Tak to prawda co napisałaś. Niewiele już lekarze mogą zrobić, a nam na cierpienie ciężko patrzeć. Siły przychodzą rzeczywiście z dnia na dzień. Codziennie gdy z czymś się ładnie uporamy przychodzi nowy problem. Teraz oprócz marcelkowych problemów ze zdrowiem mamy problem ze sprzętem. Hospicjum każe nam oddać cały sprzęt, a szpital butlę z tlenem. Na szczęście udało się nam kupić ssaka - najtańszy ale jest i zdaje egzamin. Jeszcze zbieramy na pulsoksymetr nie wiem co z koncentratorem tlenu, chyba lepsza butla z reduktorem....Ale oczywiście się nie poddajemy. Lekarze chcieli mnie wyrzucić ze szpitala na 12 godzin, bym odpoczęła, ale oni nie rozumieją, że nie da się przestać myśleć jeśli nawet zamknie się bramy oddziału. W dodatku wiedząc, że Marcelkowi nie zostało już wiele czasu nie chcę przeoczyć żadnej chwili, a już na pewno tej ostatniej. Chcę by czuł się bezpiecznie i się nie bał. Ale osoby, które nikogo nie straciły nie zrozumieją naszych spraw. Same wiecie, że nawet śmierć nie powoduje, że się człowiek oddziela od osoby ukochanej, ona będzie na zawsze w sercu. Beata Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html
|