dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ARCHIWUM
Nie jesteś zalogowany!       

terminacja
magda3  
21-10-2009 19:15
[     ]
     
Witam

ponownie, dziewczyny jak znosicie strate swoich dzieci?Ja juz nie wytrzymuje niedługo bedzie

dzien wyznaczonego terminu porodu 27.10miał urodzić sie moj piękny synek Marcyś, ale tak nie

będzie.Boję sie tego dnia, mam do siebie żal i czuje ból ze zdecydowałam sie na

terminacje.Mam pytanie do was jeszcze jak z waszą wiarą czy wierzycie w Boga, ja chodze do

kościoła ale nie przyjmuje komuni św.boje sie pojśc do spowiedzi.Nie wiem moze zle zrobiłam,

może Bóg wie których rodzicow obdarować takimi dziećmi jakimi są nasze aniołki(chodzi mi o

dzieci z wadami)Nie wiem co pisać,poprstu czuje potrzebe zeby sie z kims

podzielić.Przepraszam za chaotyzm.Zapalam światełko dla naszych aniołków(*)(*) 

Ostatnio zmieniony 21-10-2009 19:22 przez sarna3

Re: WITAM
Wera  
21-10-2009 19:24
[     ]
     
Witaj! Bardzo mi przykro

że twoje dziecko było chore. Nie wiem jak to jest w twojej sytuacji bo w takiej nie byłam.

Moja córeczka urodziła się martwa w 36tc. Była zdrowa. Myślę, że Bóg nie ma z tym nic

wspólnego że akurat Twoje dziecko było chore. Nie powiem ci co powinnaś zrobić, jeśli

czujesz taką potrzebę idź do kościoła i porozmawiaj z Bogiem. Ja tak robiłam wiele razy

nieraz miałam wrażenie że prowadzę monolog, że nikt mnie tam nie chce wysłuchać. Jednak On

tam jest i usłyszy, pomoże, wybaczy...Przytulam. 
mama
Aniołka(25.04.2005r. 8tc)
Helenki ur-zm.25.03.2009r.36tc
Iskierki(20.02.2012r. 7tc) i ziemskiej trójeczki

Re: WITAM
mamaM  
21-10-2009 19:27
[     ]
     
Magdo u mnie to

jest różnie, jednego dnia lepiej innego gorzej. Ja przewidywany termin mialam 28 wrzesnia,

Mikolaj urodzil sie w czerwcu, też był bardzo chory. We wrzesniu poszlam do niego na

cmentarz, zapalilam znicz, pomodlilam sie. Wieczorem wtulilam sie w meza i dlugo plakalam.


Kazdy dzien jest inny, są takie że płakałabym od samego rana, są takie że uśmiecham się

nawet na cmentarzu.
W Boga wierze, byłam na Niego przez chwile obrażona ale mi przeszło,

mam nadzieję że w najbliższym czasie da mi dzieciątko, ziemskiego brata lub siostrę dla

mojego Aniołka Mikołaja. Wkońcu mam teraz u Niego swojego małego człowieczka :)

Wiem

że jest cieżko...
Przytulam.

Światełko dla Twojego Maluszka [*] 

Mama Mikołaja(ur.zm.24tc)
(*)(*)(*)
http://mikolajjarzyna.pamietajmy.com.pl

Ostatnio zmieniony 21-10-2009 19:29 przez olka

wada
Francesca  
21-10-2009 20:26
[     ]
     
A jaką

wadę miał Twój synek? 
http://ku-pamieci-mojej-coreczki-wiktorii.blog.onet.pl/2009/11/06/historia-wiktorii/

Re: wada
magda3  
22-10-2009 09:14
[     ]
     
Witam mój synek mial

agenezję ciala modzelowtego i NT,pewno powiesz mi że dzieci z tą wadą żyją -tak wiem, ale

bałam sie co będzie z moim dzieciątiem jakie bedzie go czekało życie i jak bedzie mu ciężko

w życiu kiedy to mnie zabraknie zapalam płomyk dla mojego aniołka(*)(*) 


Re: terminacja
angel.mp  
21-10-2009 20:30
[     ]
     
Witaj

madziu3 jeśli masz ochotę pogadać to pisz angel.mp@interia.pl
Ja miałam żal do Boga do

siebie obwiniałam się za chorobe mojej córeczki . Ale wiem że będąc z Bogiem jestem bliżej

mojego Aniołka.
Pamietaj i kochaj to jedyne co możemy teraz zrobić 
angel.mp
Mama Emikli (+02,10,2009)aniolkowych kruszynek (+10 tydz) (+7 tydz )(+ 5 tydz) i ziemska mam Eryka
Ciocia aniołka Natanielka(+14.11.2012 )
http://emilkapiniaz.pamiet

Re: terminacja
andzias2  
21-10-2009 21:10
[     ]
     
Droga

Magdo,bardzo wspolczujeTobie straty syneczka, ale takze tego zemusialas stanac przed takim

wyborem. To jest okropne ze matka,ktora nosi ukochane dziaciatko pod sercem musi podejmowac

takie decyzje. Staraj sie nie myslec o tym czy postapilas slusznie czy nie,tylko staraj sie

myslec,ze Twoj syneczek jest szczesliwy TAM.Moja wiara w Boga po smierci Olguni wzmocnila

sie, wierze,ze jest blisko Boga,ze jest szczesliwa i ze nadejdzie taki dzien kiedy bedziemy

juz razem na wieki.Jesli chodzi o spowiedz to zalezy od tego do jakiego ksiedza mialabys

isc, jesli znasz jakiegos fajnego,wspolczujacego, takiego ,ktory stara sie zrozumiec

drugiego czlowieka , to czemu nie. Nie wiem skad jestes, ja jestem z Poznania i znam jednego

super ksiedza, zawsze wracalam od niego podbudowana, mowilam mu o wadzie mojej coreczki

jeszcze jak bylam w ciazy, bylam tez u niego po jej smierci i zawsze cieszylam sie ze moglam

z nim porozmawiac. 
Ania mama Olguni ur.04.02.2009-zm.07.04.2009, Amelki ur.2006 i małej nadzieji-Noemi 11.03.2010

Re: terminacja
uliczka7711  
21-10-2009 23:07
[     ]
     
Witaj, ja również zadaje sobie pytanie jak to z tym wszystkim jest, z jednej strony to ja

czuję się poszkodowana bo to mnie trafiło się chore dziecko, to ja musiałam podjąć trudną

decyzję, z drugiej strony to ja jestem tą złą bo ja zadecydowałam o terminacji, ja zabiłam i

mnie Bog powinien ukarać ale czy jest gorsza kara od tej co przeżyłam, to co się stało będę

pamiątać do końca życia, każdego dnia mam wrażenie że Bóg to mnie jeszcze ukaże, ale

chciałabym żeby to mnie ukarał a nie moje dziecko którego tak bardzo pragne, może właśnie

ukarze mnie w ten sposób że już nigdy nie będę miała następnego dziecka.W całej tej historii

nie widzę żadnego sensu, gubię się i nie wiem z kim mam rozmawiać, księdza się boję, Bóg

być może wysłucha mnie a co dalej...? 


Re: terminacja
jolek  
22-10-2009 06:49
[     ]
     
Terminacja to

bardzo trudna decyzja -dialog z Bogiem też jest trudny ,ale chyba bardzo potrzebny .
Twój

synek wie ,że bardzo GO kochasz -poprostu to czuje i On kocha Ciebie .
Pielęgnuj swoją

miłość -bo ON jest częścią Ciebie i tak będzie do końca.
Twojemu synkowi posyłam

migoczące światełko (*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)
Ciebie przytulam bardzo mocno 
mama Kasieńki

Re: terminacja
karolina_23  
22-10-2009 08:09
[     ]
     
Droga Magdo... pamiętaj, że Bóg jest miłosierny i wybacza nam

wszystko... Czasami w pośpiechu, lub za czyjąś namową robimy różne rzeczy, które niekiedy

później żałujemy. Kiedyś na tym forum chciałam kogoś odwieść od terminacji bo nie chciałam,

by ta osoba kiedyś tego żałowała, ale źle zostałam zrozumiana - może nie takich słów użyłam

jak było trzeba.
Trzymaj się, pamiętaj, że twój aniołek zawsze będzie z Tobą i mocno cię

kocha - tak mocno jak ty jego. 
Mama Aniołka Mateuszka (+ 24 paź. 2007), Amelki (31.12.2008) i Agatki (16.07.2011).
Ostatnio zmieniony 22-10-2009 08:10 przez karolina_84

Re: terminacja
buleczka  
22-10-2009 09:07
[     ]
     
Witaj

Madgo,
oczywiście że podjęcie decyzji o terminacji nie jest łatwą sprawą. I nawet jeśli

napiszę że nie powinnaś mieć do siebie żalu, to ten żal nie zniknie dopóki ty nie będziesz

tego chciała. Nie wiem jaką wadę miało twoje Maleństwo, ale skoro podjełaś tę decyzję to

napewno nie było innego wyjścia z sytuacji i sama doskonale o tym wiesz.
Ja byłam

najpierw zła na Boga, że wogóle do tego doszło, że moje ukochane i wyczekane dziecko jest

tak silnie obciążone wadą, wadą w którą chyba ja sama nie bardzo chciałam wierzyć gdy byłam

w ciąży. Że się dusi na moich oczach a ja nic nie mogę zrobić aby mu pomóc, właściwie to

nikt nie może, nawet lekarze.
Były czasem wyrzuty sumienia, że myślałam w ciąży tylko o

sobie. Chciałam mieć dziecko, czekaliśmy na nie ok3-4 lat. Chcieliśmy bardzo go mieć, chyba

tylko Bóg jeden wie jak bardzo. Tak bardzo że nie wykonaliśmy terminacji, uczepiliśmy się

tych słów, tych lekarzy którzy twierdzili że to nic poważnego, że będzie dobrze. Pojawiły

się wyrzuty że przez mój egoizm i chęć posiadania mój Synek teraz cierpi, że może dla jego

dobra trzeba było wtedy słuchać uważniej i zaufać innym, bo wtedy to tylko ja bym cierpiała

a nie ja i mój Syn.
Nie wiem czemu my, nie wiem czemu on był takim dzieckiem 1:1.000.000,

nie intubacyjnym. Nie wiem czemu akurat nas to spotkało i wcale się nad tym nie zastanawiam,

przynajmniej teraz.

Nie zrozum mnie źle. Ja nie żałuje że Tomuś był ze mną, z nami,

bo w życiu nie byłam tak szczęśliwa jak z nim.
Ale w życiu nigdy też się tak nie bałam o

nikopgo jak o niego, nigdy tyle nie paliłam, i nigdy nie łykałam tylu środków na uspokojenie

co wtedy, choć one działały chwilowo ale wcale nie zmieniały uczuć i sytuacji, nie łatwo

jest patrzeć jak twoje dziecko umiera na twoich oczach, nie łatwo czekać i błagać żeby tym

razame również zaczoł żyć. Nie łatwo słuchać jak mówią że twój syn powinien nie wychodzić z

OIOM ale w sumie dla niego to bez różnicy bo szansa na przywrócenie go do życia po

reanimacji zależy wyłącznie od niego i jest taka sama na śródku ulicy jak na OIOM, czyli

prawie żadna.
Mój Syn odszedł bo odejść chciał bo mu na to pozwoliłam, kazałam mu wybrać

i żyć tam gdzie chce, a on poprostu umarł, więc najwyraźniej tam jest lepiej. W to wierzę i

chcę wierzyć.
Jestem wdzięczna, że mój Syn żyć dla mnie chciał, bo to był dla niego

cholerny wysiłek, a żył 8 m-cy. Za każdą sekundę dziękuję każdego dnia, i każdego dnia

przepraszam że żyć mu kazałam w tej męczarni.

Teraz mało się udzielam na forum ale

wcześniej dużo pisałam w swoim i w innych wątkach, jeśli masz ochotę to je odszukaj i

poczytaj jeśli to ci pomoże.
Jeśli chcesz to pisz, odpiszę choć bywam

sporadycznie.

Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo siły 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: terminacja
magda3  
22-10-2009 09:25
[     ]
     
witam,wiesz po

przeczytaniu twojego postu mam do siebie żal ze tak postąpiłam jestem wyrodną matka skazując

swoje dziecko na śmierć.powiem ci tylko że urodziłam go sama w szpitalnym kiblu to nie do

opisania przeżycie, a stało sie to dlatego bo położna chciała jeszcze spać a mi powiedziała

ze jeszcze nie krwawie i poszla dalej spac.Trzymałam moje maleństwo jeszcze żywe patrzyło

tak na mnie litościwie jakby mi chciało powiedziec mamusiu czemu to zrobiłaś:(Był takim

ślicznym chłopczykiem 


Re: terminacja
buleczka  
22-10-2009 13:30
[     ]
     
Magdo,
źle mnie zrozumiałaś. Nie masz najmniejszych powodów aby mieć do siebie żal.

Wbrew pozorom dałaś dziecku lepsze życie niż tu miałoby kiedykolwiek. I sama wiesz o tym

doskonale!
Jesteś katoliczką i wierzysz w Boga, wnioskuję z tego co pisałaś. A zatem

wiesz doskonale że życie na ziemi jest chwilowym pobytem, dla jednych krótszym a dla innych

dłużym. Wiesz też że pierwi ludzie trafili na ziemię za karę, po to aby zatęsknić za Bogie,

aby docenić to co stracili, aby odbyć tu karę po której wrócą do Domu, do Ojca i do Raju,

który dla nich stworzył. Nigdzie nie ma mowy że to życie miało być sielanką trwającą

wiecznie. Śmierć jest zatem powrotem do Domu, jest nieunikniona i czeka każdego z

nas.
Twoje Dziecko poprostu wróciło tam wcześniej, i napewno jest bezpieczniejsze niż tu

z Tobą byłoby kiedykolwiek, bo tam nie ma głodu, krzywdy i cierpienia.

Może to głupio

zabrzmi, ale tak właśnie myślę.

Owszem podpisałaś zgodę na terminację ciąży co

spowodowało niewątpliwie wczęśniejszą śmierć twojego Malęństwa.
Ale czym niby różnisz się

ode mnie?
Ja urodziłam Dziecko, walczyłam o jego życie. Patrząc z perspektywy czasu - jak

ślepy, głuch i niekumaty debil nie chciałam wierzyć w to co mówią, choć doskonale wiedziałam

co do mnie mówią.
Tomek dusił się prawie codziennie. Wiem jaki to widok, gdy trzymasz

dziecko w ramionach a ono patrzy na ciebie, takim słodkim błagalnym ale i radosnym

sspojrzeniem, patrzy na Mamę i uśmiecha się, ty skaczesz do góry z radości i szczęścia, a

ono za chwilę robi się szare, fioletowe, szare, szare aż staje się zielone i czujesz jak

serduszko bije wolniej, wolniej aż bić przestaje. Masakra to mało powiedziane... I chyba nie

ma takich słów które mogą opisać to co wtedy się czuję. I o tym też wiesz.
Ty panikujesz

a wszyscy mają to w dupie "jak będzie chciał żyć to żyć będzie".

Mówisz że

jesteś wyrodną Matką bo podpisałaś zgodę na terminację.
To ja też jestem wyrodną Matką bo

niewątpliwie sama skazałam Syna na śmierć, jakby na to nie patrzeć. Podpisałam 29.01.2008

zgodę na wykonanie tracheotomii. Podpisałam choć wiedziałam że mój Syn ma raptem 5% szans na

przeżycie zabiegu, 5% że jeszcze zobaczę go żywego.
Uwierz mi, żadnym pocieszeniem jest

fakt że nie było innego wyjścia, że bez tego zabiegu mógł umrzeć w każdej chwili, bo

codziennie umierał i ożywał, żadnym pocieszeniem jest fakt że lekarze przynieśli ten papier

ze łzami w oczach prosząc o podpis, i żadnym pocieszeniem jest fakt że się wachałam, że

trzesły mi się łapy i płakałam. Nic nie zmieni tego że to podpisałam, nawet fakt że bez tego

i tak by umarł.

Zmiana sytuacji nie zmienia rzeczywistości i wcale nie jest z nią

łatwiej.

Zrobiłam to samo co ty, tyle że parę miesięcy później.

Wierzę że to

spojrzenie, którym patrzył na mnie ostatni raz, i to samo które miało w oczach twoje

Maleństwo, to jedynie miłość którą do nas czuły nasze Dzieci i podziękowanie za okazane im

czucie dopóki były z nami. 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
Ostatnio zmieniony 23-10-2009 17:34 przez buleczka

Re: terminacja - magda3
anna21  
11-01-2010 10:00
[     ]
     
Witaj,
Doskonale cię rozumiem.tez przeszłam piekło

terminacji ciązy. Też urodziłam w nocy pod prysznicem ponieważ położna kazała mi czekać aż

mi wody odejdą. Nie docierały do niej informacje że mam BEZWODZIE i z tego powodu tam się

znalazłam. Ze wody nie odejdą bo ich nie ma. Prosiłam by wezwała lekarza - nie zrobiła tego

bo była noc. Dopiero o 4 nad ranem gdy stałam naga zakrwawiona w brodziku i rodziałam -

położna przyszła zaspana i zrobiła awanturę. Nigdy nie czułam się tak beznadziejnie jak

wtedy. Trudno opisać co czułam. Wstydziłam się komukolwiek o tym opowiedzieć bo położna

poprostu mnie upokorzyła i upodliła dając do zrozumienia jak wszystko zależy od niej. Terez

widzę że nie byłam wyjątkiem. Zastanawia mnie tylko gdzie one miały serce? Przecież to

właśnie kobiety powinny nas rozumieć i wspierać, pomagać. Cierpiałam 14 godzin ból

fizyczny jeszcze gorszy psychiczny. A cierpienia są tym większe kiedy wiesz że nie

przytulisz dziecka do siebie.
Straciłam synka.
Bardzo tęsknię i cierpię

nadal.
Dziś powinnam mieć duży brzuch i jeszcze 6 tygodni do porodu przed sobą.
Czuję

pustkę i żal.
anna21 

Ostatnio zmieniony 11-01-2010 10:19 przez anna21

Re: terminacja
patrycja grzybowska  
11-01-2010 14:21
[     ]
     
kochana trzymaj sie , bedzie dobrze , musisz miec siłe dla Aniołka 
mama- ANDRZEJKA ur.w 24 tyg.ciązy (ur.30.11.2006- zm. 3.12.2006)
mama 6 letniej Amelki
i malutkiego Antosia

Re: terminacja
jolek  
11-01-2010 15:30
[     ]
     
Aniu -Magdo

bardzo mi przykro -nasza rzeczywistość w szpitalach jest okrutna ,a ludzie tam pracujący

-chyba w większości powinni nosić czarne fartuchy (choć wiem są wyjątki i dla tych wyjątków

ukłon)
Decyzja którą musiałyscie podjąć była bardzo trudna ,ale wiem ,że Wasze dzieci są

częścią Was i kochają Was bardzo .
Przytulam Was dziewczyny bardzo mocno do serducha i

życzę sił tych fizycznych i psychicznych .
Dla Waszych dzieciaczków zapalam światełka we

wszystkich kolorach

tęczy.
(*)~(*)~(*)~(*)~(*)~(*)~(*)~(*)~(*)~(*)~(*)
(*)~(*)~(*)~(*)~(*)~(*)~(*)~(*)~(*)

~(*)~(*) 
mama Kasieńki

Re: terminacja do magdy
atusia13  
11-01-2010 17:23
[     ]
     
To

prawda często mamy do czynienia w szpitalach z osobami bez powołania, co powoduje, że

czujemy się bez pomocy, zostawione same sobie. Ja szukałam wsparcia w 4 szpitalach , nikt

nie chciał mnie przyjąć do porodu gdy dowiedzieli się, że dziecko jest z wadą mózgu bez

szans na przeżycie porodu. Nie powinnam może zabierać tu głosu, bo ja nie terminowałam

ciąży. Domyślam się co czułaś, to straszne gdy się dowiadujesz o wadzie i to takiej nie

dającej szans. Nie wiem jak masz żyć dalej o tym nigdy nie zapomnisz. Któraś z mam

proponowała Ci spotkanie z księdzem, to dobry pomysł i nie wiem czy nie jedyny, który z

czasem na pewno pomoże dalej żyć. 
Beata
Mama Marcelka z wadą letalną ur.14.05.2009 - zm 24.03.2011 http://funer.com.pl/epitafium,marcel-wysocki,5849,1.html

Re: terminacja
zwyklababa  
09-01-2016 22:48
[     ]
     
hmmmm... nie wiem czy ten temat jest jeszcze aktualny, czy ktoś to czyta albo odpowie. Szukam osób, które przeszły to co ja i mogą mnie zrozumieć. Póltora miesiąca temu urodziłam martwą córeczkę bo podpisałam zgodę na przerwanie jej życia we mnie. W 20 tygodniu ciąży. Rodziłam ją długo. Urodziłam nad basenem w sali na podłodze. Dwa łyżeczkowania. Potem okazało sie, ze nieskuteczne, kolejny szpital, kolejny zabieg. Żyję, moja córka nie. Gdy się obudziłam z narkozy czułam ulgę. Jakby się nic nie stało. Jakby wszystko mogło wrócić do normy. Nie mogło. I nie wróci. Już nigdy nie będę taka jak przedtem. Taka jak przed Jej śmiercią. Ludzie, którzy nie znają mnie takiej, jaka jestem po Jej śmierci nie znają mnie wcale. Bo zmieniło mnie to na zawsze.
Są różne dni. Na poczatku było strasznie dużo płaczu, bezsenność, razem przepłakane noce. Potem czasem spokój wiekszy, czasem przepłakane znowu.
Szukam osób które przeszły to samo, które wiedzą jak to jest, czują to co piszę.
Jedno wiem. Chociaż strasznie żałuję, chociaż decydowałam częścia siebie, tą racjonalną, to tego się już nie da odwrócić. Bo Ona już nie żyje i nigdy nie będzie żyła.
Bardzo ważne dla mnie było, ze byłam u spowiedzi, otrzymałam rozgrzeszenie. Wiem że jest Jej dobrze u Kogoś, kto potrafi Ją kochać tak, jak ja nie umiałam. Wiem też że Pan Bóg nie patrzy na mnie jak na k0goś gorszego. Ale ja patrzę. Czuję się gorszym gatunkiem człowieka, bo nie potrafiłam wygrać walki ze sobą zeby moje dziecko miało szansę sie urodzić wtedy, gdy miało.
Ciężko. I niby łatwiej ale nie łatwiej. Inaczej. 


::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora