Powinno być tak, że to dzieci żegnają się, chowają swoich rodziców, puszczając cichą łzę po policzku. A nie rodziców rozrywa z tęsknoty za dzieckiem, więc za przeproszeniem nie chrzań mi tu o takim czasie "smutku i radości", bo mnie krew zalewa...
Bóg skrócił cierpienie naszym dziecio...no wiesz...wybacz, ale moje jedno ja woła o tak "cierpiące" dziecko, które masz i które macie, bo moje matczyne ręce chcą jej dotykać i głaskać, jaka by nie była. Serca woła, że jest szczęśliwa i jest jej dobrze, ale jedno kłóci się z drugim i jest nie do pogodzenia. Nikt nie jest w stanie nam powiedzieć, czy może nie wydarzyłoby się coś, co by dało zdrowie i możliwość życia naszym dzieciom, więc, jak słyszę o skróconym cierpieniu...Poza tym...czy to Bóg zabrał? Bóg mógł wezwać, dziecko mogło nie posłuchać. Widocznie nasze dzieci wybrały najlepszy moment. Wiedziały, że to ten czas.
p.s. Proszę mnie tu tylko nie uspakajać, bo i tak byłam bardzo łagodna w swoich słowach;))
Asiu, Mikusia się wykaraska, ale lekko nie będzie. Buziaki dziewczyny "Śmiertelnie chore dzieci wiedzą, że umrą. Jest to wiedza nieświadoma ale kieruje ich postępowaniem. Ci, którzy żegnają się z nimi, mają przytępiony słuch. Jesteśmy głusi na przekazy umierających."
|