Weszłyście w drugi etap naszej przeklętej choroby...powikłania. Znów pod górkę, ale każdy dzień, każdy uśmiech Misi wynagradza ciągły niepokuj i lęk. Mi mój Mati wciąż imponuje. Gdy ja mam już totalnie wszystkiego dość i zastanawiam się z czym nowym rozpoczniemy jutrzejszy dzień, on do mnie dzwoni i mówi "mamusiu boli mnie brzuszek tak nisko, ale nie martw się bo jak zrobię kupkę to przestanie, kocham cię". Serce się ropływa z radości, że mój 3 latek jest mądrzejszy od matki. Ale tak jest z każdy chorym przewlekle dzieckiem. My 14 września mamy kontrolę u gastrologów, mamy przedstwaić komplet badań nazbieranych przez wakacje. Płucka znów odmawiają posłuszeństwa, jesteśmy na wziewach od sierpnia. Mieliśmy kolejny silny atak bólu brzuszka, na izbie rozkładają ręce. Ale rozmawiałam z chirurgiem, który leczy mojego tatę. Powiedział mi, że prawdopodonie silne bóle wynikają ze zrostów, ale póki co chce jeść i rośnie trzeba się cieszyć i oby tak najdłużej, bo kolejna operacja=kolejne zrosty. Asi jak będziecie jeszcze 14-tego na oddziale (OBY NIE!!!) to odwiedzę Was. Buziaki i mocne uściski dla Misi! Oglądam zdjecia na n-k, JEST UROCZA! Monika - mama Macia - Żółwiczka 22.02.2007r.
|