- 24-10-2006 08:39 Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? (laura)
- 24-10-2006 09:34 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (zorka)
- 24-10-2006 12:15 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (kamila)
- 24-10-2006 20:15 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (Alkione)
- 24-10-2006 22:25 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (edyta7705)
- 25-10-2006 09:03 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? (Anka)
- 25-10-2006 10:13 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (Wioletta)
- 25-10-2006 15:38 Re:
Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? (basiamamalaury)
- 26-10-2006 13:56 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (mamusia37)
- 26-10-2006 15:31 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? (tynka)
- 09-11-2006 17:41 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (Kozica)
- 09-11-2006 22:44 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? (ola)
- 17-11-2006 11:39 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (maria)
- 18-11-2006 11:33 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? (Robert Chojnowski)
- 20-11-2006 14:20 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (EDYTKA)
- 20-11-2006 22:42 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (Anetawr)
- 23-11-2006 12:03 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (NATALIA)
- 02-06-2008 23:22 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (squire)
- 03-06-2008 11:35 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób,
że jego dziecko odchodzi? (buleczka)
- 03-06-2008 12:47 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (lela24)
- 05-06-2008 09:50 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? (aneczka1983r)
- 05-06-2008 13:35 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (DorotaW)
- 05-06-2008 14:19 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (ankabo)
- 24-06-2008 22:13 Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? (madlen30)
Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? | |
|
laura  
24-10-2006 08:39 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Serdecznie dziękuję za tą stronę. 10 lat temu urodziłam bliźniaki:
dwóch chłopców ale o dwa miesiące za wcześnie. Pierwszy z synów zaraz po porodzie pojechał
na OIOM ale szybko nastąpiła poprawa. Drugi syn był zdrowy i miałam normalnie, o czasie
wyjść z nim do domu. Po tygodniu, nagle w ciągu kilku godzin moje dziecko po prostu
umierało. Pojechał na OIOM w stanie krytycznym, okazało się, że to posocznica. Walczył przez
3 tygodnie, ale niestety nie udało się. Ja byłam w szpitalu i nie mogłam do niego jeździć,
tak bardzo się bałam, że już nie zdążę go zobaczyć... Jego stan był ciągle bardzo ciężki i
przez te 3 tygodnie żyłam jak w jakimś okropnym koszmarze. Kiedy tylko wyszłam ze szpitala
zaraz pojechałam do mojego maluszka, był taki bezbronny, serce mi pękało, że nie mogłam mu
pomóc. Był nieprzytomny, ale kiedy do niego mówiłam próbował otworzyć oczka... Mimo, że
upłynęło tyle lat ja wciąż mam ten widok przed oczami. Niestety to była moja pierwsza i
ostatnia wizyta w tym szpitalu. Mój syn zmarł wieczorem a szpital nawet nie raczył mnie
powiadomić. Zastanawiam się tylko, że ja jako matka, która byłam tak emocjonalnie z nim
związana nie poczułam w tym dniu jakiegoś niepokoju, a nawet wręcz przeciwnie: mimo
ogromnego stachu o moje dziecko, te ciągłe myśli, czy on żyje, w ten wieczór byłam jakaś
spokojniejsza, jeśli można to jakoś tak ująć. Proszę, napiszcie mi czy w Waszym przypadku
miało miejsce jakieś staszliwe przeczucie że z Waszym dzieckiem dzieje się coś bardzo
złego?
|
Ostatnio zmieniony 24-10-2006 08:41 przez magdalena |
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
zorka  
24-10-2006 09:34 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Na mnie spadł właśnie spokój w godzinie jej śmierci. Jechałam do szpitala
wiedząc, ze gaśnie. Miałam pewność, ze gdy tam już dojadę, po Martynce zostanie skorupka
tylko. Nie pomyliłam się. Czułam.
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że
jego dziecko odchodzi? | |
|
sillke(mama Remika)  
24-10-2006 10:04 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Nsz synuś przebywał w CZDiM w katowicach,codziennie rano
przyjezdzaliśmy do niego,spedzaliśmy trochę czasu i wracaliśmy spowrotem.W ten dzień rownież
byliśmy rano,przyjechaliśmy do domu i powiedzialam do męża,że chcę jechać jeszcze raz (nie
wiem czemu),mąż powiedział że też o tym myślał.Ale strasznie w tym momencie zachciało mi się
spać,poprostu oczy same mi się zamykały (byłam po cc),więc powiedziałam,że prześpię się
godzinkę i pojedziemy! NIE ZDĄŻYLIŚMY ,BOŻE DO TERAZ NIE ROZUMIEM CZEMU TAK STRASZNIE MI SIĘ
CHCIAŁO SPAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!O 19.30 zadzwonił telefon,że O 19.04 stanęła akcja serce naszego
NAJWIĘKSZEGO SKARBECZKA.A najgorsze jest to że nikt nam nie powiedział,że możemy przyjechać
pożeganć naszego synka (niedawno się dowiedziałam,że dzieci leżą jeszcze 2 godz.w
inkubatorku),leżał tam sam,jakby był sierotą bez rodziny TAK BARDZO PRZEPRASZAM CIĘ
SYNECZKU...MAMUSIA NIE WIEDZIAŁA...
http://tobie-remiczku.blog.pl/ Kochamy Cię Skarbie....
|
Ostatnio zmieniony 24-10-2006 10:05 przez sillke |
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
AsiaS  
24-10-2006 11:11 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja będąc w ciązy wiedziałam, że moje dzieciątko umrze po porodzie. Gdy
wybudziłam się z narkozy myślałam, że mi powiedzą od razu, że dzieciątko nie żyje (bo tak
przygotowywali mnie lekarze, że pierwsze zaciągnięcie przez dziecko powietrza to będzie jego
koniec). Jednak było inaczej mąż powiedział, że mamy córeczkę i że żyje, nie mogłam
uwierzyć, byłam taka szczęśliwa, że żyje, że nie sprawdziły się prognozy lekarzy, tak bardzo
chciała się nią nacieszyć. Gdy przewieziono mnie w nocy na salę pooperacyjną (po cc)
ciągle pytałam czy moje dzieciątko żyje, mój mąż był cały czas przy małej. Trafiłam
akurat na wspaniałą pielęgniarkę która ok 2 w nocy wiozła mnie na łóżku przez cały oddział,
abym mogła zobaczyć moją kruszynkę, abym mogła ją dotknąć. Obolała ale tak bardzo
szczęśliwa, że mogłam ją zobaczzć, że moja Malwinka czeka na mnie, dziękowałam Bogu, że
żyje, że mogę ją mieć przy sobie chociaż kilka godzin, że pomimo tak ogromnej choroby mojej
córeczki Bóg pozwolił nam się nią nacieszyć. Dostawałam leki uspokajające abym usneła -
nie działały, bałam się zamknąć oczy, bałam się, że ja będę spać a moje dziecko może w tym
czasie umrzeć. Nastał ranek, ciągłe pytanie czy moja córeczka żyje i nadal te radosne
słowa TAK ŻYJE. Zwlekłam się z łóżka i od rana byłam przy niej razem z męzem, śpiewałam
jej kołysanki, gładziłam po główce, dotykałam rączki i to cieplutkie ciałko. Moja córeczka
żyła, leżała sobie w inkubatorze, pomimo tylu wad nie cierpiała, nie była podpięta do żadnej
aparatury. Około południa mąż pojechał na chwilkę do domu a ja zostałam przewieziona na
oddział septyczny - z dala od mam z dziećmi. Miałam czekać na męża i mieliśmy iść razem
do małej ale w momencie poczułam ogromną potrzebę aby od razu do niej iść. Zadzwoniłam do
męża, że ja idę do Malwinki, mąż mówił że już jedzie, że mam na niego poczekać, ale ja nie
mogłam, tak bardzo coś mnie ciągneło. "Dowlokłam" się na oddział gdzie leżala
moja kruszynka, gdy podeszłam do pokoju w którym leżała w inkubatorku, już z daleka
widziałam jej ogromne oczy wpatrzone w drzwi - tak jakby na mnie czekała. Gdy zaczełam ją
głaskać i śpiewać kołysankę "aaa kotki dwa......" zamkneła oczka i po mału
odchodziła, zdążyłam zadzwonić do męża, że ma się spieszyć, że nadchodzi koniec. Gdy mąż
przyszedł Malwinka była już w agonii. Wiem, że to był znak, że Malwinka czekała na
mnie. Gdybym posłuchała męża i czekała na niego, nie zdązyła bym zobaczyć po raz ostatni
pięknych oczu mojej córki. Malwinko tak bardzo Cię kocham i tak bardzo bym chciał żebyś
była z nami, co ja piszę, przecież jesteś z nami, tylko niestety nie mogę Cię
dotknąć........a tak bardzo bym chciała.....ale wiem, że jesteś zawsze blisko, dziękuję Ci
za to....... JoannaS
|
Ostatnio zmieniony 25-10-2006 08:37 przez asias |
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
Anetawr  
18-11-2006 22:00 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Mnie zabrali moją malutką piętro wyżej i nie było nikogo ktoby mnie do niej
zawiózł. Wiedziałam że jest u góry ale nie mogłam nic zrobić. Na drugi dzien rano przewieźli
ją już do innego szpitala. Moja śliczna Marysia, a też miała być Malwinką.
|
|
do Sillke | |
|
maciejka  
24-10-2006 19:40 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja też nie byłam przy moim syneczku gdy
odszedł, nawet by mi nie pozwolili, bo po 18 nie można być na oddziale, a mój synek odszedł
w nocy. Nikt do nas nie zadzwonił...dowiedzieliśmy się rano, kiedy sami zadzwoniliśmy. Ja
też nie wiedziałam o tych dwóch godzinach - dowiedziałam się od Was. Bardzo boli taka
świadomość...i tylko jedno przychodzi mi do głowy - gdyby Bóg chciał, żebym tam WTEDY była -
to BYŁABYM. Kocham Cię synku mój najdroższy (****************)
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
kamila  
24-10-2006 12:15 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witaj! Ja po porodzie zakończonym przedwczesnie nie czułam strachu,moze
dlatego ze moj starszy synek takze urodził się za wcześnie i po 1,5 miesiaca wyszedł ze
szpitala.Pomimo wszystkich złych wiadomości jakie lekarze przynosili ze soba,my byliśmy
jakby wyłaczeni,ze łzami w oczach przyjmoiwalismy ich słowa ale tak jakby one były
skierowane do kogos stojącego obok nas.Tak bardzo nastawilismy się na to ze bedzie dobrze
,że inna opcja w ogóle nie wchodziła w gre.Córeczka moja urodziła się o 04.25 nad ranem,o
11.05 właśnie wtedy kiedy ja się z zdrzemnęłam a mój mąz wyszedł ze szpitala, Zuzia
odeszła.Nigdy w zyciu nie przezyłam nic gorszego.I choc minął roczek(2.10.2005)są momenty w
ktorych zastanawiam się czy nie byłoby lepiej dla mnie jakbym wtedy tam z nia
była,dotknęła,mi takze nikt nie powiedział o możliwości pożegnania sie z dzieckiem,boli mnie
to okropnie,ale moze tak właśnie miało być,może nasze skarby nie chciały abysmy w tych
chwilach płakały,smuciły się ,moze pozegnał się znami na swój własny cichutki
sposób.Aniołkowe mamuśki zycze wam duzo siły,bardzo sie przyda.Światełko dla wszystkich
Aniołków(*). KM
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
Alkione  
24-10-2006 20:15 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Moja córeczka umarła w czasie zabiegu na sercu, nie mogłam być wtedy przy
niej. Gdy odeszła, ogarnął mnie niesamowity, nienaturalny spokój. Wierzę, że to ona przyszła
do mnie i przytuliła, dając siłę na przeżycie tej strasznej wiadomości, którą miałam za
chwilę usłyszeć.
target="_blank">http://www.ameliadiana.bloog.pl/ Alkione
|
|
Re:
Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
martaimisio  
24-10-2006 20:33 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
nasz Kacperek
pożegnał nas dwiema maleńkimi łezkami z zamkniętych i śpiących oczek gdy mieliśmy odchodzić
wieczorem ze szpitala , o 2 50 30 czerwca jego serduszko przestało bić ja i mąż nie
mogliśmy wcale spać tej nocy przeczuwaliśmy że nasz Maleńki odchodzi.. tak Mi brakuje
Ciebie Kruszynko marta
dla mojego Kacperka (*) 1.05.2006 - 30 .06 2006
... bo miłość nigdy nie ustaje...
|
Ostatnio zmieniony 24-10-2006 20:35 przez marta jakubik |
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
edyta7705  
24-10-2006 22:25 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja pewnego zimowego dnia wyszłam z jednym synkiem do domu - to było tuż
przed bożym Narodzeniem 2004r. W szpitalu na OIOMie został mój drugi syn - brat bliźniak
Konradka. Każdego dnia jeździliśmy do niego, zawoziliśmy mleczko, czasem na zmianę bo ja
byłam po cesarce a szpital godzinę drogi od miejsca zamieszkania. Po kilku dniach mleko nie
było już potrzebne ale nadal je ściągałam licząc na cud. Swięta minęły w ciszy i bólu, po
świętach do szpitala pojechał mój mąż - wrócił z wiadomościami takimi jak każdego dnia, że
stan jest krytyczny i nie ma szans. Ale dopóki jest życie dopóty jest nadzieja. Wierzyliśmy,
nie dopuszczając do siębie myśli o tragedii, a może dopusczaliśmy taką ewntualność tak po
cichutku. Nie wiem. Następnego dnia ja wybrałam się do synka i w momencie gdy weszłam na
salę i zobaczyłam Go - takiego udręczonego tym wszystkim, w mojej głowie jak impuls pojawiła
się myśl - "on umrze i już go nie zobaczę". tego dnia jakoś tak szybko
postanowiłam wrócić do domu, nie wiem dlaczego. Może tak jak napisałyście. Może mój syn nie
hcciał abym patrząc tam na Niego dłużej cierpiała. Od momenty porodu, gdy znalazł się na
OIOMie stres powodował że spałam jak zabita ( a myślałam że powinno być inaczej). tej nocy
po mojej ostatniej wizycie też spałąm. Rano następnego dnia (29. 12. 2004) karmiąc drugiego
synka zadzwonił telefon i pani doktor (wspaniała kobieta) przekazała mi tą straszną
wiadomość. Trzymała Go za rączkę i mówiła jak mama i tatuś bardzo go Kochają. Płakała do
słuchawki, ja nie byłam w stanie. A potem gdy powiedziałm to mężowi i gdy na chwilę
odłożyliśmy synka do łóżeczka nastąpiła długa cisza, nawet nasz maluszek leżął spokojnie.
Może też czuł że jego braciszka już z nami nie ma. Mąż tej nocy miał dziwne przeczucia.
Gdzieś po cichu żałuję że to nie ja trzymałam go za rączkę, alle z drugiej strony
zastanawiam się czy zniosłabym moment w którym, serduszko przestało bić, cała aparatura
zamilkła..............chyba nie byłabym w stanie tego przeżyć. Wierzę że mój synek odszedł
po swojemu, nie chciał nas niepokoić. Byłeś i jesteś Kochany.
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
Anka  
25-10-2006 09:03 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Wczoraj wieczorem przyszly do mnie wspomnienia jak umierali moi synkowie. Jak lezalam w
szpitalu w 18 tc popekaly mi blony i odeszly mi wody. Gdy to sie stalo to prysla moja
nadzieja ktora mialam ze da sie uratowac dzieci z ciazy pelnej komlpikacji (zespol
podkradania i cholestaza). Wiedzialam juz ze umra ale oni jeszcze zyli. Pamietam ostatnie
USG ktore mieli zrobione, byli tacy zduszeni ale ich serduszka jeszcze bily. Lezalam z nimi
w takim stanie chyba dobe. Lekarze chcieli wywolywac porod ale ja chcialam zeby sami
odeszli. Ta sytuacja mnie przerosla. Pawelek umarl pierwszy (byl mniejszy 180 g) zyl chyba 2
minuty po porodzie a Piotrus (310 g) zyl pol godziny. Ja nie mialam przeczuc ze moje
dzieci wlasnie umieraja, ale mialam przeczucie tego dnia kiedy popekaly mi blony. Pekly w
nocy ale juz od rana czulam sie jak na grype, poplakiwalam i gdzies czulam ze tygodni do
konca ciazy jest jeszcze wiele i ze mozemy nie dotrwac. Bylam chyba na to jakos
przygotowana. Ale mimo to jestem wciaz tym faktem zaskoczona - ze moje dzieci nie zyja, ze
nie jestesmy razem, to takie nienaturalne. To jest chyba najtrudniejsza rzecz w moim
zyciu Anka
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
laura  
25-10-2006 09:30 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Bardzo Ci współczuję. Strata jednego dziecka jest straszna, ale dwoje... w
tak krótkim czasie...Bardzo Ci współczuję
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
Wioletta  
25-10-2006 10:13 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja wiedziałam że mój synek umrze. Lerzałam na sali po cesarce nie miałam
siły wstać. Pani doktor pediatra zresztą wspaniała kobieta przyszła po mojego męża i żeby
nam powiedzieć że z Adriankiem jest bardzo źle, że już długo nie pożyje. Mój mąż zaraz do
niego pobiegł, synuś zmarł mu na rękach. Bardzo żałuję, że ja nie mogłam przy nim być mam
takie poczucie winy, że wtedy kiedy byłm mu potrzebna to mnie nie było. Ale coś w tym jest,
ja bardzo chciałam wstawać i iść do mojego synka skończyło się krwotokiem i omdleniem ale
bardzo mnie do niego ciągło. Widziałam go tylko raz kiedy zawieźli mnie z łóżkiem do
inkubatora ale nigdy go nie dotknęłam nie przytuliłam. Wioleta mama Adrianka(*)
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
tita  
25-10-2006 13:12 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Teraz kiedy o tym myślę to całą ciąże się bałam.Żyłam tylko od wizyty do wizyty u
lekarza.Cały czas się bałam że z czymś nie zdąże,że nie zrobimy remontu na czas ,nie kupię
wyprawki bo coś się wcześniej stanie i miałam rację urodziłam w 23/24 tc.Mateuszek żył jeden
dzień.Rano zeszłam na OJOM Dziecięcy leżał bez ruchu ,saturacja spadla do 20 a ja nie
chciałam wierzyć że to może być koniec,wróciłam na sale bo robili jakieś zabiegi przy
dzieciach,dostałam histeri podali mi relanium a za chwile przyszedł lekarz i powiedział że
niestety Mateuszek umarł.Nie zeszłam do niego nie wiedziałam że moge nikt mi nie
powiedział. Filipek żył 12 dni dłużej,24 maja rano musiałam jeszcze iść na rejon dlatego
do mojego synka miałam pojechać około godziny 9.Weszłam jeszcze do apteki.Dzień wcześniej
pielęgniarka na OJOMIE powiedziała żeby kupić husteczki do wycierania niemowląt zabaczyłam
je w tej aptece i już miałam kupić kiedy ogarnoł mnie dziwny strach pomyślałam że jak je
kupie to coś się stanie z moim synkiem ,nie kupiłam to było około godziny 9.15.Wsiadłam w
taksówkę i pojechałam do szpitala mój synek już nie żył zmarł 15 minut przed moim
przyjazdem.Filipka dali nam na ręce i moglismy się z nim pożegnać. Dziwne jest jeszcze
jedno mój mąż cały ten czas bardzo bał się odbierać telefonów z nieznanym numerem ,a dwie
złe wiadomości przekazałam mu ja i to było dla mie też straszne.
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
ola  
09-11-2006 22:50 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
ja również zostałam zawieziona do mojej kruszyny na moment nigdy nie zapomnę jak przez
krótką chwilę trzymałam jej rączkę potem ją zabrano do kliniki gdzie po kilkunastu godzinach
umarła a ja nie mogłam przy niej być Wioletta napisał(a): > Ja wiedziałam że mój
synek umrze. Lerzałam na sali po cesarce nie miałam siły wstać. Pani doktor pediatra zresztą
wspaniała kobieta przyszła po mojego męża i żeby nam powiedzieć że z Adriankiem jest bardzo
źle, że już długo nie pożyje. Mój mąż zaraz do niego pobiegł, synuś zmarł mu na rękach.
Bardzo żałuję, że ja nie mogłam przy nim być mam takie poczucie winy, że wtedy kiedy byłm mu
potrzebna to mnie nie było. Ale coś w tym jest, ja bardzo chciałam wstawać i iść do mojego
synka skończyło się krwotokiem i omdleniem ale bardzo mnie do niego ciągło. Widziałam go
tylko raz kiedy zawieźli mnie z łóżkiem do inkubatora ale nigdy go nie dotknęłam nie
przytuliłam.
|
|
Re:
Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
basiamamalaury  
25-10-2006 15:38 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Czułam,
dokładnie... miałam pewien obraz w głowie, że ktoś przychodzi po Nią i ją zabiera. Mimo
wczesniejszych zapewnień lekarzy, że nie jest tragicznie, że jest szansa..
Potem
dowiedziałam się, że własnie w tym czasie odchodziła.
Chociaz nadal nie wierzę, że
Jej nie ma naprawde..
Basia mama Laury Czarodziejki (ur. 14.07.2001 zm. 22.09.2004)
Antosia (6 lat) i Marysi (2 lata)
|
Ostatnio zmieniony 25-10-2006 15:39 przez basiamamalaury |
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
mamusia37  
26-10-2006 13:56 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witajcie Ja podświadomie wiedziałam, że mój synek nie żyje i dlatego
bałam się jechać do szpitala, ale nie dopuszczałam tego do siebie. Wypominałam sobie, jak ja
mogłam nie czuć tego,że mój synek umarł. On umierał, a ja nic nie czułam, nie mogłam mu
pomóc. Mama Krzysia
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
ryba  
27-10-2006 18:09 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Mój synek był już duży prawie 8 lat...bałam się tego zabiegu[usunięcie trzeciego
migdałka]..wszyscy mówili ...czego się boisz to tylko zabieg a ja sie bałam ...ten strach
był dziwny nie zrozumiały .To była sobota prasowałam ...ślicznie wyprasowałam bialutką
koszulę dla synka ..wcześniej kupiliśmy dla niego ładne czarne ubranko ponieważ na maja
byliśmy zaproszeni na komunię a w kwietniu na chrzest to była marcowa sobota w poniedziałek
mieliśmy się wstawic na zabieg...powiesiłam tą biała koszulę na wieszaku razem z tym
ubrankiem popatrzyłam i ...wtedy przeszył mnie tak ogromny lęk słowa same cisnęły mi się do
ust ..powiedziałam do męża trzymając to ubranko...BOZE A JAK JA MU DO TRUMNY TO WYPRASOWAŁAM
...mój mąż na mnie nakrzyczał że co ja za głupoty opowiadam że jak wogóle mogę tak myślec
....a potem ...w poniedziałek to się stało...a w piątek ubrałam go w to ubranko ..i tą
koszule ...i położyliśmy go z mężem do białej trumny...i mogłam patrzec na jego śmierc przez
szybę ...taka bezsilna ...i byłam tuż obok i nie mogłam go dotknąc...ani w godzię śmierci
trzymac za rękę by łatwiej mu było ...w nocy o godz 02.03 chwycił mnie potworny ból jakby
serce mi chciało pęknąc nie mogłam się wyprostowac doczołgałam się do tel....i wtedy
usłyszałam ...0 godz.02.00-dziecko zostało uznane za zmarłe...zapadła cisza...i słuchawka
wypadła mi z dłoni .... Bartczak
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
tynka  
26-10-2006 15:31 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja wierzyłam do końca,nawet jak mi powiedzieli ,że uważaja moje dziecko za zmarłe.Była
podłączona do respiratora i jak jechałam do niej nastepnego dnia wierzyłam ,że otworzy oczy
i krzyknie ej.Po dwóch dniach uswiadomiłam sobie dopiero ,ze nie ma juz ratunku,pożegnalismy
się z nią i odeszła.Tak strasznie za nia tęsknie.Za trzy dni miną dwa miesiace od kiedy nie
ma jej w domu.Jeszcze nie tak dawno bylismy tacy szczęśliwi.
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
Kozica  
09-11-2006 17:41 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja wiedziałam...i to było straszne uczucie... Małgosia
mama Szymonka['] 23.03.1998-17.07.1999, Kubusia ur 28.01.2002 i Michałka ur 16.01.2008
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
Iwonka  
09-11-2006 20:18 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja miałam sen w czwartym m-cu ciąży, że po dziecko przychodzi Chrystus,
przytulił ją tak że nie widziałam jej zupełnie, i tak było , nie widziałam w ogóle swojego
zmarłego dziecka. Kiedy byłam w ciąży, nie interpretowałam tego snu , jako symboliki
odejścia dziecka. Wyjaśnienie dotarło do mnie po fakcie. Trochę to pomogło w pierwszej fazie
żałoby, chociaż moja wiara była wtedy bardzo słaba. Czułam duży niepokój kiedy zgłosiłam się
po terminie do szpitala, czułam.
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
Kozica  
12-11-2006 22:15 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Szymonek miał 16m-cy.W lipcu trafiliśmy do,szpitala na czwarty już
zabieg.Miał złożoną wadę serca(tzw.niedorozwój lewego serca).To był wtorek,we środę miały
być badania do operacji. Jak on wtedy jadł!Jakby "na drogę". We środę
wieczorem gdy już ułożyłam Szymonka do snu,usiadłam na ziemi przy lóżku i płakałam. Ni
stąd ni z owąd przebudził się całkiem rześki i zaczął mi łzy wycierać paluszkiem. A ja
płacząc opowiadałam mu o Aniołkach,o niebie,że jakby tam szedł to żeby się nie bał,bo tam
nic już nigdy nie będzie bolało. Pamiętam,że popatrzył na mnie wtedy tak jakby dokładnie
wiedział o czym mówię. Rano wykąpałam go ostatni raz.Przyszła pielęgniarka,żeby zabrać
Szymonka na blok operacyjny,ale chciałam zanieść go sama. Już na dole dostał jakiś
lek,tak,że był na w pół świadomy,ale i tak bardzo żałośnie jęknął gdy go kładłam na
łóżko.Pożegnałam się znim w zasadzie już wieczorem,a tego dnia czułam jeszcze bardziej
wyrażnie,że to koniec,że tulę go ostatni raz.Zmarł 48 godz później... Nie wiem dlaczego
to czułam,ale to było straszne. Chwili jego śmierci nie czułam.Po prostu rano ordynator
zadzwonił o 7.35 i powiedział,że w nocy mój synek zmarł. Małgosia
mama Szymonka['] 23.03.1998-17.07.1999, Kubusia ur 28.01.2002 i Michałka ur 16.01.2008
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
ola  
09-11-2006 22:44 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
kiedy umarła moja zuzia nie wiedziałam byłam kilkanaście godzin po porodzie a ona w
klinice ale gdy rano dowiedziałam się o której zmarła skojarzyłam że właśnie wtedy musiałam
wezwać pielęgniarkę z powodu nagłego silnego bólu brzucha dodatkowo mam żal do siebie że nie
mogłam z nią być ale było to niemożliwe laura napisał(a): > Serdecznie dziękuję za
tą stronę. 10 lat temu urodziłam bliźniaki: dwóch chłopców ale o dwa miesiące za wcześnie.
Pierwszy z synów zaraz po porodzie pojechał na OIOM ale szybko nastąpiła poprawa. Drugi syn
był zdrowy i miałam normalnie, o czasie wyjść z nim do domu. Po tygodniu, nagle w ciągu
kilku godzin moje dziecko po prostu umierało. Pojechał na OIOM w stanie krytycznym, okazało
się, że to posocznica. Walczył przez 3 tygodnie, ale niestety nie udało się. Ja byłam w
szpitalu i nie mogłam do niego jeździć, tak bardzo się bałam, że już nie zdążę go
zobaczyć... Jego stan był ciągle bardzo ciężki i przez te 3 tygodnie żyłam jak w jakimś
okropnym koszmarze. Kiedy tylko wyszłam ze szpitala zaraz pojechałam do mojego maluszka, był
taki bezbronny, serce mi pękało, że nie mogłam mu pomóc. Był nieprzytomny, ale kiedy do
niego mówiłam próbował otworzyć oczka... Mimo, że upłynęło tyle lat ja wciąż mam ten widok
przed oczami. Niestety to była moja pierwsza i ostatnia wizyta w tym szpitalu. Mój syn zmarł
wieczorem a szpital nawet nie raczył mnie powiadomić. Zastanawiam się tylko, że ja jako
matka, która byłam tak emocjonalnie z nim związana nie poczułam w tym dniu jakiegoś
niepokoju, a nawet wręcz przeciwnie: mimo ogromnego stachu o moje dziecko, te ciągłe myśli,
czy on żyje, w ten wieczór byłam jakaś spokojniejsza, jeśli można to jakoś tak ująć.
Proszę, napiszcie mi czy w Waszym przypadku miało miejsce jakieś staszliwe przeczucie że z
Waszym dzieckiem dzieje się coś bardzo złego?
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? | |
|
aka  
10-11-2006 09:13 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja czulam, od momentu , w ktorym w 23 tc pojawily sie skurcze, ze
to wszystko nie skonczy sie dobrze. Po szesciu tygodniach, gdy urodzil sie moj synek, mimo,
ze wszystko przebieglo dobrze, zero problemow zdrowotnych, porod przedwczesny z przyczyn
niewyjasnionych do dzis, bo ja bylam zdrowa i dziecko tez, to jednak czulam, gdzies w glebi
mnie, ze nie bedzie nam dane dlugo cieszyc sie tym ukochanym, malutkim ludzikiem. Gdy
czasami myslalam o naszym zyciu za 10 lat, w myslach widzialam tylko mnie, mojego meza i
corke. I to mnie bardzo niepokoilo, czasem odczuwalam nawet autentyczny strach. Mojego synka
nie bylo w tych wyobrazeniach. I to pozwolilo mi myslec, ze od nas odejdzie, ta jego
nieobecnosc w moich marzeniach o przyszlosci... Wlasciwie 30 dni jego zycia to bylo , na
poczatku podswiadome, potem coraz bardziej realne pozegnanie z mojej strony. Mimo, ze na
poczatku wszystko bylo w porzadku, stan zdrowia malego doskonaly, ewolucja pozytywna a w
ciagu tygodnia - koniec. Tydzien czystej rozpaczy, ktora dla mnie byla wczesniej tylko
pojeciem, jak wiele innych...rozpaczy, bo wiedzialam, ze to juz koniec... Tak, czulam, ze
moje dziecko odejdzie, bardzo wyraznie. -------------------- aneta
mama Matyldy i aniolkowa mama Kruszynki (12tc kwiecien 2005) i Louis (29tc 21.02.06-22.03.06) oraz malej dziewczynki pod sercem
|
Ostatnio zmieniony 17-11-2006 12:53 przez meisberger |
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
maria  
17-11-2006 11:39 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja sie nie zpodziewałam śmierci jeszcze nie teraz ale chyba ją czułam...
Na wiadomość o śmierci Amelki przeszyły moje serce dwie myśli: już Amelki nigdy nie
przytule (!)i - była WTEDY sama(!). Myślałam, ze mnie skręci z bólu.
A byłam
własnie w drodze z Warszawy do Bydgoszczy...sama w autobusie... ...głośno płakałam, nie
obchodziło mnie, że sa ludzie...
Amelka leżała w szpitalu w CZD w Międzylesiu już
ponad tydzień. Przyjechałam do niej(byłam po cc) i przez tydzień czasu opiekowałam się nią.
Codziennie byłam z nią prawie do godziny 22, bo nocowałam na stancji. Od kilku dni chodziłam
zaziębiona w maseczce. Tego dnia, kiedy Amelka odchodziła, poczułam sie znacznie gorzej,
sama poprosiłam lekarza by mnie zbadał i poinformowałam potem pielęgniarki, ze mam wirusową
infekcję w rozkwicie (wcześniej inny lekarz mówił ze to bakteria!), bo nie chcialam zarazic
Amelki a ona miała miec za kilka dni operacje... Kazano mi opuścić na dwa dni odział
kardiologii by nie zarażac, wrócić do domu, wyleżec i wrócic na operację. Gdy weszłam na
salkę spakować co najważniejsze i pozegnac Misiunię nie zbliżałam juz sie do jej
twarzyczki. Trzymałam ją tylko przez jakis czas za rękę i płakałam...nawet nie pamiętam czy
się na mnie patrzyła... Tego dnia miałam rozmowę z kardiohirurgiem, który próbował mi
uswiadomić, że Amelka tak naprawde nie ma szans, moze kilka dni, ale beda próbowali ja
ratowac, operowac, choc nie daje mi żadnych gwarancji. Jednak uspokajał mnie, że przez te
kilka dni nic nie powinno sie dziać. Tylko, że cos sie własnie zaczynało dziac... Amelka
przestała dziś jeść i siusiać. Widziałam, ze robi sie dziwne zamieszanie lekarzy w okół
niej, anestezjolog, lekarz prowadzący, głowny lekarz odziału stali w okół jej lóżeczka i
szeptali straszne słowa... a ja stałam w drzwiach na przeciwko lóżeczka i ryczałam.. mózg
nie dopuszczał tego co juz serce chyba wiedziało.. I nie mogłam podejść! to było okropne!
juz od kilku dni nie całowałam jej buźki, usteczek, by nie zarazić... O 17 wyszłam z
odziału, o 20.15 wsiadałam jeszce we Warszawie do ekspresu... o 20.30 zabierają Amelkę na
intensywną... Rozmawiałam jeszcze pod W-wą z mężem przez telefon (on juz w domu od 3
dni), że czuję, że Amelka nigdy nie pojawi sie w naszym domu, ale nie czuje tez by miała
umrzec. Potem zasnęłam kamiennym snem, wyczerpana po ostatnich 2
tygodniach... Obudziłam sie gdzies przed godz 23. Mieliśmy postój, nie wiem czy potem
spałam, czy nie moglam zasnąć, nie pamietam o czym myslałam... Ok 23.30 zadzwonił mój mąż i
wyszlochał w komórkę, że Amelka nie żyje!....dzwonili do niego ze szpitala, zmarła o 23.22.
A ja stałam w korku przed Toruniem....myślałam ze mnie wyjący ból rozsadzi od
środka
Nagła choroba, nagły mój wyjazd - akurat dzisiaj - czemu!!!??? Gdyby nie to,
byłabym z nią... ale...potem chyba zrozumiałam.... miałam tej nocy być z mężem...
gromnica od chrztu sie paliła na stole, a my żegnaliśmy sie z Amelką
przytuleni... Następnego dnia pojechaliśmy rano do Warszawy - ja oczywiście czułam sie
juz dobrze..
Mimo wszystko, nadal jak pomyśle, ze Amelka byla sama... Światełaka
dla naszych Aniołków (********)
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
ulla  
17-11-2006 14:00 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
OCH ! BOŻE CZEMU TO NA NAS SPADŁO, CZEMU NASZE DZIECI MUSIAŁY CIERPIEĆ, MAM NADZIEJE,
ŻE POZNAMY ODPOWIEDŹ I ZOBACZYMY NASZE SŁONECZKA PIĘKNE I ZDROWE. JAK PORAZIĆ SOBIE Z
BEZSILNOŚCIĄ RATOWANIA WŁASNYCH DZIECI. UMIERAŁ MÓJ SYNEK A JA NIC NIE MOGŁAM ZROBIĆ. NIGDY
NIE ZAPOMNE JAK JUŻ NIE ŻYŁ WYCIERAŁAM MU KREW Z NOSKA TAK JAKBY ŻYŁ, CHCIAŁAM MU POMÓC.
STRASZNIE TĘSKNIMY Z MĘŻEM NIE WIEM JAK ŻYĆ. MINEŁO 7 MIESIĘCY I 8 DNI ODKĄD ZNÓW JESTEŚMY
WE DWÓJKE (***********) DLA NASZYCH DZIECI
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
madjak  
23-11-2006 13:21 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
witam Jak mnie poinformowano w szpitalu że nasz skarb obumarł w brzusio,
to zupełnie po mnie spłynęło, a to chyba dlatego, że odkąd trafiłam na Polną innych słów nie
słyszałam od lekarzy jak to, że dziecko nie przeżyje, że niech sie Pani nie łudzi, że będzie
wszystko w porządku... Nie usłyszałam podczas tych pobytów w szpitalu, żadnych dobrych słów,
słów pocieszenia, zupełnie zero i nie chcę znać tego szpitala nawet przez chwilkę... Zabrali
mi nadzieje... Madzienka
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? | |
|
madzia24  
07-12-2009 09:45 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Moja Julitka urodziła się w 28 tyg ciąży powód
porodu nagleskurcze wywołane zakażeniem organizmu.Moja ciąża przebiegała bez większych
komplikacji w 17 tyg szew i miało iść jak z pładka i tak była pierwsze ruchy informacje w26
tyg ,żę jest wszystko dobrze ,aż ...nagle szpital koszmar odeszły mi wody ,ale lekarze
informowali mnie ,że jest wszystko dobrze nie bałam sie tym bardziej ,że MAła nadal
rozrabiała w moim brzuszku tak jak by chciała mipowiedzieć mamo nie martw sie jestem silna i
tym razem nie opuszczę cie .Uspakajali mnie ,żepotrzymają mnie jakiś czas na bezwodziu u
wwtedy cesarka(położenie poprzeczne)i nagle wyniki badań niestety zakażenie i nagła cesarka
.Mała żyła 3godz 18min.Gdy zwieźli mnie na pooperacyjny i zaczełem się wybudzać przyszła do
mnie Pani ordynator intensywnej terapi noworodków -powiedziała ,że jest ,żle ,że Mała sie 2
razy zatrzymała i nie reaguje na żadne leki .Mie wiem czy zasnełem czy też zemndlałam po tej
wiadomości wiem jedno za jakiś czas się obudziłam z dziwnym spokojem tak jak by to wszystko
co się działo nie dotyczyło mnie .Zaczełam się zastanawiać jak mój skarb wyglada i nagle
weszła ponownie ta kobieta mówiąć mi ,że Julitka zmarła -rozwyłam się jak głupia .Dziś czuje
spokuj nadal mam nadzieję choć czesto płacze i mam żal do losy dlaczego ponownie ja
.Widziałam ją na 2 dzien była przęśliczna bo moja wygladała jakby spała i ja prosiłam boga i
to by się obudziła .Niewidać było na jej małej buźce cierpienia tylko taki spokój
.Pożegnałam się z nia widziałam ja po raz pierwszy i ostatni nadal mam jej obraz w pamieci
.Czesto gdy kładęs się spać wyobrażam sobie jak by wygladała czasem mi się śni dlaczego To
nas spotkało przecięż ja nikomu nić nie zrobiłam magda
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
ola  
17-11-2006 21:16 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
mnie również dręczy cały czas ta sama myśl że gdy moje dziecko umierało nie mogłam z
nim być było kilkanaście godzin po porodzie a ja nie umiałam nawet wstać gdybym wiedziała
wyszłabym ze szpitala na siłę tak boli że nie było mi dane choć chwilę potrzymać zuzię w
ramionach....oby nasze dzieci były teraz szczęśliwe
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? | |
|
Robert Chojnowski  
18-11-2006 11:33 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
tym razem Agnieszka, mama Basi (*) i Maciusia (3,5 roku), coc z
adresu męża. Nasza Basieńka zmarla w domu, byliśmy przy niej obydwoje... Miala 6 tygodni i
zepsól Edwardsa. Tego dnia poza kolka pojawily się jeszcze ataki padaczki, przed poludniem
przyjechal lekarz i wlaściwie od tej pory wiedzialam, czulam gdzies w glębi, że nasza
Maleńka umiera. Nawet mialam do siebie pretensje, że traktuję Ją jak umierającą, patrzę czy
JESZCZE oddycha... No i wieczorem zmarla, wiem, że wcale nie bylo jej lekko, widzieliśmy
obydwoje z mężem, że cierpiala. Kilka minut przed śmiercią ssala mój paec tak, jak nigdy
chyba jeszcze nie ssala - karmiliśmy ją sondą, ponieważ nie umiala ssać, polykać i oddychać
jednocześnie... A potem odeszla... Powiedzieliśmy jej obydwoje, że jeśli juz nie może, jeśli
nie daje rady, to pozwalamy jej odejść, choc bardzo bysmy chcieli, żeby z nami zostala. Teaz
najgorsze dla mnie jest to, że moja córeczka juz mnie nie potrzebuje, że nie mogę nic dla
niej zrobić - co ze mnie za matka?! Bardzo Cię kocham Basieńko, choć nawet nie mogę Cię
przytulić... Agnieszka Mama, Tata i Braciszek Maciuś
[*][*][*] dla naszej Basi
http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec433.htm |
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
ulla  
20-11-2006 09:39 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witaj mamo Basi Czuje to samo co Ty, nie moge sobie wybaczyć, że nie mogłam nic
zrobić dla mojego Synka. Mimo,że mineło prawie 8 miesięcy od śmierci Krzysia to ja całyczas
analizuje wszystko co się działo i myśle co zrobiłam źle, czemu nie mogłam Go uratować.
Cały czas musze sobie tłumaczyć, że tak miało być, tak Bóg chciał, bo inaczej chybabym
zwariowała. Taki nasz los i nic nie zmienimy. (*****) dla Wszystkich Aniołków
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? | |
|
babe2k  
07-12-2009 21:05 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja tego dnia kiedy mój Synek odszedł poczułam
straszny niepokój tak jakby ktoś uderzył mnie młotkiem zaczełam robić sie nie spokojna
krecic z boku na bok lezalam po cc nie moglam isc do niego:(:( na poczatku myslalam ze to
wina lekow przeciwbolowych ale to nie bylo to .. odszedł od nas o godzinie kiedy to poczułam
po 19 godzinach zycia
;( Mama Olusia 14.08-15.08.2009
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że
jego dziecko odchodzi? | |
|
jola746  
07-12-2009 20:57 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
ja czułam w czasie choroby ale w tym
dniu w którym odeszła czułam to jeszcze bardziej,pamiętam w czasie operacji Zuzi co
zamknęłam oczy widziałam Zuzie jak śpi spokojna,gdy wyszedł lekarz i powiedział ze operacja
która trwała 8 godzin udała się to byłam w szoku,ale cały czas miałam ją przed oczami jak
śpi,za chwile serduszko przestało bić...... malczak
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
EDYTKA  
20-11-2006 14:20 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Moja córcia umarła 13 lat temu. Kiedy jas rodzilam mój mąż spal w domu, ale
mial straszny sen że lekarz cdusi nasze dziecko poduszka , kiedy się obudził, zaraz
przyjechał do mnie do szpitala.W tym samym czasie co on mial sen ja urodziłam martwą
dziewczynke.
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
Anetawr  
20-11-2006 22:42 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
MOja Marysieńka umierała 20 godzin. 20 godzin płakałam. Wcześniej spędziła
2 miesiące w inkubatorze, a ja dwa miesiące pod drzwiami intensywnej. Wchodziałam na salę co
pół godziny i widziałam tylko jak parametry maleją. NIe czułam zupełnie nic w tej chwili,
jak przyszła lekarka i powiedziała że to już się stało to pomyślałam co ze mnie za matka że
nie wiedziałam kiedy. A później ppoczułam ulgę bo ja już na prawdę nie miałam
siły. Poszłam się z nią pożegnać, to co z niej zostało nie przypominałao mojego radosnego
króliczka którego kiedyś znałam...zrobili z mojej córeczki potworka, to było straszne.
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
NATALIA  
23-11-2006 12:03 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witam. Moja córeczka odeszła 18 września w 28 tc, umarła w moim
brzuszku.. Cały dzień czułam że stanie się coś niedobrego, podobnie mój mąż. Pomimo tego
że wcześniej był u pani doktor,która zapewniała go że dziecku nic nie grozi,że jesteśmy pod
dobrą opieką... O 19.00 przyszła do mnie położna,która stwierdziła że widzi w moich
oczach przerażenie...tak było...wtedy poraz ostatni słyszałam jak bije serduszko mojej
Córuni... O 19.30 serduszko przestało bić...
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
mama milenki  
02-06-2008 18:52 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
gdy dostalam telefon ze mala jest w szpitalu,wiedzialam ze wroce z tamtad
sama.Przed oczami pojawil sie pewien obraz....lekarz w bialym kitlu t jego slowa..."tak
mi przykro"..wiedzialam,czulam,nie mialam nadzieji.po paru godzinach reanimacji
przyszla mysl :dajcie juz jej spokoj,nie meczcie.wiedzialam ze jest dlugo niedotleniona i
nie chcialam zeby jak to powiedzial lekarz "byla roslinka".innego zycia dla niej
chcialam.kiedy nadszedl koniec poszlismy sie pozegnac.to bylo straszne,moj maly rozowy
bobasek byl caly posiniaczony od reanimacji..,z noska leciala krew.staram sie jej takiej nie
pamietac. zuza
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? | |
|
Aleksandra Pietrzyk  
02-06-2008 19:34 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Bylismy 12.02.2008 w szpitalu,pojechalismy po nadzieje a od lekarza
uslyszelismy wyrok pozwolmu mu odejsc,nie ma leku,nie ma chemii,radiacji i operacji.Dal mu 3
tygodnie,a on nadal wbrew lekarzom zaczal jesc,siedziec i bawic sie.Nie wierzylam,myslalam
ze cud sie stanie i po prostu przezyje a rak zniknie.Byl coraz slabszy,calymi dniami
trzymalam go na rekach,patrzyl gdzies w dal,wyciagal rece,podlaczony do tlenu,przestal
jesc,pic i tylko leki tak do czwartku,wtedy krew z buziuni,dzwonie placze,a oni ze tak ma
byc,wiedzialam wtedy ze umiera,opowiadalam mu o Jezusie i Maryji.Powiedzialam aby gdy jest
gotowy nie patrzyl na nas,nie moglam krzyczec gdy odchodzil,bo powiedziano mi ze dzieci sie
mecza dluzej.Na wieczor zapadl w spiaczke,o 3 rano obudzil sie ,podalam morfine,ale nadal
byl niprzytomny.O 6 rano oddychal i wtedy zauwazylam te czerwony plamy za duzo wiem o
smierci,i wtedy nie wiem ze zmeczenia usnelam i snily mi sie zakonnice takie radosne(siostry
Karmelitanki modlily sie o wyzdrowienie)wtedy ogarnelo mnie uczucie ze to teraz,patrzylam a
on przestal oddychac. Mama Dawida 6 lat i Aniolka Danielka 16 m Mama Danielka
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
squire  
02-06-2008 23:22 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
mój synek słabiej się ruszał przez trzy dni, ale żył... pamiętam 2 ostatnie
kopniaczki, czułam, że były ostatnie, więc pojechałam do lekarza na usg... potwierdził, że
mój synuś przed chwilką zasnął w moim brzuszku... Kasia, aniołkowa mama Huberta (ur. i zm. 07.03.2008r., 28 t.c.) i ziemska mama Zuzy (ur. 07.03.2008r, 28 t.c.) http://huberttomaszpiekarski.pamietajmy.com.pl
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
Janoula  
03-06-2008 02:41 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
ja przez cala ciaze w ogole nie czulam, ze moze byc cos nie tak z moim
Krzysiem... gdy wyladowalam w szpitalu dalej nie wierzylam,ze jest zle... gdy nagle
uslyszlama, ze dziecko ze musze miec cesarke... nie wiem - dla mnie to byk wyrok.. to byl 28
tydzien.... wiem, ze zdarzaja sie dzieci, ktore przezywaja... ale ja od poczatku mialam
takie uczucie, ze u mnie cud sie nie wydarzy.... i chcialam umrzec razem z nim...
jak
sie wybudzilam po cc... smlowa, ze zyje i ze stan jest ciezki ale stabilny do mnie nie
docieraly... to uczucie, ze moje dziecko jest gdzies w budynku same... a ja leze podlaczona
do tlenu, kroplowek... caly czas czekalam, ze ktos przyjdzie i powie mi ze umarl.... i tak
jak godziny mijaly zaczelam chyab miec powoli nadzieje... widziec jak to ja bede nocowala w
szpiatlu aby tylko z nim byc... jak zaczne odciagac pokarm.... jak bedziemy razem
walczyc.... oamietam jaka bylam slaba ale jak sama na wieczor maszerowalam do lazienki... i
ogarnela mnie taka mysl, ze skoro wstalam to powinnam pojsc go zobaczyc.... I NIE POSZLAM!
czulam sie taka slaba... pomyslalam - jutro z samego rana maz mi pomoze, pojde z nim.... po
11 w nocy przyszla do mnie pielegniarka.... nie musiala nic mowic... tylko sie na nia
spojrzalam i wiedzialam... siadlam na lozku i chcialam pojsc do Krzysia... a ona ze moze
lepiej nie.... nie wiem, dlaczego jej posluchalam! Dlaczego nie poszlam do mojego
malenstwa?!!!! Zadzwonilam do meza - powiedzialam by sie spieszyl by ze mna jeszcze poszedl
do Krzysia... i wiecie co - te 3 godziny to chyba nie jest regula bo maz przyjechal juz po
20 minutach...ale oni wywiezli cialko do kostnicy... Widzialam go w trumience... byl taki
sliczny!... i sie usmiechal...
tak mi ciezko z tym, ze ja nie wierzylam ze moj Krzys
bedzie zyl... ze nie moglam byc z nim... ze byl tam sam... nie spotkal swej
mamy...
Krzysienku...
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
BozenaM  
03-06-2008 10:49 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Od kiedy mój syn się urodził(a ur.się z bardzo poważną wadą przepuklina
mózgu,małogłowie ,porażenie czterokończynowe)lekarze uswiadamiali mnie ,że muszę być
przygotowana na odejście synka bo może to być w każdym momencie.Ale ten moment na szczęscie
nie nadchodził aż do wtorku po wielkanocy 13.04.04r. Michałka złapały w nocy duszności dałam
mu leki jak zwykle w takim momencie i czekałam na poprawę.Gdy rano było gorzej wezwałam
karetkę,zabrano nas do szpitala.Dano mu tlen i czekalismy aż przejdzie ,zwykle tak było.Nie
przeczuwałam wtedy ,że to jego koniec nadchodzi bo przecież duszności miał nie pierwszy
raz.Tego dnia Michałek był bardzo płaczliwy (był to płacz z bólu gdyż przez 13 lat nauczyłam
się rozróżniać jego płacz ,kiedy płakał bo chciał być przytulony a kiedy płakał z bólu)
nawet ja nie mogłam go dobrze utulić żeby przestał płakac. Po 15 po południu przyniesiono mu
na podwieczorek jakąs kaszkę i wzięłam synka na kolana żeby go karmić .Podczas karmienia
nagle go tak wyprostowało a ja myślałam ,że zaczynają go łapać drgawki a on w tym momencie
odszedł od nas. Mimo , że miał natychmiastową pomoc ,reanimację ponad 40 minut nie udało
się ,Michałek odszedł mam nadzieję że do świata bez bólu i bez cierpienia.Umarł na moich
kolanach ,może to było podziękowanie od niego za opiekę jaką go otaczałam(ale przecież takie
dzieci się bardziej kocha i chyba każdy by się opiekował jak mógł najlepiej .Jestem
wdzięczna Bogu ,że mój syn nie umierał sam w pustym pokoju ,że byłam przy nim i widziałam że
się nie męczył długo. Tak więc mimo że od chwili jego urodzenia powinnam być przygotowana
na ten moment to do mnie to chyba nie docierało ,że Michałek kiedyś odejdzie, nie wyczułam
tego .Ale dziękuję za 13 lat życia mimo ,że w bólu to i chwile radości też były.
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? | |
|
babe2k  
07-12-2009 22:22 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Wiesz jak czytam to co napisalas to u mnie
poczatek byl taki sam tez mi mowiono ze stan mojego Synka bedzie ciezki lekarka przyszla i
powiedziala ze jest stabilny ale czulam ze cos jest nie tak powiedziala mi ze jesli do rana
nie przyjdzie to jest stabilny bylam po cc wycienczona zmeczona i jakby w pelni gotowosci
cala noc patrzylam na drzwi na kazdy szmer z uczuciem ze nie moge isc do niego przytulic
poglaskac powiedziec zeby walczyl ;( i uczuciem ze odejdzie ode mnie:(:( ;( Mama Olusia 14.08-15.08.2009
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób,
że jego dziecko odchodzi? | |
|
MamaAgatki  
06-12-2009 23:49 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja tak samo czułam wieczorem
dziwne nienaturalne ruchy, jakby Agatka się cała napięła, aż zawołałam rodzinę żeby
popatryli. Kiedy teściowa położyła rękę ona zelzała, jakby zasnęła. Ponieważ był wieczór to
myślałam, ze śpi. Jednak następnego dni nie czułam juz ruchów i w szpitalu potwierdzili, że
serduszko przestało bić w 37 tc. nie chciałam jechać do szpitala, bo czułam, że usłyszę tą
straszną wiadomość. Jeszcze żarłam przed wyjściem czekoladę i uciskałam brzuch, żeby poczuc
choc najmniejszy kopniaczek...
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób,
że jego dziecko odchodzi? | |
|
buleczka  
03-06-2008 11:35 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
ja wielkokrotnie czułam, że mój
Tomuś wymyka się na "drugą" stronę, ale na samym początku wydawało mi się że to
tylko przejęzyczenie z mojej strony albo zwyczajny strach
Pierwszy raz poczułam to w
trzeciej dobie po porodzie, zeszłam na oddział neonatologii i właśnie kiedy tam doszłam mój
Tomuś poddusił się językiem podczas karmienia butelką, trochę zsiniał, pomogło przekręcenie
główką w dół i klepanie po pleckach, obyło się bez reanimacji a mnie natychmiast wyrzucono z
oddziału, ... wszystko skończyło się dobrze a mój Malec od tego dnia był karmiony przez
sondę dożołądkową żeby się to nie powtórzyło... to było w czerwcu
kolejny raz
poczułam, to na paczątku listopada, gdy Tomuś potwornie płakał i prykał, zrobił się taki
ciemnobordowy, powtórzyło się to kilka razy... wystraszyłam się ... poczułam że muszę
przyśpieszyć zabieg korekty podniebienia (wyznaczony był na 13 grudnia) bo innaczej on umrze
a my nie będziemy w stanie mu pomóc... zadzwoniłam do szpitala w Warszawie, powiedziałam o
swoich obawach lekarzowi prowadzącemu a on kazał mi natychmiat dzwonić do dr X i wpisać się
w grafik - termin przyjęcia dostaliśmy za tydzień... przed wyjazdem byli rodzice zobaczyć
się z Tomciem - ja zawsze mówiłam "przyszli się pożegnać z wnukiem" - mój mąż
zwrócił mi na to uwagę, że mówię jakbyśmy mieli tu nigdy nie wrócić... pakując się do
wyjazdu - też miałam takie myśli "weź te ciuszki, te zabawki bo jak nie teraz to
nigdy" sama się poprawiałam że głupio myślę... zgłosiliśmy się do szpitala, nasz lekarz
miał wolne więc przyjmował nas dr X - jak tylko go zobaczyłam pomyślałam że muszę się go
trzymać jak tonący brzytwy bo on uratuje moje dziecko od śmieci... dr X obejrzał Tomcia
przed zabiegiem i powiedział że będzie duży problem "na moje oko to my go zaintujemy i
nie wiem czy ktoś wogóle to zrobi"... intubacja się nie udała, próbowali wszyscy...
Nasz lekarz kazał nam jechać do domu i wrócić w marcu jak mały podroście, bez wypisu - wypis
wyślemy pocztą... poczułam nie odparty przymus "odszukaj dr X", znalazłam go,
powiedziałam o obawach ... obejrzał Tomcia... "nie pojedziecie do domu, jak stąd
wyjdziecie to będzie tragedia za kilka dni, powiemy że ma katar, wezwę pediatrę, proszę
potwierdzić i idziecie na pediatrię, módlcie się żeby było wolne miejsce".. Tomcio
specyficznie chrapolił przy jak spał, jak chodząca maszyna... pediatra nie był pewien co mu
jest przez ten oddech - zatrzymali nas na 3-4 dni na obserwacje .. to był 3 grudzień... 6
grudnia saturacja o 2 w nocy spadła do 40... pielęgniarki zareagowały szybko i obeszło się
bez reanimacji... potem żaden lekarz nie chciał nas wypisać - bali
się... podziękowałam dr X za uratowanie życia Tomciowi, on powiedział "nie ma za co,
ja to czułem" 2 tygodnie później w sobotę zabrała pielęgniarka Tomcia do zabiegowego
na zmianę sondy dożołądkowej, kiedy widziałam jak odchodzi... pomyślałam coś się stanie,
pokuj rzeczy, będzie izolatka (leżaliśmy na sali kilku osobowej)... i tak było ... po 40 min
przyszła pani doktor dyżurna "mieliśmy problem, zapadł się język, zatrzymał się
oddechowo i krążeniowo, akcja serca ustało na 1min, reanimacja się udała, jest stabilny,
będzie izolatka.. ach pani synek jest złośliwy, po wszystkim perfidnie się uśmiechnął i
pokazał fakiu a potem zasnoł"... nie wiem jak się nauczył ale już zawsze tak robił -
wszyscy śmiali się że ich nerwowo wykończy... potem ta niewydolność oddechowa podczas snu
to już była norma, potem zdarzało się to przy każdym ważeniu i zmianie sondy... bałam się
ale czułam że tym razem nic się nie zdarzy... w styczniu załatwiliśmy przeniesienie
Tomcia do szpitala w Łodzi... w dniu wyjazdu rozpłakał się a ja poczułam nie jedź bo to
będzie koniec.. nie podpisałam zgody na wyjazd... Tomuś miał zaparcie i płakał ... bardzo
płakał...następnego był tak osłabiony i zmęczony że rano powoli przestawał oddychać... Kiedy
się obudziłam na dźwięk wyjącego monitora, wziełam go na ręce ... ale klepanie nie pomogło
tym razem, ... robił się coraz bardziej blady, podniósł główkę spojrzał tak błagalnie... i
główka spadła... a ja pod ręką czułam że serce przestało bić... pięlęgniarka mi go wyrwała
... reanimacja... i wrócił...potem znów Intensywna terapia.. stabilny i pediatria.... ale
wcale nie było lepiej - raczej gorzej... on był zawsze taki radosny i
uśmiechnięty...
Mój synek miał wrodzone wady twarzoczaszki. Z wiekiem stawał się
coraz bardziej niewydolny oddechowo i krążeniowo. Kiedy był już po drugim ustaniu akcji
serca i pełnej reanimacji lekarze doszli do wniosku, że nie mają pojęcia co i dlaczego.
Poinformowali mnie, że jeśli to się zdarzy po raz kolejny to oni widzą minimalne szanse
(teraz sam się odłapuje bez respiratora), prawie rzadne, na odratowanie (brak możliwości
intubacji). Wpisano go w grupę największego ryzyka anestezjologicznego i doradzono wykonanie
tracheostomii - szansa na pomyśle wykonanie 5% i przeżycie wynosiła 10%. I była potrzebna
zgoda rodziców (bo dziecko było żywe i samodzielnie oddychało). Mój synek miał wtedy 7
miesięcy i nie mówił. Ale za to działy się dziwne rzeczy. Długo wahałam się nad
podpisaniem zgody. Czułam wtedy chłód za plecami i dziwny półmrok, nie wychodziły żadne
zdjęcia na cyfrówce, śniłam że muszę pozwolić mu odejść bo on tego chce a ja trzymam go
serce i miłością, winde miałam zawsze na piętrze z wciśniętym odpowiedni guzikiem, ... aż
strach mnie przelatuje, tak jak wtedy. Ściskałam go kurczowo i powtarzałam w myślach
"nie ma mowy, on jest mój, daj mi powód Boże, jeden powód". Prosiłam męża by
przywiózł nam bajki do czytania, bo te się skończyły. Kupił pierwsze lepsze w Tesco.
Przeczytałam jedną z nich i zamarłam ze strachu - "Opowieść o matce". Mam
tysiące bajek w domu, adersena też ale tej nigdy w życiu nie czytałam. Dodatkowo rozmawiałam
z dr X "powiedział, że nigdy tego nie robił, jest przeciwnikiem tego zabiegu, ale w
przypadku Tomcia nie ma wyjścia, a to co się stanie to wola Boża.." Po tym podpisałam
zgodę na zabieg-dzień przed, prosiłam tylko w myślach by to się nie stało teraz,
potrzebujemy 3-4 tyg żeby się porzegnać. Zdjęcia wychodziły bez problemu i nic się nie
działo. Rano przyszły badania kontrolne -pneumocystoza, leczenie potrwa 3 tyg + 1 tydz. dla
pewności. Kiedy zaczynałam mieć wątpliwości sny wracały a w pokoju robiło się przeraźliwie
zimno aż mi pielęgniarki grzejnik wniosły bo mówiły że je telepie. Gdy zobaczyłam Tomcia
po zabiegu i przytuliłam był grzeczny. Zaczełam myśleć, że jest dobrze nic się nie stało i
wrócimy razem do domu. On spojrzał na mnie i się rozpłakał. Usnoł dopiero po środkach
przeciwbólowych. Gdy zostaliśmy sami znów zrobił się półmrok i ten dziwny chłód za plecami.
Głaskałam go po główce i poczułam, że to ostatni raz, że on odchodzi na zawsze i nigdy
nie wróci, pomyślałam a właściwie to chyba powiedziałam "Boże jeśli tak będzie dla
niego lepiej to weź go do siebie". Zrobiło się cieplej i jaśniej w pokoju. A to
był ostatni raz kiedy głaskałam jego ciepłą główkę. Kiedy odchodził na drugą stronę o 7
rano obudziłam się i pamiętam, że nad jego łórzeczkiem był ten półmrok i poczułam ciepło na
sercu, i nieodpartą myśl, że mój Synek jest bezpieczny i nie muszę się martwić. Usnełam.
Dwie godz. później dowiedziałam się że Tomuś zmarł, że od 7 do 8.45 próbowano pzywrócić
akcję serca ale się nie dało.
Kiedy tęsknię lub nie byłam na cmentarzu jeden dzień w
całym domu czuć zapach Tomcia - tak specyficzny zapach dziecka, że nie sposób go pomylić.
Czujemy to razem z mężem. Śmiejemy się że Tomcio wzywa.
Dziś kiedy się martwię o to
jak mu tam jest też czuję ten chłód i półmrok. Kiedy tęsknie, płaczę ale myślę że jest tam
Tocio bardziej szczęśliwy - koło mnie,za plecami przemyka blask światła. Staram się jak
mogę. Ale czasem mam wyrzuty sumienia za własne myśli w tamtym momencie no i za mój podpis
na tej zgodzie.
Gdy przychodzimy na cmentarz na jego grób zawsze pada jasne słońce a
kwiaty w wazonie stają 2 tyg, nie zależnie od pogody. Gdy dłużej nie było nas na
cmentarzu zdjęcie podeszło wodą.
Kocham mojego Synka najbardziej na świecie i
potfornie za nim tęsknię!!!!!
Kochająca Mama
Href="http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl"
target="_blank">http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|
Ostatnio zmieniony 10-12-2009 00:32 przez buleczka |
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
buleczka  
03-06-2008 11:44 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Kiedy przyjechaliśmy do szpitała w dniu jego śmierci z mężem i bratem...
czekała na nas wizda, otwarta z wciśniętą "2" - to piętro Intensywnej terapii, na
której zmarł Tomcio buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że
jego dziecko odchodzi? | |
|
basia 30 babelek  
03-06-2008 14:19 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
dla twojego Tomeczka (*)(*)(*) Baśka
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
lela24  
03-06-2008 12:47 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
moj syn tez byl w spiaczce mial wade serca i tak sie o niego balam ale
nawet nieprzeszlo mi przez mysl ze on umrze my jako mamy niemyslimy o tym ze nasze maluszki
moga odejsc tylko mamay nadzieje do konca ja bylam u malenstwa w niedziele a we wtorek
odszedl .........mama aniolka bartusia niema go zemna 7miesiecy:(
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
buleczka  
03-06-2008 16:07 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
ja zawsze błagałam żeby to się nie stało jeszcze teraz, nie tym razem,
następnym ale nie teraz... Tomcia problemy oddechowe trwały dość długo... często się
podduszał i siniał... parę razy był reanimowany i wymagał kilku dniowego pobytu na
Intensywnej Terapii... od 23tyg.c. mówiono mi że może się poddusić językiem, reanimacja się
nie uda... i umrze... tak często to słyszam... tak często słyszałam że to cud że on żyje...
że liczyłam się z tym że kiedyś "wymknie się bezpowrotnie na drugi świat".. tak
często to robił...starałam się cieszyć każdym ułamkiem sekundy spędzonym z synkiem, mam
teraz tylko te wspomnienia i za nie jestem wdzięczna Bogu.... i za to że moje jedyne dziecko
już nie cierpi...jest bezpieczne i spokojne...kiedyś będziemy razem ... oboje musimy na to
cierpliwie poczekać...
Bardzo cię kocham synciu
Href="http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl"
target="_blank">http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl buleczka
Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008) http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego
dziecko odchodzi? | |
|
aneczka1983r  
05-06-2008 09:50 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Witaj Ja straciłam synka 4 dni po porodzie, w szpitalu po cc
leżałam 4 dni, mojego synka wywiezionO ka WOK i w noc kiedy umarł poczułam to ponieważ,
przyszedł do mnie we śnie i powiedział: " Mamusiu przychodzę się z tobą pożegnać bo wiem że
ty leżysz w szpitalu i nie możesz do mnie przyjść, a do tatusia zadzwonią" i wtedy sie
obudziłam, usłuszałam telefon w dużurce lekarza i nagle do sali weszła siostra, nie musiał
nic mówić zrobiłam to za nią. Dziękuje synkowi że się ze mna pożegnał. Pozdrawiam. GG
6436122 Anna Wilczek- mama Danielka(15.07.2006-19.07.2006) GG 6436122
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
DorotaW  
05-06-2008 13:35 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
witaj
moja Milusia ...byłam z Malutką 3,5 tyg w szpitalu, nocowałam
w hotelu Milenka była cały czas podłączona do respiratora, tęskniłam bardzo za moją starszą
córką i w przeddzień jej odejścia pojechałam do domu do Martynki mąż został przy Milence
...spędziłam z Martynką pół dnia i noc a rano poczułam że muszę wracać do Milusi jak
najszybciej nie było to łatwe ogromne korki przeddzień Święta Zmarłych...kiedy dotarłam na
miejsce i zobaczyłam moją Kruszynke całą siną ..mąż trzymał ją za rączke ,pogłaskałam ją po
główce i odeszła...czekała na mnie? nie wiem, potem pozwolono mi ją wziąć na ręce ...ostatni
raz
dorota
target="_blank">http://milenkamajawodzinska.pamietajmy.com.pl/
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko
odchodzi? | |
|
ankabo  
05-06-2008 14:19 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Moje dzieciątko odeszło 4 dni po porodzie, gdy byłam już w domu, zmarło w
nocy, a nas lekarz powiadomił dopiero rano,juz Jej nie widziałam po śmierci,nie
wiedziałam,że jest taka procedura,że jeszcze dzidzia powinna być w inkubatorku przez 2-3
godz,nie miałam siły kłócić się z lekarzem,że nie powiadomił nas w nocy,mąż widział Ją w
trumience,ja wolałam zapamiętać Ją taką śliczną i różowiutką z inkubatorka.teraz troche
załuję, ale czasu nie da się cofnąć.tej nocy nic nie czułam, żadnego znaku żadnego snu, po
prostu nic... zasnęłam prawie odrazu po powrocie ze szpitala od mojej córeczki,spałam
spokojnie zasypiałam z myslę,że wszystko będzie dobrze... a z rana ten telefon i moja
nadzieja umarła razem z moim dzieckiem...chcę wierzyć że tam w ziemi jest tylko ciałko a
moja kochana córeczka mój Aniołek jest w niebie,ale jest to coraz trudniejsze... nienawidze
tego parszywego świata, tej ohydnej wiosny.... Kocham tylko mojego skarba
największego,mojego Aniołeczka...(********)KOCHAM CIę CóRECZKO
|
Ostatnio zmieniony 05-06-2008 16:51 przez ankabo |
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że
jego dziecko odchodzi? | |
|
vanilia  
06-12-2009 23:27 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
tak jak pisałam w mojej historii, w piątek
czułam bardzo mało ruchów (a moze nie czułam moze sobie wmawiałam) w sobote obudziłam sie i
wiedziałam ze cos jest nie tak, filip nie budził mnie w nocy swoimi ruchami. gdy jechałam do
szpitala miałam wzrok utkwiony w szybie, serce matki jest niezawodne, wiedziałam ze jest nie
tak jak powinno byc, choc nadzieja do konca pozostaje, nawet po diagnozie trzymałam rece na
brzuchu, wierzyłam ze filip zyje Filipek (30tc) +23.11.2009r i Karolek 30.11.2010r Ty moj mały, wielki cudzie!!! http://filipeknowakowski.pamietajmy.com.pl/index.php?m=Obi
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że
jego dziecko odchodzi? | |
|
demonnik  
08-12-2009 00:48 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
A u mnie ciaza była ksiazkowa,pewnego dnia kiedy
wyslalam mezza do pracy polozylam sie jeszcze ale cos kazalo isc do toalety bo poczulam
jakas wilgoc,zobaczyłam brazowy kisiel..teraz wiem,ze był to czop...mimo ze Go czulam,ze
kopał,ze ciaza do tej chwili byla wzorowa usiadlam na lozku,spojrzalam,na wiszacy krzyzzyk
zlapalam sie za brzzuch i powiedziałam,"boze nie odbieraj mi mojego synka"kiedy
trafilam do szpitala lekarz oznajmil ze jest 4cm rozwarcie...po 5 dniach obudzilam sierano i
wiedzialam,ze to bedzie"dzis",ze sie nien uda....zbadali odlaczyli
leki,urodziłam...nie widzialam synka,...pamietam,ze jak zawiezli mnie juz po wszystkim na
sale to po jakims czasie tak mocno i ciepło zaswieciło słonce...to chyba wtedy odszedł...bo
zył tylko 1 godzine i 15 minut
Filipek ur/zm 19.01.2007r 23tc[*],
Mateuszek ur. 17.03.2008r 36tc,
Alanek ur 21.10.2012 39,6 tc!:o)
oraz Aniołek ktory umarł w brzuszku w 15 tc a o czym dowiedzialam sie w 18 tyg.zabieg 19.06.2015
spijci
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś
sposób, że jego dziecko odchodzi? | |
|
patrycja grzybowska  
08-12-2009 19:13 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
Ja byłam z moim synkiem 3 dni
tylko tyle był z nami urodził sie w 24 tyg, ciazy miałam nadzieje ale i wiedziałam ze w
kazdej chwili moze odejsc , tej nocy kiedy odchodził obudziłam sie i nie mogłąm spac byłam
taka niespokojna obudziłam meza i móiwłam ze cos sie stało ze pewnie z Andrzejkiem coś o maz
ze pewnie by do nas zadzwonili i kazał mi isc spać ale ja nadal coś czułam i o 1.40 on
odszedł , raNO dostałam telefon nic nie musieli mówic jak usłyszałam ze ze szpitala to
wiedziałam ze mały odszedł. mama- ANDRZEJKA ur.w 24 tyg.ciązy (ur.30.11.2006- zm. 3.12.2006) mama 6 letniej Amelki i malutkiego Antosia
|
|
Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że
jego dziecko odchodzi? | |
|
kalina_19  
09-12-2009 22:34 |
[ ] [Odpowiedź] [Widok uproszczony]
|
ja urodziłam martego juz maksia ale
miała przeczucie ze go juz nie ma.poszłam sie wykompac i lezałm i nagle cos mnie tkneło i
wiedziałam ze go nie ma czułam pustek ogromna puste jak by nic w srodku nie było był 36
prawie tydzien wiec mimo ogromnego brzucha przed oczami dziwnie sie czułam.i nie moiwc ze
to był czwartek w poniedziałek miała sen jak jade do szpitala i wszytko mi mowia i to sie
stało we czwartek:( mama mikołaja,igora i aniołka maksia36tydz http://maksymilianmikolajzapasnik.pamietajmy.com.pl/index.php?m=Obituaries&a=Detail
|
|
:: w górę ::
|