zaczęły się regularne skurcze. I z tymi skurczami chodziłam przez trzy doby. Nie wyrazili zgody na przyspieszenie porodu, bo chcieli miec ksiazkowo donoszona ciiaze, czyli zamkniety 37tc. Kłóciłam się z nimi, bo Gabryś był tydzień starszy, i to bankowo, bo wiedzielismy kiedy, ale nie podjęli żadnych działań. Stwierdzili, że samo się rozkreci, a że boli i nie spie - moj problem. Po tych wszystkich godzinach posżło większe rozwarcie, wiec przeiwezli definitywnie na trakt, przebili pecherz i standardowo akcja stanela. Ponownie wyklocalam sie o oksytocyne, ale powiedzieli, ze moga ja podac dopiero na 6 godzin od odejscia wod (moj gin wywalil straszne oczy jak to uslyszal). Wiec mordowałam się całą noc, nie wypuscili mnie nawet pod prysznic (wanien w salach porodoych nie widziałam), lezalam pod kablami i zastanawialam sie jak mam urodzic skoro tyle godzin juz to trwa... Po podaniu kroplowki akcja na szczescie pogalopowala, a malego pieknie wypchnelam, polożna była w szoku "tak szybkim" porodem. Jak mnie ogarneli, pozszywali, wszyscy wyszli i zapomnieli o mnie na kilka godzin, ze maja jeszcze jedna poloznice na jedynce. Przypomniala im o mnie babeczka z servisu. Przez ten czas nikt mnie nie poinformowal o stanie synka. Przewiezli na ginekologie, i chociaz tyle mialam z glowy. Nie wpsominam dobrze poloznych, o lekarzach juz nie wpsomne.
Porod tam bedzie moim najwiekszym koszmarem. Zero planu, wszystko na zywiol, kiedy zaczela sie akcja uslyszalam, ze nie maja odpowiedniego repsiratora dla Gabrysia. Dramat. Szkoda, ze czasu cofnac sie nie da.
Ale to moja historia i moja opinia. Hellena, mama Hani (22.05.2012), Aniołka Gabrysia (05.09.2013-06.09.2013)i Aniołka Mikołaja (20tc)
|