o rany! przepraszam ale na poczatek mam ochote zdrowo zaklnąć. rozpisałam się jak jeszcze nigdy, juz prawie kończyłam i nagle wszystko uciekło... złoliwość rzeczy martwych jak nic. spróbuje jeszcze raz, mam nadzieje, że wena mnie nie opuściła;-) musze przyznać, że Twój post dał mi wiele do myslenia. do tej pory wydawało mi się,że poród sn będzie najlepszym rozwiązaniem. muszę to wszystko jeszcze przemyśleć... mogę chyba napisać,że jestem w dobrych rekach. od około tygodnia jestem pod opieką Poradnii Wad Płodu przy IMIDz. o chorobie mojego Synka wiem od około trzech tygodni, czyli dość wcześnie. to przypadek sprawił,że sie dowiedziałam. poszłam usunąc polipa, który wyrósł mi w szyjce. po zabiegu byłam zwarta i gotowa na powrót do domu. chodziło jeszcze o badanie usg,żeby sprawdzić, czy z Kruszynkiem wszystko ok.pani doktor włączyła monitor, zmarszczyła brwi i powiedziała,że nie widzi płynu owodniowego i zostaje w szpitalu. i tak w jednej chwili ze szczęsliwej przyszłej mamuski stałam się kłębkiem nerwów.zostałam więc na obserwacji, bo podejrzewano, że płyn owodniowy sączy się po zabiegu. nosiłam wkładki z ligniny,które polewano czymś tam na obecność płynu owodniowego. okazało się,że nic się nie sączy-wtedy sie ucieszyłam, dziś po stokroć wolałabym,aby to był "ten problem". i tak zaczął sie koszmar..to moja pierwsza ciąża... gdyby nie polip, o chorobie Synka dowiedziała bym sie na usg połówkowym,w środę. czyli tak jak Ty, w 21 tc. myslę o tym jak niewyobrażalnie trudne było to dla Ciebie, mam na mysli okoliczności w jakich dowiedziałaś się o chorobie Synka, mając u boku drugie dziecko. pozdrawiam i dziekuję za to,że piszesz...
|