hej
no niestety z lekarzami jest jak z przyjaciółmi, tych dobrych poznaje się w biedzie. Też leżałam na patologii 2 tygodnie. Na początku na oddziale byłam "ciekawym przypadkiem", ordynator zaznaczał na obchodzie, że on chce popatrzeć na USG, raz stało nade mną 5 lekarzy, nikt nic nie mówił, tylko patrzyli sobie... a decyzje podejmował tylko mój prowadzący. Teraz tylko słyszę "pani już wszystko wie" i tyle, interesuje ich tylko czy serduszko jeszcze bije.
Dzięki temu, że mały nie ma na 100% potwierdzonej żadnej choroby( są tylko podejrzenia), to nikt mi nie proponował wcześniejszego rozwiązania. Wręcz przeciwnie, stwierdzili, że wszystko samo się rozwiąże. Niestety są na tyle konsekwentni w tym zawierzeniu naturze, że pewnie jakbym zaczęła zaraz rodzić to nie będą próbowali powstrzymywać. Jakby im zależało żebym donosiła ciąże, to dostałabym coś przeciw skurczom i zalecenie leżenia, a nie powiedzieli mi nic. W sumie na własną rękę biorę aspargin i no-spę i staram się oszczędzać. Może jakoś dociągnę... W przyszłym tygodniu widzę się z moim lekarzem prywatnie i liczę na konkretne informacje.
Dziękuję Ci za wsparcie, a Ty jak się trzymasz? Strasznie boję się tego co będzie jeśli jednak obawy lekarzy się potwierdzą... Staram się myśleć, że cokolwiek się nie stanie to natura o tym zdecydowała, że to nie moja wina, że nie mam na to żadnego wpływu. Ale nie wiem czy to wystarczy. Mimo wszystko ciągle zadaje pytanie "dlaczego ja?"
|