dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
12-01-2018 22:25
[     ]
     
Zaledwie 1,5 miesiąca temu usłyszałam "bardzo mi przykro, ale niestety ma pani rację..."
To był 30 tc. Środa wieczór, Tatuś przykłada do brzucha ciepłą dłoń, a Jasio ładuje kopniaki jeden za drugim, ale pozwala mamie zasnąć. W czwartek oczekujemy na gości, więc trochę sprzątania, w piątek spędzamy aktywnie dzień z naszymi gośćmi, a w sobotę coś za cicho w brzuchu...wypijam szklankę zimnej wody i już jest ok - czuję ruchy. W niedzielę jestem lekko zaniepokojona, mąż przykłada ucho do brzucha i mówi, że słyszy ruchy...jednak oboje stwierdzamy, że dla spokoju pojadę w poniedziałek do swojego lekarza.
Jest poniedziałek 27.11.2017r. Pakuję się w auto i jadę do lekarza. Okazuje się, że on jednak przedłużył sobie urlop i go nie będzie. Dzwonię do męża i pytam co robić. Zadzwoniłam jeszcze do położnej, mówię w czym rzecz i każe jechać do szpitala. Pędem lecę jeszcze do domu po kilka najpotrzebniejszych rzeczy, bo położna zapowiedziała, że na pewno będą chcieli mnie zatrzymać na kilka dni jak już mnie przyjmą na oddział. Mąż jeszcze w pracy. Jadę na Izbę Przyjęć, mówię do kobiety, że nie czuję ruchów i że w sumie to sama nie wiem, bo to moja pierwsza ciąża. Każą mi się przebrać w piżamę i prowadzą od razu na badanie tętna. Jest, słyszę je! Po czym jednak zdaję sobie sprawę, że to co słyszę to moje tętno...Pielęgniarka z przerażeniem w oczach mówi "wie Pani, że bardzo chciałabym wyczuć to tętno...". Idziemy na usg i tam słyszę "bardzo mi przykro, ale niestety ma pani rację...nie ma ruchów". Moje serce pękło na miliard kawałków...Proszę lekarza, żeby sprawdził kilka razy i widzę tą prostą linię braku akcji serca...Zabrali mnie na salę. Nie wiem do końca co się dzieje, bo od razu podali mi tabletkę na uspokojenie. Mówią coś o wywołaniu porodu, o tym, że najlepiej urodzić naturalnie i że mogę dziecko pochować...Nic do mnie nie dociera. Do męża zadzwonić nie mogę, bo jest kierowcą ciężarówki i przecież nie powiem mu przez telefon. W głowie milion myśli, dzwonię do mamy. "Mamo, Jasio nie żyje". Płacz. Piszę do męża kiedy będzie. W końcu wchodzi na salę, a ja nie wiem jak mu powiedzieć, co mu powiedzieć. Przytulam Go mocno i mówię "Kochanie, serduszko naszego Jasia przestało bić". A później już nic nie pamiętam.
Od rana dostaję tabletki na wywołanie porodu. Przez cały dzień mąż jest przy mnie. Nic się nie dzieje. Dostaję prawie 40 stopniowej gorączki. Nie pozwalają jeść. Podają milion leków. Wieczorem mąż jedzie do domu wyprowadzić psa, a mi przestają podawać na noc leki. Czuję skurcz. Jeden, za chwilę drugi i kolejny. Wchodzi położna, rzucam tylko, że się zaczęło, a ona mi na to, że to mój pierwszy poród i żebym sobie nie myślała, że tak szybko urodzę. Zostawia mnie. Wysyłam smsa do męża, żeby przyjeżdżał. Skurcze są co kilka sekund, chodzę po ścianach. Wpada mąż, a ja z bólu zwijam się na łóżku. Dzwonimy po położną, ale nikt nie przychodzi. Mąż lata po korytarzu i szuka kogokolwiek. Znalazł. Idzie położna i w chwili gdy wchodzi na salę, ja czuję parcie. Ląduję na porodówce i słyszę "zaraz pani urodzi". Błagam o znieczulenie, nie mogę się ruszyć, nie mam siły, ale położna rzuca tylko "tak boli poród". Kilka minut i Jaś jest na świecie. Cisza... nie słychać nic, tylko czy chcę go potrzymać. Nie chcę. Nie chciałam też, żeby mąż był przy mnie. Został za drzwiami. Płaczę i odwracam wzrok. Jestem zła na Jasia. Po kilku godzinach jestem zła na siebie, że byłam zła na Niego. Mam ochotę go zobaczyć, przytulić, ale jest już za późno...W piątek wychodzę ze szpitala. Sama, z mężem. To boli. W sobotę jest pogrzeb Jasia. Jesteśmy my, moja mama, teściowa i Jego chrzestni. Myślałam, że zemdleję. Było okropnie ciężko,ale mąż powiedział, że muszę być silna dla Jasia i byłam... Brakuje mi Go. Za miesiąc miał się urodzić. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
ma.ta  
12-01-2018 23:40
[     ]
     
przytulam Cię bardzo mocno. mama Stasia
dla Jasia najpiękniejsze światełka (*)(*)(*) 

Ostatnio zmieniony 12-01-2018 23:44 przez magda.t

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
atusia13  
15-01-2018 15:52
[     ]
     
Całym sercem z Tobą.
... To nie tak miało być....Życzę Ci dużo siły, spokoju... Czasami najbliżsi, znajomi nie potrafią nam pomóc i próbują wspierać na siłę, ubierać w słowa pocieszenia coś czego nie można opisać słowami. 
Beata
Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Alicja74  
15-01-2018 22:26
[     ]
     
Tak bardzo mi przykro, łzy same napływają do oczu, wracają bolesne moje wspomnienia sprzed prawie 8 lat. Też rodziłam w strasznych bólach i ze świadomością, że moje dziecko urodzi się martwe. Przez tą całą koszmarną noc byłam sama, nie powiadomiłam najbliższych, że rozpoczął się przedwczesny poród i że nasza Amelka nie przeżyje, bo nie chciałam ich martwić, chciałam, żeby przespali sobie spokojnie noc nieświadomi niczego.
I tak jak Ty też nie chciałam zobaczyć swojego dziecka, po prostu stchórzyłam, przestraszyłam się, bałam. Trumienka też była zamknięta. Do dziś żałuję tamtych decyzji, ale wiem że podjęte były w wielkim szoku, stresie, transie.

Przytulam Cię z całych sił, przed Tobą bardzo trudna i bolesna droga żałoby. Musisz ją przejść tak jak sama czujesz, jeśli masz ochotę krzyczeć to krzycz, leżeć cały dzień to leż, chodzić codziennie na cmentarz to chodź , nie patrz na to co ludzie powiedzą , że coś wypada albo nie wypada.
Tu na forum na pewno znajdziesz wsparcie, wszystkie tu pomagamy sobie nawzajem, wszystkie dokładnie wiemy jak bardzo boli strata dziecka, jakie targają nami emocje, uczucia, tu wszystkie czujemy to samo.
Dla Jasieńka najjaśniejsze światełka (*)(*)(*)...


Ala,mama anielskiej Amelki 23tc(*+08.02.2010)
i ziemskich dzieci Roksanki i Maciusia
Tak bardzo kocham i tęsknię i nigdy nie przestanę 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
mamazet  
17-01-2018 21:19
[     ]
     
Mój Jaś urodził się w 22 tc. Ponad 6 lat temu. A i tak siedzę, czytam Twój wpis i płaczę. 
______________________________________________________________________________________
Mama Jasia (ur. i zm. 14.10.2011 r. w 22 tyg.),adoptowanej Natalki(12 lat)i Maciusia ur.w 37 tc. 28.03.2013 r. (55 cm i 4025 g) prawie 5 lat.


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
18-01-2018 12:16
[     ]
     
Dziękuję Ci Alicja74 za te piękne słowa.
To ciężka droga, ale stąpam przez nią z głową podniesioną do góry dla mojego Synka. Szczerze przyznam, że za każdym razem gdy jestem na cmentarzu, nawet w bardzo pochmurny dzień - zza chmur wychodzi promyk słonka i wiem, że to On. I wiem, że nie chce, żebym płakała nad grobem. Wiem też, że nie odwróci się ode mnie gdy kiedyś się spotkamy, tak jak ja odwróciłam się od Niego po porodzie...bo już dzisiaj wiem, że będę żałowała tego do końca swojego ziemskiego życia. Czasami myślę, że nie wypada mi AŻ tak dobrze sobie z tym radzić. Mam wrażenie, że ludzie wymagają ode mnie rozpaczy. Na szczęście mam wspaniałego męża, którego Bóg nie przypadkowo postawił na mojej drodze i dzięki Niemu wiem, że ludzie nie będę decydować o tym ile wyleję łez czy jak często chodzę na cmentarz. Jasio żyje we mnie. Nie ma dnia, żebym o Nim nie pomyślała.
Wiem, że jest grzecznym Aniołkiem i razem z Waszymi Aniołkami czynią w Niebie dobro, a przy okazji mrugają do swoich Rodziców i czuwają nad Nami.
Przytulam Cię mocno Alicja74 i wysyłam światełko dla Twojej córci [*] 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Wera  
19-01-2018 23:01
[     ]
     
Witaj!
Mam łzy w oczach, kiedy przeczytałam Twoją historię, bo wiem przez co przeszłaś i jak jest Ci teraz ciężko. Ból fizyczny da się znieść, nie do zniesienia jest ta pustka która pozostała, bo nie tak miało być, nie tak sobie to wyobrażałyśmy...
Jednak z jakiegoś powodu doświadczyliśmy tego niewyobrażalnego bólu, z którym musimy uczyć się żyć dzień po dniu.
Moja córeczka odeszła w 36tc - prawie dziewięć lat temu, w szpitalu położna nie znalazła tętna, rodziłam naturalnie.
Niewiele pamiętam z czasu zaraz po odejściu córki, dzień mijał mi za dniem, byłam w rozpaczy i tylko egzystowałam, chodziłam do pobliskiego kościoła w porze kiedy nikogo tam nie było i prosiłam o łaskę zrozumienia "Dlaczego", które tak wtedy mnie dusiło, zaciskało gardło i odbierało dech.
Na tym forum zawsze znajdziesz wsparcie i zrozumienie, jakiego nieraz nie mamy w otoczeniu, bo tu są mamy takie jak Ty - Aniołkowe mamy, to co nas spotkało zmienia nasze życie, zmienia nas.
Przytulam Cię mocno i łączę się z Tobą w bólu.
Dla Twojego synka zapalam światełko (*)
Serdecznie pozdrawiam
Weronika 
mama
Aniołka(25.04.2005r. 8tc)
Helenki ur-zm.25.03.2009r.36tc
Iskierki(20.02.2012r. 7tc) i ziemskiej trójeczki

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mamusia Pawełka  
26-01-2018 18:00
[     ]
     
Dużo sil życzę Kochana... 

***Pełno nas, a jakoby nikogo nie było: Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.***
Mamusia Pawełka *+10.01.2015

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Agni  
31-01-2018 11:54
[     ]
     
 

Ostatnio zmieniony 31-01-2018 11:58 przez Agni

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Agni  
31-01-2018 11:56
[     ]
     
Kochana,
Nie możesz się tak zadręczać, strata dziecka to coś strasznego i nie ma tutaj decyzji dobrych lub złych, zrobiłaś tak jak w danym momencie podyktowało Ci serce i Jaś napewno nie jest na Ciebie zły.

Tak bardzo mi przykro...

Przytulam Cię mocno,
Agnieszka mama Noah

Dziękuję Ci Alicja74 za te piękne słowa.
To ciężka droga, ale stąpam przez nią z głową podniesioną do góry dla mojego Synka. Szczerze przyznam, że za każdym razem gdy jestem na cmentarzu, nawet w bardzo pochmurny dzień - zza chmur wychodzi promyk słonka i wiem, że to On. I wiem, że nie chce, żebym płakała nad grobem. Wiem też, że nie odwróci się ode mnie gdy kiedyś się spotkamy, tak jak ja odwróciłam się od Niego po porodzie...bo już dzisiaj wiem, że będę żałowała tego do końca swojego ziemskiego życia. Czasami myślę, że nie wypada mi AŻ tak dobrze sobie z tym radzić. Mam wrażenie, że ludzie wymagają ode mnie rozpaczy. Na szczęście mam wspaniałego męża, którego Bóg nie przypadkowo postawił na mojej drodze i dzięki Niemu wiem, że ludzie nie będę decydować o tym ile wyleję łez czy jak często chodzę na cmentarz. Jasio żyje we mnie. Nie ma dnia, żebym o Nim nie pomyślała.
Wiem, że jest grzecznym Aniołkiem i razem z Waszymi Aniołkami czynią w Niebie dobro, a przy okazji mrugają do swoich Rodziców i czuwają nad Nami.
Przytulam Cię mocno Alicja74 i wysyłam światełko dla Twojej córci [*] 

Ostatnio zmieniony 31-01-2018 12:49 przez Agni

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
hyziek  
15-02-2018 23:38
[     ]
     
Witaj Mamo Jasia,
I po raz drugi dzisiejszego wieczoru popłynely łzy...pierwszy raz przy wierszu ktory umiesciła tu na forum - Mamy Huga, a drugi po przeczytaniu Waszej historii, bo to prawie jakbym czytala naszą...mam nadzieje ze los bedzie Ci sprzyjal i znajdziesz w sobie duzo sił, aby dazyc do bycia szczesliwa. Tego Ci zycze z calego serca! 
Ewa, Mama Hyzia ur.zm.(+30.09.13), Julii, Bartusia ur. 09.09.2014 i małego Człowieczka pod sercem

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
28-03-2018 19:37
[     ]
     
4 miesiące i z każdym dniem coraz większa tęsknota :( po tym jak zostałam zwolniona, dzisiaj dowiedziałam się, że pani dyrektor rozpowiada rodzicom,że jestem w ciąży i wrócę we wrześniu. Jak tak można... 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
28-06-2018 20:49
[     ]
     
Jasia serduszko przestało bić w 7 miesiącu ciąży. Dzisiaj mija 7 miesiąc od dnia porodu. Dzisiaj zrobiłam betę - 32! Wiem, że mój Aniołek nie pozwoli aby jego braciszkowi/siostrzyczce stała się krzywda. Kochane, proszę, pomódlcie się obym została ziemską mamą. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Ania2310  
29-06-2018 09:21
[     ]
     
Kochana jestem całym sercem z Tobą! Twój Jasio na pewno też jest z Tobą! Ściskam Cię mocno 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
atusia13  
30-06-2018 11:16
[     ]
     
Kciukaski zaciśnięte 
Beata
Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
02-07-2018 17:35
[     ]
     
Dzisiejsza wizyta u ginekologa zakończyła się receptą na heparynę w zastrzykach i kolejna wizyta we wtorek. Może coś już zobaczymy. Czuję strach, ogromny strach, ale też przeogromne szczęście. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
atusia13  
02-07-2018 19:29
[     ]
     
Nie uda pewnie Ci się uniknąć stresu całkowicie, ale podejdź do tematu metodą małych kroczków. Zlecają heparynę - weź heparynę, czas na wizytę lekarską- idź na wizytę. Nie wybiegaj dalej, nie czytaj w necie. Wszystkiego dobrego... Wiem, wiem lekko się pisze. 
Beata
Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
02-07-2018 22:39
[     ]
     
Dziękuję za super radę - postaram się wdrożyć w życie codzienne. Masz rację, "lekko się pisze", ale naprawdę czuję wewnątrzny spokój. Strach pewnie przyjdzie później. Póki co nie świruję, nie czytam. Fakt,że po raz kolejny przyszło mi zostać mamą zapełnia mi głowę na cały dzień, ale w tym pozytywnym znaczeniu. Głęboko wierzę, że przecież starszy Brat czuwa,bo codziennie Go o to proszę.
Światełko dla naszych Aniołków [*] 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Marta2222  
03-07-2018 09:37
[     ]
     
serdeczne gratulacje:) Ja jestem mamą dwóch tęczowych dzieci, Mikołajek w czwartek kończy 3 tygodnie. łatwo się mówi wiem ale oni wynagradzają całe czekanie. zobaczysz sama:) 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
27-07-2018 11:58
[     ]
     
Dzisiaj wkraczamy w 8 tc. Serduszko już widziałam - coś pięknego ❤ ale oczekiwanie przed gabinetem na swoją kolej zdecydowanie podnosi ciśnienie, dlatego pani doktor zleciła kolejną wizytę za miesiąc. Oczywiście gdyby tylko coś to dzwonię. Zastrzyki to już chleb powszedni. Jeszcze jakaś bakteria z posieu wyszła...tak bardzo się boję. Wiem, że mój malenki Anioleczek czuwa. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
basieneczka13  
27-07-2018 14:17
[     ]
     
Trzymam kciuki. Twój Aniołek napewno czuwa nad Wami i bedzie ddbał o swojego braciszka badz siostrzyczke.a Ty dużo odpoczywaj!

Światełko dla Jasia i mojego Filipka [*][*] 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Ania2310  
27-07-2018 14:45
[     ]
     
Ja tez trzymam kciuki z calego serca! Jasio czuwa nad Wami, postaraj się być spokojna kochana. Sciskam i całuję. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
basieneczka13  
27-07-2018 17:34
[     ]
     
Nad jednym się zastanawiam,choc w tej chwili nawet nie jestem w stanie pomyśleć o drugim dziecko choc każdy powtarza ze to najlepsze jest wyjście,ale na ta chwile nawet nie chce dziewczyny bo Filipek był dla mnie tym jedynym i wymarzonym,może jestem dziwna nie wiem.. :(:(:( 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
29-07-2018 09:34
[     ]
     
Nie jesteś dziwna. Każda indywidualnie potrzebuje czasu na decyzję o kolejnym dziecku. Ja przez pierwsze miesiące po stracie Jasia nawet nie chciałam słuchać o dzieciach. Jak mój mąż mówił o przyszłości z dziećmi to w mojej głowie było tylko to,że nigdy nie będzie ich mieli,bo nie będę gotowa. Po pewnym czasie doszłam do wniosku, że przecież nie wyrządzam nikomu żadnej krzywdy marząc o tym by zostać ziemską matką, że mam do tego prawo. Kocham mojego Syna ogromnie. Nie przestałam chodzić na cmentarz, rozmawiam z Nim codziennie. Nie ma dnia,żebym o Nim nie myślała. Ale trzeba iść dalej. Boję się cholernie. Różne myśli są w głowie. Ale gdy postanowiliśmy,że podejmujemy próbę i dowiedziałam się,że jestem w ciąży to wstapilo we mnie nowe życie. Znowu mogę patrzeć na dzieci, cieszyć się każdym dniem pomimo takej tragedii, która mnie dotknęła. Dla matek takich jak my, nigdy nie ma odpowiedniego czasu na kolejną ciąże. Czy minie pół roku czy rok, pięć lat. Strach jest ten sam. Ja po prostu zdałam sobie sprawę,że nie mam już 20 lat i czasu na czekanie. Zawsze marzyłam o dużej rodzinie, a jeśli marzenia mają się spełniać to trzeba je realizować. Mój mąż również nie chce biegać na wywiadówki będąc dziadkiem. Wierzę,że przyjdzie i Twój czas. Znam dziewczyny,które 3 miesiące po stracie zachodziły w ciąże i są najszczesliwszymi mamami pod słońcem mając przy boku swoje tęczowe maleństwo. Także ma pewno kochana nie jesteś dziwna. Jesteś w żałobie i takie myśli są normalne na ten czas. Trzymam za Ciebie kciuki i choć teraz ciężko Ci w to uwierzyć to nadejdzie dzień,w którym i Ty podejmiesz starania o dzidziusia, a po porodzie wszystko wróci na właściwe tory. Życzę Ci tego z całego serca. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
basieneczka13  
29-07-2018 12:03
[     ]
     
Mam nadzieje ze bedzie tak jak mowisz. Ja i tak musze czekac jesli chcialabym miec drugie dziecko bo mialam cesarke,wiec mam nadzieje ze mi do tej pory przejdzie. I tak samo jak Ty lata leca,zawsze myslalam ze bede mlodsza mama bo teraz mam 28lat,ale nie moglam trafic na odpowiedniego partnera,kiedy szczescie mnie spotkalo i zjawił sie na mojej drodze,spotkało nas takie nieszczęście... :(
Zdarzaja sie takie momenty,że mam dosc i chce byc sama,ale za chwile jest juz dobrze.
Ja życzę Ci z całego serca żebyś została Ziemską Mama bo zaslygujesz na to,bo każda mama po stracie zasługuje na to jeszcze bardziej.
PS. Dziekuje Wam bardzo,ze jest ktos kto tU jeszcze zagląda i odpisze,ja nie mam z kim porozmawiac o tym co mysle,czuje itp. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Ania2310  
29-07-2018 13:01
[     ]
     
Basiu ja też mam 28 lat, więc bardzo Cię rozumiem, ja zawsze kiedyś mowilam ze chce zostać mamą przed 30,a teraz nie wiem co mi los przyniesie... tego nikt nie wie. Mnie podnoszą na duchu historie mam, które mimo przeciwności losu doczekaly się być Ziemskim Mamami,ja też tutaj czuje się rozumiana na tym forum, doskonale wiemy jakie to uczucie. Polecam Tobie książkę "Przerwane oczekiwanie" tam też znajdziesz zrozumienie i wsparcie. Przy czytaniu tej książki zatrzymałam się na słowach: "Mijają tygodnie, mijają miesiące. Ból sie zmienia. Każdej godziny, kazdego dnia nie zdając sobie z tego sprawy, doświadczamy transformacji bólu, który każdego dnia jest inny. Ale my też jesteśmy innymi ludźmi niż byliśmy, ponieważ ból nas kształtuje, wystawia nas na próbę, ale jednocześnie pozwala nam odkryć i wypracować nowe i często niespodziewane zasoby. Innymi słowy sprawia,że stajemy się lepsi. Być może to właśnie taki dar matki dostają od swoich szczególnych dzieci. Być może dlatego szczególne dzieci mają szczególne mamy..." Światełka dla Naszych Aniołkow (*)(*)(*) 

Ostatnio zmieniony 29-07-2018 13:02 przez Ania2301

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
29-07-2018 13:04
[     ]
     
Jesteśmy rowieśniczkami. Okropnie przeszłam poród siłami natury z gorączką,bez znieczulenia, ale teraz cieszę się,że lekarze mnie do tego nakłonili. Musisz porozmawiać z jakimś dobrym lekarzem. Być może,że da zielone światło wcześniej. Jeśli tylko masz ochotę i Ci to pomaga to pisz. Na Facebooku jedna Mama po stracie prowadzi coś w stylu bloga - owoce miłości i tęczowe macierzyństwo. Zajrzyj tam. Na pewno znajdziesz wsparcie i chętne osoby do rozmowy. Sama oczywiście służę pomocą. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Ania2310  
29-07-2018 13:11
[     ]
     
Tez zagladam na Owoce milosci, właśnie to mi dodaje sił gdy ich brakuje. Widzę że we 3 mamy po tyle samo lat, sciskam Was dziewczyny mocno 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
10-08-2018 08:21
[     ]
     
Moja kruszyna ma już 10 tygodni. Wczoraj się widzieliśmy, a 29 sierpnia badanie prenatalne. Cholera, boję się... Żeby był/była zdrowy/zdrowa. Żebym w lutym mogła usłyszeć płacz zdrowiutkiego dzieciątka. Jeszcze tyle tych tygodni. Dziękuję za każdy dzień, który kończy się szczęśliwie,ale to takie trudne. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
basieneczka13  
12-08-2018 18:32
[     ]
     
Oby wszystko bylo dobrze,trzymam kciuki za Was. Jasio napewno jest przy kruszynce. Buziaki i światełko dla naszych Aniołków [*] 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
29-08-2018 20:46
[     ]
     
Dobre wieści - kruszyna rośnie i na dzień dzisiejszy Jaś będzie miał braciszka. Badania prenatalne wyszły idealne. Nasza 7 cm fasocia jest zdrowa. Ale to co przeżywałam od poniedziałku... zniknęły mi wszystkie objawy, tak się zestresowałam,że nie mogłam wyjść z toalety. Coś okropnego :( mężowi też się oberwało przez te dni. Po badaniu byliśmy u Jasia. Wczoraj minęło 9 miesięcy :( tak bardzo za Nim tęsknię ;( 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Ania2310  
29-08-2018 22:04
[     ]
     
Jasio na pewno jest z Wami. Trzymaj się i bądź dzielna dla Jasia i dla malenstwa pod serduszkiem, jestem myslami z Tobą. (*) KOLOROWE SWIATELKA DLA NASZYCH ANIOŁĶÓW 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
basieneczka13  
29-08-2018 22:41
[     ]
     
Bardzo się cieszę,że wszystko jest dobrze :)bo w końcu kiedys musi byc dobrze,w końcu musi przyjść do Nas słońce i nasze szare dni zamienią sie w kolorowe...żyje taką nadzieją.
Jestesmy z Tobą,trzymamy kciuki a Jaś napewno czuwa nad Wami. Też bym juz chciała usłyszeć dobre wieści,może cos.bym planowana,z drugiej strony jak pomyśle o moim Filipku... to nie wiem chyba by bylo jeszcze za wcześnie.
Tez tęsknię za 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
28-11-2018 18:04
[     ]
     
To dzisiaj mija rok od najgorszego dnia w moim 28-letnim życiu... mimo, że noszę pod sercem Twojego braciszka i staram się być dla niego silna i walczyć to już przedwczoraj wszystko pękło. Wróciło na nowo. Boję się jak cholera. Boję się 30 tygodnia, bo wtedy Twoje serduszko przestało bić. Odwiedziliśmy Cię dzisiaj na cmentarzu, był piękny, słoneczny dzień. Ten w zeszłym roku był zupełnie inny. Od roku przynajmniej raz w tygodniu zapalamy Ci światełko na miejscu Twojego spoczynku, a dla mnie to zaledwie tak, jakby to wczoraj był ten najstraszniejszy dzień - dzień pogrzebu.
Kocham Cię bardzo Synku i na zawsze pozostaniesz w naszych sercach. Mam nadzieję,że jest Ci tam dobrze i opiekujesz się nami, a teraz szczególnie swoim bratem, na którego w pokorze czekamy.
Śpij spokojnie Aniołku [*] 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Ania2310  
28-11-2018 19:41
[     ]
     
(*) światełko dla Twojego Jasia. A Tobie dużo zdrówka i spokoju. Jasio na pewno czuwa. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
AniaS 85  
28-11-2018 19:53
[     ]
     
Tak bardzo mi przykro. Ale Jasio czuwa nad Wami. Trzymam za Was kciuki. Wszystkiego dobrego.
Dla Jasia (*) 
Ania S 85

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
basieneczka13  
29-11-2018 20:11
[     ]
     
Mamusiu musisz byc silna dla swoich synkow. Ten z góry czuwa i czeka na mlodszego braciszka.
Światełko dla Jasia [*]
A dla Was szczęśliwego rozwiązania :) :) 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
29-11-2018 22:18
[     ]
     
Dziękujemy dziewczyny 😘 fajnie, że jeszcze ktoś tutaj zagląda,bo ostatnio coraz mniej mam cokolwiek pisze. Mam nadzieję, że do szczęśliwego rozwiązania dotrwamy i będę mogła dawać Wam nadzieję na lepsze jutro i zostanie ziemską mamusią. Ściskam Was :) 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Mama.Jasia  
14-03-2019 16:57
[     ]
     
Chciałam Was poinformować, że 26 lutego przyszedł na świat nasz tęczowy syn Mikołaj Jan. Cały, żywy i zdrowy chłopiec ❤ wiem, że starszy brat czuwał i będzie czuwać nad młodzianem. Warto wierzyć i dać sobie szansę na szczęśliwe macierzyństwo na Ziemi.
A o Tobie Jasieńku nigdy nie zapomnimy. Mama kocha Was obu tak samo. 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Marta2222  
14-03-2019 17:42
[     ]
     
gratulacje! Ja mam tęczowego Wojtusia ma 4 lata i tęczowego Mikołaja, dziś kończy 9 miesięcy;) Całusy dla Was 


Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
AniaS 85  
14-03-2019 17:51
[     ]
     
Mamo Jasia. Z całego serca Wam gratuluję. Niech synuś rośnie zdrowo. A jego starszy brat ma teraz co robić;). Opiekuje się swoim braciszkiem. Pięknie zakończyła się Twoja historia. Wszystkiego dobrego. Dużo zdrowia. 
Ania S 85

Re: Historia mojego Jasia - 28.11.2017
Ania2310  
15-03-2019 09:16
[     ]
     
Gratulacje! Dużo zdrówka życzę dla maleństwa i Ciebie, trzymajcie sie ciepło, Jasio czuwał nad Wami i będzie czuwał z pewnością cały czas:) 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora