dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> CHORE DZIECKO
Nie jesteś zalogowany!       

Rodzina a chore dziecko
Madziulec  
24-04-2005 16:43
[     ]
     
Wiem, ze temat był wielokrotnie poruszany na forum Chore dziecko, ja jednak chciałabym opowiedzieć tu swoja historie...
Jak wiecie Michałek nie jest specjanie chory - ma tylko poważne problemy z nerkami, które jeśli sprawe sie zaniedba groza transplantacja tychze. Ale ja dbam... No wlasnie JA....
Ja latam do lekarzy, szukam informacji, szukam potwierzdenia, ze jest tak, jak mowia, szukam mozliwosci innych konsultacji...
W tym wszystkim wspieraja mnie tylko moi rodzice. Nie ojciec dziecka.

Czasem mam wrazenie, ze wstydzi sie jego choroby. I nie chce mowic o tym, ze Michal jest na cokolwiek chory. Tak samo jak nie mowi o tym, ze Michal chodzi na rehabilitacje, ze ma problemy neurologiczne. A przeciez to moja praca, ciezka, wyprowadzila go z asymetrii. Ojciec dziecka nie zrobil nic w tym kierunku, nawet nie potrafil zrozumiec, ze Michas wymaga innego noszenia niz pozostale dzieci....

Rodzina ojca dziecka tak samo - nie wykazuja zainteresowania, zapytaja, owszem, ale jest to bardziej chyba z grzecznosci niz z rzeczywistego zainteresowania.

Czy czesto zdarza sie, ze ktores z rodzicow wypiera sie choroby dziecka????
 


Re: Rodzina a chore dziecko
ewamonika1  
25-04-2005 10:57
[     ]
     

Magdo,
zastanawiałam się, czy się odezwać w tym wątku, gdyż to, czego zaznałam i zaznaję ze strony A. w kwestii wsparcia przy ułomności Piotrusia, mogę śmiało ocenić na 6+, więc pewnie powinnam siedzieć cicho.
Choć różnimy się w błahostkach, w kwestiach priorytetowych na szczęście idziemy w tym samym tempie i dochodzimy do podobnych wniosków. Dlatego np. decyzję o odstąpieniu od operowania Piotrusia uznaję z czystym sumieniem jako naszą wspólną. Nikt nie musiał na nikogo wpływać, narzucać swojego zdania. Na szczęście. Trudno byłoby nam potem żyć z myślą, że druga strona popełnia błąd i że ktoś musi ustąpić, a chodziłoby przecież o zdrowie naszego dziecka.
Kiedyś pomyślałam sobie, że nawet gdyby cały świat uważał, że robimy źle, tak naprawdę nie jest to tak istotnie, jak nasze życie w przekonaniu, że jako rodzice Piotrusia wspólnie już wiemy, co mamy robić, a czego nie.

Co do wstydu czy niedopuszczania do siebie myśli o chorobie dziecka (przez mężczyzn), wiem, że to czasem tak wygląda. Ale wierzę głęboko, że przemawia przez nich bardzo silna chęć posiadania zdrowego dziecka, pokazania światu, że udało im się "stworzyć" silnego potomka, który będzie "przedłużeniem rodu".
Pamiętam, że kiedyś szliśmy do znajomych A., którzy nie wiedzieli jeszcze o dłoni Piotrusia. Poprosiłam A., żeby wspomniał o tym, aby później nie było konsternacji, przyglądania się i dużo za długiej ciszy, której nie znoszę w takich chwilach.
Słyszałam tę rozmowę - dla nie komunikat brzmiał jak informacja o opryszcze lub większym skaleczeniu. Szybko, krótko, bez emocji. Byłam trochę zaskoczona, bo wiem, że serce A. przeżywa to dużo bardziej, ale szybko zrozumiałam, że - wg facetów - na zewnątrz tak trzeba. Dla siebie, ale również dla nas - partnerek.
Bo co by było, gdyby dwie strony przeżywały za bardzo?

e.

 
---------------
http://www.wady-dloni.org.pl/


Re: Rodzina a chore dziecko
Timciak  
26-04-2005 16:37
[     ]
     

Moj mąż pod tym względem jest naprawdę super. To On najlepiej zareagował na wiadomość o rączce Myszki. I kiedy moi rodzice byli w szoku i czekali, aż mnie przewiozą po cesarce na salę, powiedział im, ze dla nas najważniejsze jest to, że Małgosia jest. On zdecydował, że sam mi powie, ze Małgolka nie ma paluszków, kiedy lekarze zastanawiali sie czy mi powiedzieć zaraz po porodzie. Miałam cesarke, więc po wyjęciu z brzucha zabrali ją do pokoju noworodków i to mąż widział ją pierwszy.
Później gdy ja byłam w szpitalu poinfrmował cały świat, że Myszka już jest i że ma chorą rączkę. My staramy się wszystkim mówić, że Mycha ma wadę dłoni, właśnie by uniknąć konsternacji i żeby znajomi traktowali to normalnie. Także teraz, kiedy ja się zamartwiam, jak to będzie w przedszkolu, szkole itd. mąż mnie uspokaja, mówi, że damy radę i Małgonia da sobie radę.

U nas, jeśli chodzi o rodzinę, to jedna babcia przeżyła bardzo chorobę Małgosi. Bardzo ją kocha, ale strasznie ją boli, ze to właśnie Małgosia jest chora. Właściwie do tej pory nie bardzo może o tym mówić, bo zraz płacze, co mnie napawa już pewnym niepokojem, jak to będzie gdy Małgosia będzie większa. Gdy zdarzy jej się coś niemiłego babcia zamiast pomóc, pocieszyć, wytłumaczyć, będzie płakała razem z dzieckiem? A może to po prostu kwestia czasu i babcia potrzebuje go więcej??

Druga babcia i dziadek to temat na książkę. Oni paktycznie nie interesują się Mychą. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że nie spełnia ich oczekiwań jako wnuczka. Skoda gadać. 
Magda gg1178884







http://www.stepinska.republika.pl/

Re: Rodzina a chore dziecko
MAJ  
27-04-2005 16:36
[     ]
     

Madziulec :-)
Wielu mężczyzn ma problem z wyrażaniem swoich emocji, czasem trzeba ich do tego zachecić! Czy próbowalaś rozmawiac ze swoim mężem o tym jak on przeżywa chorobe waszego dziecka i jak ty odbierasz jego zachowanie.
Rezerwa w zachowaniu rodziny twojego męża może wynikać z lęku i nieumiejetności znalezienia sie w tej sytuacji.
Może warto żebyś spróbowała powiedzieć mężowi i jego rodzinie czego od nich oczekujesz! Wtedy może nie będziesz się czula taka samotna :-) 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora