dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> STRATA DZIECKA
Nie jesteś zalogowany!       

Jak sobie poradzić po stracie dziecka
Adrianna  
20-04-2007 21:27
[     ]
     
Jestem mamą 9 letniego syna i aniołka Patrycji II etap HLHS.Jak sobie poradzić po stracie dziecka,dzisiaj mija 2 miesiące jak jej nie ma wśród nas.Była po IIetapie HLHs i 5 tygodni po operacji,słaba funkcja komory,nie kurczyła się podobno.Jak sobie poradzić co zrobic jak jej pozwolić odejść.Pozdrawiam Ada 


Re: Jak sobie poradzić po stracie dziecka
patrycja grzybowska  
20-04-2007 21:32
[     ]
     
musisz zrozumieć ze :Wziąłeś co dałeś
Twoje było Boże
Z żalem z tęsknotą
Znosimy w pokorze.

czytałas list od aniołka ? pewnie nie przesle ci go . Oto on:
" Kochana Mamo" Wiem że mnie nie widzisz,nie słyszysz i nie możesz dotknąć...ale ja jestem..istnieje..w Twoim życiu,snach Twoich,Twoim sercu...Istnieje. Kiedy byłem tam na dole,w twoim ciepłym brzuchu godzinami zastanawialem sie jak to będzie kiedy będę już przy Tobie w tym miejscu o którym opowiadałaś mi gładząć sie po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś spać.Ja wsłuchany w twoje opowieści i kojący twój głos chłonąłem każde słowo,każdą informacje a potem cichutko żeby cię nie obudzić kiedy wreszcie usypiałaś marzyłem. Wyobrażałem sobie to cudowne miejsce i ciebie jak wyglądasz. Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu było dziesięć palców i zastanawiałem sie czy jestem do ciebie podobny...Chyba nie-myslalem-bo ty pewnie jesteś piękna a ja taki dziwny,pomarszczony...no i po co mi dziesięć palców -myślałem? A potem nagle wszystko sie jednego dnia zmieniło. Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. To nie może być prawda- mówiłaś-godzinami . Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz,prosisz i błagasz.A ja nie wiedziałem o co i dlaczego? Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki żebyś poczuła że ja tu jestem i cię kocham, ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej.
A potem nadszedł ten straszny dzień. Zobaczyłem ze ktoś świeci mi po oczach,straszne światło wpadało w głąb ciebie, nie wiem skąd a ty powtarzałaś ze będzie dobrze,musi być. Ale płakałaś -słyszałem. Kiedy nagle wszystko zrobiło się czarne a mnie wciągnęło coś i pchało mocno zrobiło się cicho. Ktoś już trzymał mnie na rękach ale to nie byłaś ty. A potem usnąłem i kiedy otworzylem oczy,wszystko wkoło mnie zalewał błękit w każdych odcieniach. Byłem ten sam-mały,pomarszczony i z dziesięcioma palcami u rąk. Ale ciebie nigdzie nie było. Obok mnie siedział rudy chłopczyk i uśmiechnął sie do mnie. Witaj- powiedział. Gdzie moja mama-zapytałem? I wtedy on opowiedział mi wszystko. Ze nie każde dziecko trafia do swoich rodziców, i ze nie niema związku jak bardzo oni kochali i chcieli,ze teraz tu jest moje miejsce,posrod innych małych Aniolkow.Ze będzie mi ciebie mamo brakowało ale musimy oboje nauczyc sie żyć bez siebie musialem nauczyc sie tak żyć, Nie, nie było mi łatwo,plakałem tak jak ty wtedy i cierpiałem tak jak ty wtedy. Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam wielu przyjaciół,wiele zabawy,wiele radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łace,mamo. Pomagamy starszym ludziom przeprowadzi ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich rodziny,mężow,żony,dzieci żeby mogli się z nimi spotkać. Możesz być ze mnie dumna, mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No..czasem tylko robimy sobie psikusy i troszkę narozrabiamy kiedy skrzydełkami zahaczamy o klomby kwiatów, ale wiesz... jak się bawimy w berka to czasem nas ponosi...Kiedy tu się znalazłem mój przyjaciel wytłumaczył mi też że nie mogę kontaktować sie z tobą osobiście..czasem tylko pojawić sie w twoich snach ale nic więcej. Ostatnio jednak zacząłem robić sie powoli przezroczysty i skrzydełka mi nie działają jak kiedyś. Przyjaciel popatrzył, pokiwał smutno głową i zabrał mnie na ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i naglę CIĘ zobaczyłem, Wiedziałem że to ty, poznałem twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś powtarzając że tak bardzo cierpisz, że tak bardzo tęsknisz,ze nie chcesz już żyć....Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś zrobić, żeby Ci pomoc.Bo nie możesz tak dalej cierpieć, musisz żyć bo wobec ciebie jest jeszcze wiele planów które musisz zrobić. że są gdzieś dzieci którym musisz pomoc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką jak tą która teraz powoduje twój wielki ból. Więc piszę do ciebie mamo ten list, pierwszy i ostatni. Musisz wziąść się w garść,musisz się uśmiechać, żyć, dzielić się radością z innymi. Ja cię bardzo mocno kocham i wiem ze to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. .Każda twoja kolejna łza powoduje że moje skrzydełka znikają. Kiedy ty sie poddasz ja tez zniknę, Tu na górze istnieje dzięki tobie i twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym myślą. Bo kiedy będziesz cały czas tak strasznie rozpaczać to żal zaleje twoje serce, smutek przesłoni ci świat i będziesz tylko myślała o tym co strąciłaś. Zapomnisz o mnie. Nie ,nie zaprzeczaj ze nigdy nie zapomnisz. Pamięć to zachowanie w sobie tych radosnych chwil a ciebie pogrąża smutek-on nie jest dobry. Każdy twój uśmiech to dla mnie radosna chwila. Dzięki tobie mogę zrobić jeszcze tyle dobrego. Żebyś widziała tą radość kiedy znajduję najbliższych ludziom którzy tu trafili...Z twojego szczęścia czerpie swoja sile. Proszę mamo żyj dalej i zachowaj mnie w sercu i myślach. Bo nie długo poza smutkiem nie będzie już tam miejsca dla mnie... Kocham cię mamo..I nie jesteś sama- pamiętaj nie mów że mnie już nie ma! JESTEM. .Zobaczysz mnie w oczach swoich dzieci, usłyszysz w radosnym ich śmiechu, poczujesz kiedy przytulać je będziesz i kołysać do snu.Ja tam zawsze będę, zawsze przy tobie. Zawsze. Tylko proszę żyj mamo bo smutek powoduje że znikam...a wtedy nic już nie będzie..mnie już nie będzie,, ,Kocham cię mamo.

pomaga mi pomógł
trzymaj sie 
mama- ANDRZEJKA ur.w 24 tyg.ciązy (ur.30.11.2006- zm. 3.12.2006)
mama 6 letniej Amelki
i malutkiego Antosia

Re: Jak sobie poradzić po stracie dziecka
Adrianna  
20-04-2007 21:49
[     ]
     
Dziękuje Bardzo ale dlaczego moja Pysiunia. 


Re: Jak sobie poradzić po stracie dziecka
patrycja grzybowska  
20-04-2007 21:35
[     ]
     
musisz zrozumieć ze :Wziąłeś co dałeś
Twoje było Boże
Z żalem z tęsknotą
Znosimy w pokorze.

czytałas list od aniołka ? pewnie nie przesle ci go . Oto on:
" Kochana Mamo" Wiem że mnie nie widzisz,nie słyszysz i nie możesz dotknąć...ale ja jestem..istnieje..w Twoim życiu,snach Twoich,Twoim sercu...Istnieje. Kiedy byłem tam na dole,w twoim ciepłym brzuchu godzinami zastanawialem sie jak to będzie kiedy będę już przy Tobie w tym miejscu o którym opowiadałaś mi gładząć sie po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś spać.Ja wsłuchany w twoje opowieści i kojący twój głos chłonąłem każde słowo,każdą informacje a potem cichutko żeby cię nie obudzić kiedy wreszcie usypiałaś marzyłem. Wyobrażałem sobie to cudowne miejsce i ciebie jak wyglądasz. Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu było dziesięć palców i zastanawiałem sie czy jestem do ciebie podobny...Chyba nie-myslalem-bo ty pewnie jesteś piękna a ja taki dziwny,pomarszczony...no i po co mi dziesięć palców -myślałem? A potem nagle wszystko sie jednego dnia zmieniło. Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. To nie może być prawda- mówiłaś-godzinami . Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz,prosisz i błagasz.A ja nie wiedziałem o co i dlaczego? Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki żebyś poczuła że ja tu jestem i cię kocham, ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej.
A potem nadszedł ten straszny dzień. Zobaczyłem ze ktoś świeci mi po oczach,straszne światło wpadało w głąb ciebie, nie wiem skąd a ty powtarzałaś ze będzie dobrze,musi być. Ale płakałaś -słyszałem. Kiedy nagle wszystko zrobiło się czarne a mnie wciągnęło coś i pchało mocno zrobiło się cicho. Ktoś już trzymał mnie na rękach ale to nie byłaś ty. A potem usnąłem i kiedy otworzylem oczy,wszystko wkoło mnie zalewał błękit w każdych odcieniach. Byłem ten sam-mały,pomarszczony i z dziesięcioma palcami u rąk. Ale ciebie nigdzie nie było. Obok mnie siedział rudy chłopczyk i uśmiechnął sie do mnie. Witaj- powiedział. Gdzie moja mama-zapytałem? I wtedy on opowiedział mi wszystko. Ze nie każde dziecko trafia do swoich rodziców, i ze nie niema związku jak bardzo oni kochali i chcieli,ze teraz tu jest moje miejsce,posrod innych małych Aniolkow.Ze będzie mi ciebie mamo brakowało ale musimy oboje nauczyc sie żyć bez siebie musialem nauczyc sie tak żyć, Nie, nie było mi łatwo,plakałem tak jak ty wtedy i cierpiałem tak jak ty wtedy. Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam wielu przyjaciół,wiele zabawy,wiele radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łace,mamo. Pomagamy starszym ludziom przeprowadzi ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich rodziny,mężow,żony,dzieci żeby mogli się z nimi spotkać. Możesz być ze mnie dumna, mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No..czasem tylko robimy sobie psikusy i troszkę narozrabiamy kiedy skrzydełkami zahaczamy o klomby kwiatów, ale wiesz... jak się bawimy w berka to czasem nas ponosi...Kiedy tu się znalazłem mój przyjaciel wytłumaczył mi też że nie mogę kontaktować sie z tobą osobiście..czasem tylko pojawić sie w twoich snach ale nic więcej. Ostatnio jednak zacząłem robić sie powoli przezroczysty i skrzydełka mi nie działają jak kiedyś. Przyjaciel popatrzył, pokiwał smutno głową i zabrał mnie na ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i naglę CIĘ zobaczyłem, Wiedziałem że to ty, poznałem twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś powtarzając że tak bardzo cierpisz, że tak bardzo tęsknisz,ze nie chcesz już żyć....Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś zrobić, żeby Ci pomoc.Bo nie możesz tak dalej cierpieć, musisz żyć bo wobec ciebie jest jeszcze wiele planów które musisz zrobić. że są gdzieś dzieci którym musisz pomoc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką jak tą która teraz powoduje twój wielki ból. Więc piszę do ciebie mamo ten list, pierwszy i ostatni. Musisz wziąść się w garść,musisz się uśmiechać, żyć, dzielić się radością z innymi. Ja cię bardzo mocno kocham i wiem ze to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. .Każda twoja kolejna łza powoduje że moje skrzydełka znikają. Kiedy ty sie poddasz ja tez zniknę, Tu na górze istnieje dzięki tobie i twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym myślą. Bo kiedy będziesz cały czas tak strasznie rozpaczać to żal zaleje twoje serce, smutek przesłoni ci świat i będziesz tylko myślała o tym co strąciłaś. Zapomnisz o mnie. Nie ,nie zaprzeczaj ze nigdy nie zapomnisz. Pamięć to zachowanie w sobie tych radosnych chwil a ciebie pogrąża smutek-on nie jest dobry. Każdy twój uśmiech to dla mnie radosna chwila. Dzięki tobie mogę zrobić jeszcze tyle dobrego. Żebyś widziała tą radość kiedy znajduję najbliższych ludziom którzy tu trafili...Z twojego szczęścia czerpie swoja sile. Proszę mamo żyj dalej i zachowaj mnie w sercu i myślach. Bo nie długo poza smutkiem nie będzie już tam miejsca dla mnie... Kocham cię mamo..I nie jesteś sama- pamiętaj nie mów że mnie już nie ma! JESTEM. .Zobaczysz mnie w oczach swoich dzieci, usłyszysz w radosnym ich śmiechu, poczujesz kiedy przytulać je będziesz i kołysać do snu.Ja tam zawsze będę, zawsze przy tobie. Zawsze. Tylko proszę żyj mamo bo smutek powoduje że znikam...a wtedy nic już nie będzie..mnie już nie będzie,, ,Kocham cię mamo.

pomaga mi pomógł
trzymaj sie 
mama- ANDRZEJKA ur.w 24 tyg.ciązy (ur.30.11.2006- zm. 3.12.2006)
mama 6 letniej Amelki
i malutkiego Antosia

Re: Jak sobie poradzić po stracie dziecka
marta27  
20-04-2007 21:51
[     ]
     
Każda z Nas inaczej przeżywa stratę na pewno ciężej jest kobietom,które tracą pierwsze dziecko i nikt nie biega po ich domu bosymi stópkami i nie pachnie oliwką i kaszką...
Ja bardzo cieszyłam się z mojego mateusz Boże co ja bym zrobiła gdyby Go nie było.
Jutro pogrzeb 3 letniej dziewczynki , która zmarła na raka chyba na białaczkę....cieszmy się z tego co mamy i żyjmy tak jakby każdy następny dzień miał być ostatni ..... 


Re: Jak sobie poradzić po stracie dziecka
Angel  
21-04-2007 08:46
[     ]
     
Adrianno nie ma takiego lekarstwa które mogłoby nas wyleczyć z żalu i tęsknoty.Podobno czas leczy rany,u mnie za kilka dni po śmierci pierwszego dzieciątka minął 2 latka a bół ,rozpacz,gniew i tęsknota nie zmniejszyły sie ,wręcz przeciwnie -czuje że im więcej dni,miesięcy upływa tym jest gorzej.
Musimy nauczyć sie z tym żyć.J ucze sie tego cały czas...

Dla Twojego Aniołka ['][']['][']['] 
Aga mama Mateuszka (*)23.04 2005 i Igorka (*)16.10.2006

Re: Jak sobie poradzić po stracie dziecka
mamafilipa  
21-04-2007 18:32
[     ]
     
Jak?
Właściwie jest trudno, im dłuższy czas po stracie dziecka tym jest gorzej. Zapewne każda z nas tłumaczy sobie to jakoś, tak aby można było funkcjonować i żyć dalej.
Ja na przykład tłumaczę sobie to tak, iż każdy dzień na ziemi przybliża mnie do ponownego spotkania z synkiem. Troszkę to pomaga, choć te słabsze dni też bywają.
Życzę tobie, abyś znalazła złoty dla siebie środek, który pomoże Ci przezwyciężać te trudności losu.
Serdecznie pozdrawiam AGA 


Re: Jak sobie poradzić po stracie dziecka
kurczak  
24-04-2007 18:09
[     ]
     
dobrze, ze Patrycja przekazala Ci cudowny list od Aniolka... jak ktos mi go wczesniej przeslal, nie bylam w stanie przeczytac go w calosci od razu, czytalam na raty zalana lzami...
teraz? czytalabym wzruszona z sercem w gardle...ale przeczytalabym w calosci...
to czas...
nie znaczy, ze nie cierpie, nie placze... ale w pewnym sensie pogodzilam sie z tym co sie stalo... zrozumialam...

po raz kolejny przekopiuje post z 5 marca... pomoglo:
"5.03.2007 r.
Dziś w nocy nie mogłam spać--- wina księżyca. Zmęczona i zła zeszłam po wino i 2 kieliszki, obudziłam męża i wypiliśmy razem po lampce, abym szybciej mogła zasnąć. Bardzo dawno nie piłam alkoholu więc szybko poczułam uderzenie wina i otworzyłam się. Poruszyłam temat naszej Córeczki, który to temat jest dla nas bardzo bolesny i mimo tego, że Córeczka jest w naszych serduszkach, rzadko o Niej rozmawiamy. Zaczęłam płakać
i pytać męża o jego uczucia. Powiedział, że często myśli o naszej Córeczce
i zastanawia się dlaczego ona? dlaczego my? A ja wtedy mu powiedziałam, że chore dzieci muszą się rodzić i muszą mieć rodziców. Córeczce było pisane 20 tygodni życia a nam zaszczyt bycia jej rodzicami. Dziś cieszę się, że ją miałam, choć nie było mi dane Ją przytulić czuję się MAMĄ- MAMĄ MOJEGO ANIOŁKA. W końcu zasypialiśmy... obudził mnie rozładowujący się telefon komórkowy... spojrzałam na pulpit a tam data-- 5 marca 2007... godz. 1.20... Dokładnie 6 miesięcy temu straciłam Córeczkę...o godzinie 17.20 choć zmarła wcześniej...może o 1.20... i poczułam, że jest z nami... naprawdę... teraz marzę aby mi się przyśniła..."

pozdrawiam 


Re: Jak sobie poradzić po stracie dziecka
paulina812  
25-04-2007 11:17
[     ]
     
Mi co jakiś czas przychodzą do głowy nowe myśli. Na początku byłam zła na synka, że umarł, że nie chciał z nami być. Potem pomyślałam, że Bóg za coś mnie ukarał, potem, że tak chciał. Ale tę ostatnią myśl szybko odrzuciłam. Jakiś czas temu podawali w TV, że pijani sąsiedzi zamordowali siekierą 4 letnią dziewczynkę. Czy Bóg tak chciał? Wątpię. Więc pewnie nie chciał też zabrać mi synka. Teraz wolę się nad tym nie zastanawiać - dlaczego...
Mi pomaga chodzenie na cmentarz, posiedzę sobie przy grobie, nawet 2 godziny i wtedy się uspokajam. Nonstop palą się też znicze, żeby mój synek wiedział, że o nim pamiętam.
Tak do końca pewnie nigdy sobie z tym nie poradzę, 26.01.2007 roku serce pękło mi na pół i świat mi się zawalił. Teraz się z tego zbieram, ale chyba nie starczy mi życia żeby w pełni się z tego otrząsnąć. 
Paulina, mama Aleksandra (2002), Wiktorka (40 tc *+2007) i Krzysia (2008)

Re: Jak sobie poradzić po stracie dziecka
Adrianna  
25-04-2007 14:40
[     ]
     
Dziękuje bardzo ja też chodzę codziennie na cmentarz.Moja Pysia urodziłą się 3.05 takie śwęto że już nic nie powinno jej się stać a jednak.Jest strasznie ciężko i jest mi zle nie może się pogodzić z tym wszystkim. 


Re: Jak sobie poradzić po stracie dziecka
maria  
26-04-2007 21:25
[     ]
     
Adrianno, bardzo ci współczuję. Zwłaszcza boli mnie jak czytam o serduszkowych dzieciach, bo wyobrazam sobie co przechodziliscie wszyscy i przez co przechodzicie teraz. Moja córeczka tez miała serdunio jednokomorowe (niewykształcona prawa komora). Mam znajomych z kliniki, których synek jest własnie przed druga operacja na HLHS lada dzien ma przyjsc wezwanie. Oni mnie wspierali po odejsciu Amelki. A ja nie potrafie nie myslec o ich synku, jak sie czuje.
Pytasz sie jak pozwolic Patrycji odejsc? Nie wiem. Mi pomogło pożegnie sie choc juz nie zyła i swiadomosc ze raz dałam jej zycie i ona teraz bedzie zyła na wieki, ze ona zyje cały czas. Widzi mnie, słyszy, moge do niej mówic. Pomogło mi to ze ona jest.
Dlaczego tak? - staram sie nie pytac. Nie musiało to miec sensu. Poprostu sie stało. Nie ma sprawiedliwosci na ziemi i sensu. Moze Bóg nie chciał. Ale moze pomoze, by dało to dobre owoce, a nie przeszło na marne...
Przez ok 2 miesiace u mnie było najciezej, az weszłam na forum. Tu poznałam pewna aniołkowa mama z która duzo mailowałam (tez serduszkowa).
życzę ci duzo sił
mamaAmelki 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora