Witaj Krystyno.Jak radziłam sobie po śmierci Michałka ,sama nie wiem jak to przetrwałam.Przez pierwszy miesiąc nie mogłam oglądać jego zdjęć bo ogarniała mnie straszna rozpacz ,ale wąchałam jego rzeczy ,chciałam czuć jego zapach .Powoli zaczęłam oglądać jego zdjęcia i mimo ,że płakałam mogłam już je oglądać .Mam dwie przyjaciółki do których mogłam dzwonić o każdej porze i żaliłam się gdy mi było ciężko .Ale też miałam dwoje jeszcze małych dzieci ,którymi musiałam się zająć a nie mogłam przy nich płakać bo zaraz i one się martwiły że jest coś nie tak.Z jednej strony brakowało mi Michałka a z drugiej gdy patrzyłam na jego cierpienie w ostatnim czasie to już nie wiedziałam co dla niego jest lepsze .Nawet naszej pani doktor powiedziałam ,że już psychicznie sobie nie radzę ,gdy patrzę na cierpienie dziecka gdyż chciała bym mu pomóc a nie mam jak.Miałam wsparcie w mężu i mojej mamie jakoś nawzajem wspieraliśmy się . Krystyno a czy Jaruś był Twoim jedynym dzieckiem ?Chętnie służę Ci pomocą ,może takie wygadanie się by trochę przyniosło Ci ulgi.To jest mój adres e-mailowy jeśli którejś z Was by się przydał bozena6803@wp.pl .Pozdrawiam.