Witam ! Dawno mnie tu nie było. Cóż chroniczny brak czasu. Teraz w skrócie co u nas słychać. 29 kwietnia, jak wcześniej pisałam, Amelka trafiła do szpitala z nawrotem wpp. Przepona pękła od strony plecków(CHYBA). Miała być tylko plastyka przepony (płuco było względnie rozprężone) i powrót do domku. Niestety zaczęły się schody po których wspinamy się do dzisiaj. Najpierw infekcja łaty (pseudomonas aerginosa) i stan b. ciężki. Ropa w opłucnej produkowała się w wielkiej ilości. Ciężko było ją drenami odprowadzać gdyż w jamie opłucnej powstały liczne zrosty, komory, których nie sposób było zdrenować. Zdecydowano się więc na torakoskopie i endoskopowo usunięto zrosty (ile się dało). Gdy po operacji zapytałam lekarza o stan Amelcii odpowiedział „przeżyła należy się cieszyć”. Powalił mnie na ziemię. Zabieg umożliwił płukanie opłucnej betadyną (jeden dren podawał drugi odbierał). Płukanie zaś miało to na celu wypłukanie ropy i zdezynfekowanie łaty. Trwało to tydzień. Następnie próbowali rozpuszczać zrosty płucząc urokinazą. Niestety paskudztwo nie chciało się poddać. Pierwsza próba odstawienia antybiotyku i infekcja na nowo. Po 5 i pół tygodnia przenieśli Amelkę na chirurgię (razem z Madzią – i tu pozdrowiona i całuski dla małego żarłoczka). Po jakimś czasie odstawili antybiotyk no i na szczęście infekcja przycichła. Saturacja była ok. więc miało pozostać rozjadanie no i do domu. Niestety pech nas nie opuścił. Stopniowo Amelce zaczęła spadać saturacja. Początkowo w nocy później i w dzień. Trzeba więc było stosować wąsy tlenowe. RTG nie wykazywało zmian ale wyraźnie coś było nie tak. Dopiero tomografia komputerowa pokazała, że łata puściła, olbrzymie zrosty i cały syf po infekcji spowodowały, że śródpiersie przesunęło się na prawą stronę uciskając prawe płucko. To zaś od tyłu było niepowietrzne stąd problemy z oddychaniem. Szybko zdecydowano się na kolejną operację (w piątek 16.07). Wchodząc od strony klatki piersiowej usunięto zrosty, wypruto przegniłą łatę a przeponą zszyto bez sztucznego materiału. Umożliwiło to skuteczniejszą walkę z infekcją, która, jak było do przewidzenia, rozhulała się na nowo. Ale teraz pseudomonas nie miał gdzie się ulokować . Amelci to pomogło. Saturacja nawet przyzwoita. Niestety już w poniedziałek po operacji było wiadomo, że coś znów weszło do klatki. W amelkowym bałaganie trudno było na podstawie RTG orzec co to i którędy weszło, ale odpowiedź dało badanie kontrastowe. Mamy obecnie w klatce kawałek jelita grubego i żołądka. Nie wiadomo czy weszło około przełyku czy puściło to co zszyli. Od wtorku 10.08 byliśmy na przepustce w domku a od poniedziałku wypisani ze szpitala. Oczywiście Amelcie czeka jeszcze operacja. Zdaniem lekarzy musimy jednak odczekać jak najdłużej, chociaż pół roku albo i więcej. Niunia ma się wzmocnić a lekarze poszukać sposobu czym i jak załatać dziurę w przeponie. A to w naszym przypadku nie takie proste. Pseudomonas narobił duże spustoszenia. Wierzę jednak, ze nasz drogi pan doktor (i tu pozdrowienia od Amelci z rodzinką) wymyśli coś co w końcu zakończy nasze zmagania z przepukliną. Nam pozostaje czekanie i rozjadanie a to niestey idzie dość marnie. Cóż Amelka dba o linię. Pozdrawiamy wszystkich.
|