I ja się dołączam. Dokładnie przeżywałam to samo i przeżywam nadal jak czytam co i Wy przeżywacie. Bezradność, bezduszność, pozostawienie samemu sobie -to realia obecnej służby zdrowia...Jak dwa różne światy. Po jednej stronie matka w oczekiwaniu na zdrowe dziecko i po drugiej stronie my mamusie w oczekiwaniu na dzieciątko chore, ale jakże bardzo wyczekiwane. Traktowane tak jakby wadą dziecka można było się zarazić. Jest tak prawda? Także i nam nie dawano szans, amniopunkcja tylko lekarzy utwierdziła w diagnozach i sobie odpuścili wszelkie starania o moje maleństwo. Były momenty, że myślałam, że mąż będzie musiał odebrać poród w domu bo lekarze nie chcieli bym urodziła żywe dziecko tylko przygotowywali mnie na martwy poród. Pod koniec ciąży zmieniłam może 3 lekarzy aż trafiłam na takiego, który dał nadzieję, że mały złapie chociaż oddech. na nic więcej nie liczyłam, choć tak bardzo prosiłam Pana Boga bym po porodzie mogła świadomie synka przywitać, bo bałam się, że Marcelek odejdzie jak ja będę jeszcze niewybudzona z narkozy. Malutki urodził się z wadą letalną mózgu i wbrew lekarzom przeżył 2 lata. Lekarze do samego porodu nie dawali szans, że mały przeżyje dzień. W późniejszych dniach tez nie było lżej, bo dla lekarzy nie było nic warto, bo wg nich nie ratuje się dzieci z taką wadą... Nikt z nich nie wierzył, że czasami cuda się zdarzają. Dużo, dużo siły Wam życzę i nadziei. Z resztą tej siły życzę i sobie, bo teraz gdy Marcelek jest w Niebie nie potrafię tak sobie dzielnie radzić. Beata Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html
|