Po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu wróciliśmy do domku.Po drodze na oddziale łapiąc wirusa. To był koszmar. Wymęczyło go strasznie, niestety nikt nam nie chciał pomóc, gdybym nie zadziałała ostrzej to pewnie by nawet kroplówki nie dostał. Czuję się taka bezradna. Dostaliśmy na ataki clonazepamum i rzeczywiście działa na razie bez większych ataków- czasami drobne drżenia, ale ma też swoje złe strony. Paraliżuje drogi oddechowe i wzmaga wydzielanie flegmy co powoduje zalewanie płuc. Neurolog zaleciła częste oklepywanie, ale ile można klepać, wydzieliny teraz jest sporo, że klepiemy i odśluzowujemy bardzo często. Dwa dni temu zmniejszyliśmy dawkę południową a już zaczyna mieć tak jakby małe ataki, drżenia. Niestety neurolog nie chce zmienić leku, bo inne mu nie pomogą. A my boimy się, że dostanie od tych leków zapalenia płuc lub tak jak ostatnio zapaści. Często wspominam mężowi o Pani jak dzielnie Pani walczyła przez 16 lat z tą paskudną chorobą synka...Staramy się nie narzekać tylko czerpać siły z takich osób jak Pani oraz z modlitwy. Wiem, że póki mój synek walczy musimy być silni, on nas potrzebuje i nie musi czuć jak jest ciężko, on ma mieć komfort. Dlatego dziękuję za wsparcie duchowe, choć wiem, że nie łatwo wspierać gdy właśnie przeżywa się stratę najkochańszej osoby to wymaga siły. Dlatego gorąco dziękuję i serdecznie pozdrawiam. Beata Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html
|