Witam serdecznie, oj załapałam przez dwa dni dużego doła i troszkę w ukryciu się rozkleiłam. Ale już chyba nad tym zapanowałam. Pani wie najlepiej, że jak sie nazbiera i wali się z wszystkich stron to czasami nawet dzielnym mamom ciężko. Do tego Marcel znowu załapywał swoje duszności, a wczoraj z rana ssakiem ściągnęłam śluz zielony. Zawsze mnie ostrzegano przed nim. Rozpoczęłam inhalacje i dziś chyba lepiej. niestety wciąż nie możemy się uporać z drżeniami, choć ataków troszkę mniej. Godzinami go masuję i drżenia czasami ustają, ale nie zawsze. Od tygodnia chodzimy na rehabilitację 2x po 30 min. Za Pani namową zrezygnowałam lub przesunęłam na później wyjazd na turnus. Na razie poobserwuję jak będzie po tych ćwiczeniach indywidualnych. Rzeczywiście tak jak Pani pisała niektóre z ćwiczeń pobudzały go, szczególnie te z manipulacjami główki, zaczął się nam nawet tworzyć obrzęk w okół oko i zrezygnowaliśmy na ostatnim spotkaniu z ruchów główką. Wodogłowie robi swoje.
Pozdrawiam P.S A o Jarku nie można zapomnieć, tyle nam Pani o nim opowiedziała. Ktoś kiedyś napisał "...można odejść daleko, by stale być blisko..." Beata Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html
|