Mój Mati też miał napady, w ciągu doby pojawiały się od kliku do kilkunastu. Dostawał gardenal i coś jeszcze, ale wyrósł z tego. Wiem jak trudno jest, ale musimy starać się nie zamartwiać na zapas. Sama to teraz przerabiam. Staram się podchodzić do tego zadaniowo - mamy cel zwalczyć kolejnego potwora, zadanie trzeba wykonać. A gdy brakuje sił, to krzyczę, tłukę talerze, wychodzę z domu i staram sie nabrać do wszystkiego dystansu. Pomaga raz lepiej raz gorzej, no ale trzeba jakoś iść do przodu. Monika - mama Macia - Żółwiczka 22.02.2007r.
|