Ewelinka, nie zrobiłam.... Mogłam dać mojemu dziecko to, co najcenniejsze - mnie i czas, a wybraąłm siebie, swoje potrzeby, byłam egoistką. Bo 4 noce nie spałam. To żadna wymówka... Do końca zycia nie wybaczę sobie,że Gabrys przez dobe umierał praktycznie sam...
Cały czas myslę, co by było gdyby.... Gdy zaczęła się akcja porodowa, pediatra z intensywnej powiedziała, że te najlepsze respiratory są akurat zajęte, ale że spokojnie - poradzimy sobie, mają niby sprzęt dla małego... Druga sprawa - nie było prof Kornackiej. Zmarł jej mąż, tak akurat wszystko się poskładało. MOże ona coś by wymysliła, gdyby byłą na dyżurze? Albo przynajmniej od razu zabrałaby nadzieję, a my zdążylibyśmy się pożegnać jak należy, przede wszystkim mąż...zdążyłby zjechać...No i te dwie historie z tętnem małego. Może to był znak, by rozwiązywać ciąże, że coś jest nie tak.. Czy to normalne, że chodziłam trzy dni ze skurczami bez postępu porodu, po ścianach z bólu, a oni po prostu czekali..>????
Pytania bez odpowiedzi. Nie wiem co by było, gdyby nie córka w domu. Kochane dziecko, które jest najbardziej szczęsliwe jak wsadza rodzicom palce do nosa..;) Ciepłe, żyjące, tulące. Tylko ona trzyma. Hellena, mama Hani (22.05.2012), Aniołka Gabrysia (05.09.2013-06.09.2013)i Aniołka Mikołaja (20tc)
|