hej
nic nie pisałam, bo niczego szczególnego się nie dowiedziałam, wkurzyłam się tylko na ten szpital i ordynatora. Nie było akurat mojego lekarza prowadzącego (a byłam przekonana, że jak szpital wyznacza konkretną datę przyjęcia to biorą pod uwagę grafik lekarza prowadzącego, ale jak się okazało niekoniecznie tak jest). Po fakcie zadzwoniłam do mojego lekarza i powiedział, że trzeba było mu dać znać, że będę. Wrrr... biurokracja...
No ale wracając do mojego synka, nastawiłam się na jakieś szersze informacje, przeczytałam wiele opisów dysplazji i chciałam rozmawiać o tym z lekarzem, co oni widzą u mojego synka, czy potwierdza się ta najgorsza... a usłyszałam z ust ordynatora "Pani już wszystko wie...". Zrobili tylko podstawowe badania i kazali przyjść za 3 tygodnie...
Wielowodzia nie mam, więc te napięcia brzucha to skurcze, intensywna praca macicy (to mi położna powiedziała), do tego mam skrócona szyjkę i o ile dobrze dosłyszałam to rozwarcie na 0,5 cm, ale ordynator chce mnie widzieć dopiero za 3 tygodnie! Odniosłam wrażenie, że skoro postawili już krzyżyk na moim synku, to mogę urodzić na ulicy...
Za tydzień idę do tego mojego prywatnie, bo mało, że martwię się o moje dziecko, to jeszcze o własne zdrowie...
Ciągle nie mam pewności co dolega mojemu synkowi, więc zawsze jest nadzieja...
|