Wiem, ze temat był wielokrotnie poruszany na forum Chore dziecko, ja jednak chciałabym opowiedzieć tu swoja historie... Jak wiecie Michałek nie jest specjanie chory - ma tylko poważne problemy z nerkami, które jeśli sprawe sie zaniedba groza transplantacja tychze. Ale ja dbam... No wlasnie JA.... Ja latam do lekarzy, szukam informacji, szukam potwierzdenia, ze jest tak, jak mowia, szukam mozliwosci innych konsultacji... W tym wszystkim wspieraja mnie tylko moi rodzice. Nie ojciec dziecka.
Czasem mam wrazenie, ze wstydzi sie jego choroby. I nie chce mowic o tym, ze Michal jest na cokolwiek chory. Tak samo jak nie mowi o tym, ze Michal chodzi na rehabilitacje, ze ma problemy neurologiczne. A przeciez to moja praca, ciezka, wyprowadzila go z asymetrii. Ojciec dziecka nie zrobil nic w tym kierunku, nawet nie potrafil zrozumiec, ze Michas wymaga innego noszenia niz pozostale dzieci....
Rodzina ojca dziecka tak samo - nie wykazuja zainteresowania, zapytaja, owszem, ale jest to bardziej chyba z grzecznosci niz z rzeczywistego zainteresowania.
Czy czesto zdarza sie, ze ktores z rodzicow wypiera sie choroby dziecka????
|