dlaczego.org.pl  
Forum dlaczego.org.pl  >> ARCHIWUM
Nie jesteś zalogowany!       

Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
laura  
24-10-2006 08:39
[     ]
     
Serdecznie dziękuję za tą stronę. 10 lat temu urodziłam bliźniaki:

dwóch chłopców ale o dwa miesiące za wcześnie. Pierwszy z synów zaraz po porodzie pojechał

na OIOM ale szybko nastąpiła poprawa. Drugi syn był zdrowy i miałam normalnie, o czasie

wyjść z nim do domu. Po tygodniu, nagle w ciągu kilku godzin moje dziecko po prostu

umierało. Pojechał na OIOM w stanie krytycznym, okazało się, że to posocznica. Walczył przez

3 tygodnie, ale niestety nie udało się. Ja byłam w szpitalu i nie mogłam do niego jeździć,

tak bardzo się bałam, że już nie zdążę go zobaczyć... Jego stan był ciągle bardzo ciężki i

przez te 3 tygodnie żyłam jak w jakimś okropnym koszmarze. Kiedy tylko wyszłam ze szpitala

zaraz pojechałam do mojego maluszka, był taki bezbronny, serce mi pękało, że nie mogłam mu

pomóc. Był nieprzytomny, ale kiedy do niego mówiłam próbował otworzyć oczka... Mimo, że

upłynęło tyle lat ja wciąż mam ten widok przed oczami. Niestety to była moja pierwsza i

ostatnia wizyta w tym szpitalu. Mój syn zmarł wieczorem a szpital nawet nie raczył mnie

powiadomić. Zastanawiam się tylko, że ja jako matka, która byłam tak emocjonalnie z nim

związana nie poczułam w tym dniu jakiegoś niepokoju, a nawet wręcz przeciwnie: mimo

ogromnego stachu o moje dziecko, te ciągłe myśli, czy on żyje, w ten wieczór byłam jakaś

spokojniejsza, jeśli można to jakoś tak ująć. Proszę, napiszcie mi czy w Waszym przypadku

miało miejsce jakieś staszliwe przeczucie że z Waszym dzieckiem dzieje się coś bardzo

złego? 

Ostatnio zmieniony 24-10-2006 08:41 przez magdalena

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
zorka  
24-10-2006 09:34
[     ]
     
Na mnie spadł właśnie spokój w godzinie jej śmierci. Jechałam do szpitala

wiedząc, ze gaśnie. Miałam pewność, ze gdy tam już dojadę, po Martynce zostanie skorupka

tylko.
Nie pomyliłam się. Czułam. 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
sillke(mama Remika)  
24-10-2006 10:04
[     ]
     
Nsz synuś przebywał w CZDiM w katowicach,codziennie rano

przyjezdzaliśmy do niego,spedzaliśmy trochę czasu i wracaliśmy spowrotem.W ten dzień rownież

byliśmy rano,przyjechaliśmy do domu i powiedzialam do męża,że chcę jechać jeszcze raz (nie

wiem czemu),mąż powiedział że też o tym myślał.Ale strasznie w tym momencie zachciało mi się

spać,poprostu oczy same mi się zamykały (byłam po cc),więc powiedziałam,że prześpię się

godzinkę i pojedziemy! NIE ZDĄŻYLIŚMY ,BOŻE DO TERAZ NIE ROZUMIEM CZEMU TAK STRASZNIE MI SIĘ

CHCIAŁO SPAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!O 19.30 zadzwonił telefon,że O 19.04 stanęła akcja serce naszego

NAJWIĘKSZEGO SKARBECZKA.A najgorsze jest to że nikt nam nie powiedział,że możemy przyjechać

pożeganć naszego synka (niedawno się dowiedziałam,że dzieci leżą jeszcze 2 godz.w

inkubatorku),leżał tam sam,jakby był sierotą bez rodziny TAK BARDZO PRZEPRASZAM CIĘ

SYNECZKU...MAMUSIA NIE WIEDZIAŁA... 

http://tobie-remiczku.blog.pl/
Kochamy Cię Skarbie....

Ostatnio zmieniony 24-10-2006 10:05 przez sillke

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
AsiaS  
24-10-2006 11:11
[     ]
     
Ja będąc w ciązy wiedziałam, że moje dzieciątko umrze po porodzie. Gdy

wybudziłam się z narkozy myślałam, że mi powiedzą od razu, że dzieciątko nie żyje (bo tak

przygotowywali mnie lekarze, że pierwsze zaciągnięcie przez dziecko powietrza to będzie jego

koniec). Jednak było inaczej mąż powiedział, że mamy córeczkę i że żyje, nie mogłam

uwierzyć, byłam taka szczęśliwa, że żyje, że nie sprawdziły się prognozy lekarzy, tak bardzo

chciała się nią nacieszyć.
Gdy przewieziono mnie w nocy na salę pooperacyjną (po cc)

ciągle pytałam czy moje dzieciątko żyje, mój mąż był cały czas przy małej.
Trafiłam

akurat na wspaniałą pielęgniarkę która ok 2 w nocy wiozła mnie na łóżku przez cały oddział,

abym mogła zobaczyć moją kruszynkę, abym mogła ją dotknąć. Obolała ale tak bardzo

szczęśliwa, że mogłam ją zobaczzć, że moja Malwinka czeka na mnie, dziękowałam Bogu, że

żyje, że mogę ją mieć przy sobie chociaż kilka godzin, że pomimo tak ogromnej choroby mojej

córeczki Bóg pozwolił nam się nią nacieszyć.
Dostawałam leki uspokajające abym usneła -

nie działały, bałam się zamknąć oczy, bałam się, że ja będę spać a moje dziecko może w tym

czasie umrzeć.
Nastał ranek, ciągłe pytanie czy moja córeczka żyje i nadal te radosne

słowa TAK ŻYJE.
Zwlekłam się z łóżka i od rana byłam przy niej razem z męzem, śpiewałam

jej kołysanki, gładziłam po główce, dotykałam rączki i to cieplutkie ciałko. Moja córeczka

żyła, leżała sobie w inkubatorze, pomimo tylu wad nie cierpiała, nie była podpięta do żadnej

aparatury.
Około południa mąż pojechał na chwilkę do domu a ja zostałam przewieziona na

oddział septyczny - z dala od mam z dziećmi.
Miałam czekać na męża i mieliśmy iść razem

do małej ale w momencie poczułam ogromną potrzebę aby od razu do niej iść. Zadzwoniłam do

męża, że ja idę do Malwinki, mąż mówił że już jedzie, że mam na niego poczekać, ale ja nie

mogłam, tak bardzo coś mnie ciągneło.
"Dowlokłam" się na oddział gdzie leżala

moja kruszynka, gdy podeszłam do pokoju w którym leżała w inkubatorku, już z daleka

widziałam jej ogromne oczy wpatrzone w drzwi - tak jakby na mnie czekała.
Gdy zaczełam ją

głaskać i śpiewać kołysankę "aaa kotki dwa......" zamkneła oczka i po mału

odchodziła, zdążyłam zadzwonić do męża, że ma się spieszyć, że nadchodzi koniec. Gdy mąż

przyszedł Malwinka była już w agonii.
Wiem, że to był znak, że Malwinka czekała na

mnie.
Gdybym posłuchała męża i czekała na niego, nie zdązyła bym zobaczyć po raz ostatni

pięknych oczu mojej córki.
Malwinko tak bardzo Cię kocham i tak bardzo bym chciał żebyś

była z nami, co ja piszę, przecież jesteś z nami, tylko niestety nie mogę Cię

dotknąć........a tak bardzo bym chciała.....ale wiem, że jesteś zawsze blisko, dziękuję Ci

za to....... 
JoannaS
Ostatnio zmieniony 25-10-2006 08:37 przez asias

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Anetawr  
18-11-2006 22:00
[     ]
     
Mnie zabrali moją malutką piętro wyżej i nie było nikogo ktoby mnie do niej

zawiózł. Wiedziałam że jest u góry ale nie mogłam nic zrobić. Na drugi dzien rano przewieźli

ją już do innego szpitala. Moja śliczna Marysia, a też miała być Malwinką. 


do Sillke
maciejka  
24-10-2006 19:40
[     ]
     
Ja też nie byłam przy moim syneczku gdy

odszedł, nawet by mi nie pozwolili, bo po 18 nie można być na oddziale, a mój synek odszedł

w nocy. Nikt do nas nie zadzwonił...dowiedzieliśmy się rano, kiedy sami zadzwoniliśmy. Ja

też nie wiedziałam o tych dwóch godzinach - dowiedziałam się od Was. Bardzo boli taka

świadomość...i tylko jedno przychodzi mi do głowy - gdyby Bóg chciał, żebym tam WTEDY była -

to BYŁABYM. Kocham Cię synku mój najdroższy (****************) 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
kamila  
24-10-2006 12:15
[     ]
     
Witaj!
Ja po porodzie zakończonym przedwczesnie nie czułam strachu,moze

dlatego ze moj starszy synek takze urodził się za wcześnie i po 1,5 miesiaca wyszedł ze

szpitala.Pomimo wszystkich złych wiadomości jakie lekarze przynosili ze soba,my byliśmy

jakby wyłaczeni,ze łzami w oczach przyjmoiwalismy ich słowa ale tak jakby one były

skierowane do kogos stojącego obok nas.Tak bardzo nastawilismy się na to ze bedzie dobrze

,że inna opcja w ogóle nie wchodziła w gre.Córeczka moja urodziła się o 04.25 nad ranem,o

11.05 właśnie wtedy kiedy ja się z zdrzemnęłam a mój mąz wyszedł ze szpitala, Zuzia

odeszła.Nigdy w zyciu nie przezyłam nic gorszego.I choc minął roczek(2.10.2005)są momenty w

ktorych zastanawiam się czy nie byłoby lepiej dla mnie jakbym wtedy tam z nia

była,dotknęła,mi takze nikt nie powiedział o możliwości pożegnania sie z dzieckiem,boli mnie

to okropnie,ale
moze tak właśnie miało być,może nasze skarby nie chciały abysmy w tych

chwilach płakały,smuciły się ,moze pozegnał się znami na swój własny cichutki

sposób.Aniołkowe mamuśki zycze wam duzo siły,bardzo sie przyda.Światełko dla wszystkich

Aniołków(*). 
KM

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Alkione  
24-10-2006 20:15
[     ]
     
Moja córeczka umarła w czasie zabiegu na sercu, nie mogłam być wtedy przy

niej. Gdy odeszła, ogarnął mnie niesamowity, nienaturalny spokój. Wierzę, że to ona przyszła

do mnie i przytuliła, dając siłę na przeżycie tej strasznej wiadomości, którą miałam za

chwilę usłyszeć.


target="_blank">http://www.ameliadiana.bloog.pl/
 
Alkione

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
martaimisio  
24-10-2006 20:33
[     ]
     
nasz Kacperek

pożegnał nas dwiema maleńkimi łezkami z zamkniętych i śpiących oczek gdy mieliśmy odchodzić

wieczorem ze szpitala , o 2 50 30 czerwca jego serduszko przestało bić
ja i mąż nie

mogliśmy wcale spać tej nocy przeczuwaliśmy że nasz Maleńki odchodzi..
tak Mi brakuje

Ciebie Kruszynko 
marta

dla mojego Kacperka (*)
1.05.2006 - 30 .06 2006

... bo miłość nigdy nie ustaje...
Ostatnio zmieniony 24-10-2006 20:35 przez marta jakubik

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
edyta7705  
24-10-2006 22:25
[     ]
     
Ja pewnego zimowego dnia wyszłam z jednym synkiem do domu - to było tuż

przed bożym Narodzeniem 2004r. W szpitalu na OIOMie został mój drugi syn - brat bliźniak

Konradka. Każdego dnia jeździliśmy do niego, zawoziliśmy mleczko, czasem na zmianę bo ja

byłam po cesarce a szpital godzinę drogi od miejsca zamieszkania. Po kilku dniach mleko nie

było już potrzebne ale nadal je ściągałam licząc na cud. Swięta minęły w ciszy i bólu, po

świętach do szpitala pojechał mój mąż - wrócił z wiadomościami takimi jak każdego dnia, że

stan jest krytyczny i nie ma szans. Ale dopóki jest życie dopóty jest nadzieja. Wierzyliśmy,

nie dopuszczając do siębie myśli o tragedii, a może dopusczaliśmy taką ewntualność tak po

cichutku. Nie wiem. Następnego dnia ja wybrałam się do synka i w momencie gdy weszłam na

salę i zobaczyłam Go - takiego udręczonego tym wszystkim, w mojej głowie jak impuls pojawiła

się myśl - "on umrze i już go nie zobaczę". tego dnia jakoś tak szybko

postanowiłam wrócić do domu, nie wiem dlaczego. Może tak jak napisałyście. Może mój syn nie

hcciał abym patrząc tam na Niego dłużej cierpiała. Od momenty porodu, gdy znalazł się na

OIOMie stres powodował że spałam jak zabita ( a myślałam że powinno być inaczej). tej nocy

po mojej ostatniej wizycie też spałąm. Rano następnego dnia (29. 12. 2004) karmiąc drugiego

synka zadzwonił telefon i pani doktor (wspaniała kobieta) przekazała mi tą straszną

wiadomość. Trzymała Go za rączkę i mówiła jak mama i tatuś bardzo go Kochają. Płakała do

słuchawki, ja nie byłam w stanie. A potem gdy powiedziałm to mężowi i gdy na chwilę

odłożyliśmy synka do łóżeczka nastąpiła długa cisza, nawet nasz maluszek leżął spokojnie.

Może też czuł że jego braciszka już z nami nie ma. Mąż tej nocy miał dziwne przeczucia.

Gdzieś po cichu żałuję że to nie ja trzymałam go za rączkę, alle z drugiej strony

zastanawiam się czy zniosłabym moment w którym, serduszko przestało bić, cała aparatura

zamilkła..............chyba nie byłabym w stanie tego przeżyć. Wierzę że mój synek odszedł

po swojemu, nie chciał nas niepokoić. Byłeś i jesteś Kochany. 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Anka  
25-10-2006 09:03
[     ]
     
Wczoraj wieczorem przyszly do mnie wspomnienia jak umierali moi synkowie. Jak lezalam w

szpitalu w 18 tc popekaly mi blony i odeszly mi wody. Gdy to sie stalo to prysla moja

nadzieja ktora mialam ze da sie uratowac dzieci z ciazy pelnej komlpikacji (zespol

podkradania i cholestaza). Wiedzialam juz ze umra ale oni jeszcze zyli. Pamietam ostatnie

USG ktore mieli zrobione, byli tacy zduszeni ale ich serduszka jeszcze bily. Lezalam z nimi

w takim stanie chyba dobe. Lekarze chcieli wywolywac porod ale ja chcialam zeby sami

odeszli. Ta sytuacja mnie przerosla. Pawelek umarl pierwszy (byl mniejszy 180 g) zyl chyba 2

minuty po porodzie a Piotrus (310 g) zyl pol godziny.
Ja nie mialam przeczuc ze moje

dzieci wlasnie umieraja, ale mialam przeczucie tego dnia kiedy popekaly mi blony. Pekly w

nocy ale juz od rana czulam sie jak na grype, poplakiwalam i gdzies czulam ze tygodni do

konca ciazy jest jeszcze wiele i ze mozemy nie dotrwac. Bylam chyba na to jakos

przygotowana. Ale mimo to jestem wciaz tym faktem zaskoczona - ze moje dzieci nie zyja, ze

nie jestesmy razem, to takie nienaturalne.
To jest chyba najtrudniejsza rzecz w moim

zyciu 
Anka

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
laura  
25-10-2006 09:30
[     ]
     
Bardzo Ci współczuję. Strata jednego dziecka jest straszna, ale dwoje... w

tak krótkim czasie...Bardzo Ci współczuję 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Wioletta  
25-10-2006 10:13
[     ]
     
Ja wiedziałam że mój synek umrze. Lerzałam na sali po cesarce nie miałam

siły wstać. Pani doktor pediatra zresztą wspaniała kobieta przyszła po mojego męża i żeby

nam powiedzieć że z Adriankiem jest bardzo źle, że już długo nie pożyje. Mój mąż zaraz do

niego pobiegł, synuś zmarł mu na rękach. Bardzo żałuję, że ja nie mogłam przy nim być mam

takie poczucie winy, że wtedy kiedy byłm mu potrzebna to mnie nie było. Ale coś w tym jest,

ja bardzo chciałam wstawać i iść do mojego synka skończyło się krwotokiem i omdleniem ale

bardzo mnie do niego ciągło. Widziałam go tylko raz kiedy zawieźli mnie z łóżkiem do

inkubatora ale nigdy go nie dotknęłam nie przytuliłam. 
Wioleta
mama Adrianka(*)

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
tita  
25-10-2006 13:12
[     ]
     
Teraz kiedy o tym myślę to całą ciąże się bałam.Żyłam tylko od wizyty do wizyty u

lekarza.Cały czas się bałam że z czymś nie zdąże,że nie zrobimy remontu na czas ,nie kupię

wyprawki bo coś się wcześniej stanie i miałam rację urodziłam w 23/24 tc.Mateuszek żył jeden

dzień.Rano zeszłam na OJOM Dziecięcy leżał bez ruchu ,saturacja spadla do 20 a ja nie

chciałam wierzyć że to może być koniec,wróciłam na sale bo robili jakieś zabiegi przy

dzieciach,dostałam histeri podali mi relanium a za chwile przyszedł lekarz i powiedział że

niestety Mateuszek umarł.Nie zeszłam do niego nie wiedziałam że moge nikt mi nie

powiedział.
Filipek żył 12 dni dłużej,24 maja rano musiałam jeszcze iść na rejon dlatego

do mojego synka miałam pojechać około godziny 9.Weszłam jeszcze do apteki.Dzień wcześniej

pielęgniarka na OJOMIE powiedziała żeby kupić husteczki do wycierania niemowląt zabaczyłam

je w tej aptece i już miałam kupić kiedy ogarnoł mnie dziwny strach pomyślałam że jak je

kupie to coś się stanie z moim synkiem ,nie kupiłam to było około godziny 9.15.Wsiadłam w

taksówkę i pojechałam do szpitala mój synek już nie żył zmarł 15 minut przed moim

przyjazdem.Filipka dali nam na ręce i moglismy się z nim pożegnać.
Dziwne jest jeszcze

jedno mój mąż cały ten czas bardzo bał się odbierać telefonów z nieznanym numerem ,a dwie

złe wiadomości przekazałam mu ja i to było dla mie też straszne. 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
ola  
09-11-2006 22:50
[     ]
     
ja również zostałam zawieziona do mojej kruszyny na moment nigdy nie zapomnę jak przez

krótką chwilę trzymałam jej rączkę potem ją zabrano do kliniki gdzie po kilkunastu godzinach

umarła a ja nie mogłam przy niej być
Wioletta napisał(a):
> Ja wiedziałam że mój

synek umrze. Lerzałam na sali po cesarce nie miałam siły wstać. Pani doktor pediatra zresztą

wspaniała kobieta przyszła po mojego męża i żeby nam powiedzieć że z Adriankiem jest bardzo

źle, że już długo nie pożyje. Mój mąż zaraz do niego pobiegł, synuś zmarł mu na rękach.

Bardzo żałuję, że ja nie mogłam przy nim być mam takie poczucie winy, że wtedy kiedy byłm mu

potrzebna to mnie nie było. Ale coś w tym jest, ja bardzo chciałam wstawać i iść do mojego

synka skończyło się krwotokiem i omdleniem ale bardzo mnie do niego ciągło. Widziałam go

tylko raz kiedy zawieźli mnie z łóżkiem do inkubatora ale nigdy go nie dotknęłam nie

przytuliłam. 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
basiamamalaury  
25-10-2006 15:38
[     ]
     
Czułam,

dokładnie...
miałam pewien obraz w głowie, że ktoś przychodzi po Nią i ją zabiera. Mimo

wczesniejszych zapewnień lekarzy, że nie jest tragicznie, że jest szansa..


Potem

dowiedziałam się, że własnie w tym czasie odchodziła.

Chociaz nadal nie wierzę, że

Jej nie ma naprawde.. 

Basia mama Laury Czarodziejki (ur. 14.07.2001 zm. 22.09.2004)

Antosia (6 lat) i Marysi (2 lata)
Ostatnio zmieniony 25-10-2006 15:39 przez basiamamalaury

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
mamusia37  
26-10-2006 13:56
[     ]
     
Witajcie
Ja podświadomie wiedziałam, że mój synek nie żyje i dlatego

bałam się jechać do szpitala, ale nie dopuszczałam tego do siebie. Wypominałam sobie, jak ja

mogłam nie czuć tego,że mój synek umarł. On umierał, a ja nic nie czułam, nie mogłam mu

pomóc.
Mama Krzysia 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
ryba  
27-10-2006 18:09
[     ]
     
Mój synek był już duży prawie 8 lat...bałam się tego zabiegu[usunięcie trzeciego

migdałka]..wszyscy mówili ...czego się boisz to tylko zabieg a ja sie bałam ...ten strach

był dziwny nie zrozumiały .To była sobota prasowałam ...ślicznie wyprasowałam bialutką

koszulę dla synka ..wcześniej kupiliśmy dla niego ładne czarne ubranko ponieważ na maja

byliśmy zaproszeni na komunię a w kwietniu na chrzest to była marcowa sobota w poniedziałek

mieliśmy się wstawic na zabieg...powiesiłam tą biała koszulę na wieszaku razem z tym

ubrankiem popatrzyłam i ...wtedy przeszył mnie tak ogromny lęk słowa same cisnęły mi się do

ust ..powiedziałam do męża trzymając to ubranko...BOZE A JAK JA MU DO TRUMNY TO WYPRASOWAŁAM

...mój mąż na mnie nakrzyczał że co ja za głupoty opowiadam że jak wogóle mogę tak myślec

....a potem ...w poniedziałek to się stało...a w piątek ubrałam go w to ubranko ..i tą

koszule ...i położyliśmy go z mężem do białej trumny...i mogłam patrzec na jego śmierc przez

szybę ...taka bezsilna ...i byłam tuż obok i nie mogłam go dotknąc...ani w godzię śmierci

trzymac za rękę by łatwiej mu było ...w nocy o godz 02.03 chwycił mnie potworny ból jakby

serce mi chciało pęknąc nie mogłam się wyprostowac doczołgałam się do tel....i wtedy

usłyszałam ...0 godz.02.00-dziecko zostało uznane za zmarłe...zapadła cisza...i słuchawka

wypadła mi z dłoni .... 
Bartczak

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
tynka  
26-10-2006 15:31
[     ]
     
Ja wierzyłam do końca,nawet jak mi powiedzieli ,że uważaja moje dziecko za zmarłe.Była

podłączona do respiratora i jak jechałam do niej nastepnego dnia wierzyłam ,że otworzy oczy

i krzyknie ej.Po dwóch dniach uswiadomiłam sobie dopiero ,ze nie ma juz ratunku,pożegnalismy

się z nią i odeszła.Tak strasznie za nia tęsknie.Za trzy dni miną dwa miesiace od kiedy nie

ma jej w domu.Jeszcze nie tak dawno bylismy tacy szczęśliwi. 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Kozica  
09-11-2006 17:41
[     ]
     
Ja wiedziałam...i to było straszne uczucie... 
Małgosia

mama Szymonka[']
23.03.1998-17.07.1999,
Kubusia ur 28.01.2002 i Michałka ur 16.01.2008


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Iwonka  
09-11-2006 20:18
[     ]
     
Ja miałam sen w czwartym m-cu ciąży, że po dziecko przychodzi Chrystus,

przytulił ją tak że nie widziałam jej zupełnie, i tak było , nie widziałam w ogóle swojego

zmarłego dziecka. Kiedy byłam w ciąży, nie interpretowałam tego snu , jako symboliki

odejścia dziecka. Wyjaśnienie dotarło do mnie po fakcie. Trochę to pomogło w pierwszej fazie

żałoby, chociaż moja wiara była wtedy bardzo słaba. Czułam duży niepokój kiedy zgłosiłam się

po terminie do szpitala, czułam. 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Kozica  
12-11-2006 22:15
[     ]
     
Szymonek miał 16m-cy.W lipcu trafiliśmy do,szpitala na czwarty już

zabieg.Miał złożoną wadę serca(tzw.niedorozwój lewego serca).To był wtorek,we środę miały

być badania do operacji.
Jak on wtedy jadł!Jakby "na drogę".
We środę

wieczorem gdy już ułożyłam Szymonka do snu,usiadłam na ziemi przy lóżku i płakałam.
Ni

stąd ni z owąd przebudził się całkiem rześki i zaczął mi łzy wycierać paluszkiem.
A ja

płacząc opowiadałam mu o Aniołkach,o niebie,że jakby tam szedł to żeby się nie bał,bo tam

nic już nigdy nie będzie bolało.
Pamiętam,że popatrzył na mnie wtedy tak jakby dokładnie

wiedział o czym mówię.
Rano wykąpałam go ostatni raz.Przyszła pielęgniarka,żeby zabrać

Szymonka na blok operacyjny,ale chciałam zanieść go sama.
Już na dole dostał jakiś

lek,tak,że był na w pół świadomy,ale i tak bardzo żałośnie jęknął gdy go kładłam na

łóżko.Pożegnałam się znim w zasadzie już wieczorem,a tego dnia czułam jeszcze bardziej

wyrażnie,że to koniec,że tulę go ostatni raz.Zmarł 48 godz później...
Nie wiem dlaczego

to czułam,ale to było straszne.
Chwili jego śmierci nie czułam.Po prostu rano ordynator

zadzwonił o 7.35 i powiedział,że w nocy mój synek zmarł. 
Małgosia

mama Szymonka[']
23.03.1998-17.07.1999,
Kubusia ur 28.01.2002 i Michałka ur 16.01.2008


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
ola  
09-11-2006 22:44
[     ]
     
kiedy umarła moja zuzia nie wiedziałam byłam kilkanaście godzin po porodzie a ona w

klinice ale gdy rano dowiedziałam się o której zmarła skojarzyłam że właśnie wtedy musiałam

wezwać pielęgniarkę z powodu nagłego silnego bólu brzucha dodatkowo mam żal do siebie że nie

mogłam z nią być ale było to niemożliwe
laura napisał(a):
> Serdecznie dziękuję za

tą stronę. 10 lat temu urodziłam bliźniaki: dwóch chłopców ale o dwa miesiące za wcześnie.

Pierwszy z synów zaraz po porodzie pojechał na OIOM ale szybko nastąpiła poprawa. Drugi syn

był zdrowy i miałam normalnie, o czasie wyjść z nim do domu. Po tygodniu, nagle w ciągu

kilku godzin moje dziecko po prostu umierało. Pojechał na OIOM w stanie krytycznym, okazało

się, że to posocznica. Walczył przez 3 tygodnie, ale niestety nie udało się. Ja byłam w

szpitalu i nie mogłam do niego jeździć, tak bardzo się bałam, że już nie zdążę go

zobaczyć... Jego stan był ciągle bardzo ciężki i przez te 3 tygodnie żyłam jak w jakimś

okropnym koszmarze. Kiedy tylko wyszłam ze szpitala zaraz pojechałam do mojego maluszka, był

taki bezbronny, serce mi pękało, że nie mogłam mu pomóc. Był nieprzytomny, ale kiedy do

niego mówiłam próbował otworzyć oczka... Mimo, że upłynęło tyle lat ja wciąż mam ten widok

przed oczami. Niestety to była moja pierwsza i ostatnia wizyta w tym szpitalu. Mój syn zmarł

wieczorem a szpital nawet nie raczył mnie powiadomić. Zastanawiam się tylko, że ja jako

matka, która byłam tak emocjonalnie z nim związana nie poczułam w tym dniu jakiegoś

niepokoju, a nawet wręcz przeciwnie: mimo ogromnego stachu o moje dziecko, te ciągłe myśli,

czy on żyje, w ten wieczór byłam jakaś spokojniejsza, jeśli można to jakoś tak ująć.

Proszę, napiszcie mi czy w Waszym przypadku miało miejsce jakieś staszliwe przeczucie że z

Waszym dzieckiem dzieje się coś bardzo złego? 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
aka  
10-11-2006 09:13
[     ]
     
Ja czulam, od momentu , w ktorym w 23 tc pojawily sie skurcze, ze

to wszystko nie skonczy sie dobrze. Po szesciu tygodniach, gdy urodzil sie moj synek, mimo,

ze wszystko przebieglo dobrze, zero problemow zdrowotnych, porod przedwczesny z przyczyn

niewyjasnionych do dzis, bo ja bylam zdrowa i dziecko tez, to jednak czulam, gdzies w glebi

mnie, ze nie bedzie nam dane dlugo cieszyc sie tym ukochanym, malutkim ludzikiem. Gdy

czasami myslalam o naszym zyciu za 10 lat, w myslach widzialam tylko mnie, mojego meza i

corke. I to mnie bardzo niepokoilo, czasem odczuwalam nawet autentyczny strach. Mojego synka

nie bylo w tych wyobrazeniach. I to pozwolilo mi myslec, ze od nas odejdzie, ta jego

nieobecnosc w moich marzeniach o przyszlosci... Wlasciwie 30 dni jego zycia to bylo , na

poczatku podswiadome, potem coraz bardziej realne pozegnanie z mojej strony. Mimo, ze na

poczatku wszystko bylo w porzadku, stan zdrowia malego doskonaly, ewolucja pozytywna a w

ciagu tygodnia - koniec. Tydzien czystej rozpaczy, ktora dla mnie byla wczesniej tylko

pojeciem, jak wiele innych...rozpaczy, bo wiedzialam, ze to juz koniec...
Tak, czulam, ze

moje dziecko odejdzie, bardzo wyraznie. 
--------------------
aneta

mama Matyldy i aniolkowa mama Kruszynki (12tc kwiecien 2005) i Louis (29tc 21.02.06-22.03.06) oraz malej dziewczynki pod sercem

Ostatnio zmieniony 17-11-2006 12:53 przez meisberger

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
maria  
17-11-2006 11:39
[     ]
     
Ja sie nie zpodziewałam śmierci jeszcze nie teraz ale chyba ją czułam...


Na wiadomość o śmierci Amelki przeszyły moje serce dwie myśli: już Amelki nigdy nie

przytule (!)i - była WTEDY sama(!).
Myślałam, ze mnie skręci z bólu.

A byłam

własnie w drodze z Warszawy do Bydgoszczy...sama w autobusie...
...głośno płakałam, nie

obchodziło mnie, że sa ludzie...

Amelka leżała w szpitalu w CZD w Międzylesiu już

ponad tydzień. Przyjechałam do niej(byłam po cc) i przez tydzień czasu opiekowałam się nią.

Codziennie byłam z nią prawie do godziny 22, bo nocowałam na stancji. Od kilku dni chodziłam

zaziębiona w maseczce. Tego dnia, kiedy Amelka odchodziła, poczułam sie znacznie gorzej,

sama poprosiłam lekarza by mnie zbadał i poinformowałam potem pielęgniarki, ze mam wirusową

infekcję w rozkwicie (wcześniej inny lekarz mówił ze to bakteria!), bo nie chcialam zarazic

Amelki a ona miała miec za kilka dni operacje...
Kazano mi opuścić na dwa dni odział

kardiologii by nie zarażac, wrócić do domu, wyleżec i wrócic na operację.
Gdy weszłam na

salkę spakować co najważniejsze i pozegnac Misiunię nie zbliżałam juz sie do jej

twarzyczki. Trzymałam ją tylko przez jakis czas za rękę i płakałam...nawet nie pamiętam czy

się na mnie patrzyła...
Tego dnia miałam rozmowę z kardiohirurgiem, który próbował mi

uswiadomić, że Amelka tak naprawde nie ma szans, moze kilka dni, ale beda próbowali ja

ratowac, operowac, choc nie daje mi żadnych gwarancji. Jednak uspokajał mnie, że przez te

kilka dni nic nie powinno sie dziać.
Tylko, że cos sie własnie zaczynało dziac... Amelka

przestała dziś jeść i siusiać. Widziałam, ze robi sie dziwne zamieszanie lekarzy w okół

niej, anestezjolog, lekarz prowadzący, głowny lekarz odziału stali w okół jej lóżeczka i

szeptali straszne słowa... a ja stałam w drzwiach na przeciwko lóżeczka i ryczałam.. mózg

nie dopuszczał tego co juz serce chyba wiedziało..
I nie mogłam podejść! to było okropne!

juz od kilku dni nie całowałam jej buźki, usteczek, by nie zarazić...
O 17 wyszłam z

odziału, o 20.15 wsiadałam jeszce we Warszawie do ekspresu... o 20.30 zabierają Amelkę na

intensywną...
Rozmawiałam jeszcze pod W-wą z mężem przez telefon (on juz w domu od 3

dni), że czuję, że Amelka nigdy nie pojawi sie w naszym domu, ale nie czuje tez by miała

umrzec.
Potem zasnęłam kamiennym snem, wyczerpana po ostatnich 2

tygodniach...
Obudziłam sie gdzies przed godz 23. Mieliśmy postój, nie wiem czy potem

spałam, czy nie moglam zasnąć, nie pamietam o czym myslałam... Ok 23.30 zadzwonił mój mąż i

wyszlochał w komórkę, że Amelka nie żyje!....dzwonili do niego ze szpitala, zmarła o 23.22.


A ja stałam w korku przed Toruniem....myślałam ze mnie wyjący ból rozsadzi od

środka

Nagła choroba, nagły mój wyjazd - akurat dzisiaj - czemu!!!??? Gdyby nie to,

byłabym z nią...
ale...potem chyba zrozumiałam.... miałam tej nocy być z mężem...

gromnica od chrztu sie paliła na stole, a my żegnaliśmy sie z Amelką

przytuleni...
Następnego dnia pojechaliśmy rano do Warszawy - ja oczywiście czułam sie

juz dobrze..

Mimo wszystko, nadal jak pomyśle, ze Amelka byla sama...
Światełaka

dla naszych Aniołków (********) 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
ulla  
17-11-2006 14:00
[     ]
     
OCH ! BOŻE CZEMU TO NA NAS SPADŁO, CZEMU NASZE DZIECI MUSIAŁY CIERPIEĆ, MAM NADZIEJE,

ŻE POZNAMY ODPOWIEDŹ I ZOBACZYMY NASZE SŁONECZKA PIĘKNE I ZDROWE. JAK PORAZIĆ SOBIE Z

BEZSILNOŚCIĄ RATOWANIA WŁASNYCH DZIECI. UMIERAŁ MÓJ SYNEK A JA NIC NIE MOGŁAM ZROBIĆ. NIGDY

NIE ZAPOMNE JAK JUŻ NIE ŻYŁ WYCIERAŁAM MU KREW Z NOSKA TAK JAKBY ŻYŁ, CHCIAŁAM MU POMÓC.

STRASZNIE TĘSKNIMY Z MĘŻEM NIE WIEM JAK ŻYĆ. MINEŁO 7 MIESIĘCY I 8 DNI ODKĄD ZNÓW JESTEŚMY

WE DWÓJKE
(***********) DLA NASZYCH DZIECI 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
madjak  
23-11-2006 13:21
[     ]
     
witam
Jak mnie poinformowano w szpitalu że nasz skarb obumarł w brzusio,

to zupełnie po mnie spłynęło, a to chyba dlatego, że odkąd trafiłam na Polną innych słów nie

słyszałam od lekarzy jak to, że dziecko nie przeżyje, że niech sie Pani nie łudzi, że będzie

wszystko w porządku... Nie usłyszałam podczas tych pobytów w szpitalu, żadnych dobrych słów,

słów pocieszenia, zupełnie zero i nie chcę znać tego szpitala nawet przez chwilkę... Zabrali

mi nadzieje...
Madzienka 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
madzia24  
07-12-2009 09:45
[     ]
     
Moja Julitka urodziła się w 28 tyg ciąży powód

porodu nagleskurcze wywołane zakażeniem organizmu.Moja ciąża przebiegała bez większych

komplikacji w 17 tyg szew i miało iść jak z pładka i tak była pierwsze ruchy informacje w26

tyg ,żę jest wszystko dobrze ,aż ...nagle szpital koszmar odeszły mi wody ,ale lekarze

informowali mnie ,że jest wszystko dobrze nie bałam sie tym bardziej ,że MAła nadal

rozrabiała w moim brzuszku tak jak by chciała mipowiedzieć mamo nie martw sie jestem silna i

tym razem nie opuszczę cie .Uspakajali mnie ,żepotrzymają mnie jakiś czas na bezwodziu u

wwtedy cesarka(położenie poprzeczne)i nagle wyniki badań niestety zakażenie i nagła cesarka

.Mała żyła 3godz 18min.Gdy zwieźli mnie na pooperacyjny i zaczełem się wybudzać przyszła do

mnie Pani ordynator intensywnej terapi noworodków -powiedziała ,że jest ,żle ,że Mała sie 2

razy zatrzymała i nie reaguje na żadne leki .Mie wiem czy zasnełem czy też zemndlałam po tej

wiadomości wiem jedno za jakiś czas się obudziłam z dziwnym spokojem tak jak by to wszystko

co się działo nie dotyczyło mnie .Zaczełam się zastanawiać jak mój skarb wyglada i nagle

weszła ponownie ta kobieta mówiąć mi ,że Julitka zmarła -rozwyłam się jak głupia .Dziś czuje

spokuj nadal mam nadzieję choć czesto płacze i mam żal do losy dlaczego ponownie ja

.Widziałam ją na 2 dzien była przęśliczna bo moja wygladała jakby spała i ja prosiłam boga i

to by się obudziła .Niewidać było na jej małej buźce cierpienia tylko taki spokój

.Pożegnałam się z nia widziałam ja po raz pierwszy i ostatni nadal mam jej obraz w pamieci

.Czesto gdy kładęs się spać wyobrażam sobie jak by wygladała czasem mi się śni dlaczego To

nas spotkało przecięż ja nikomu nić nie zrobiłam 
magda

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
ola  
17-11-2006 21:16
[     ]
     
mnie również dręczy cały czas ta sama myśl że gdy moje dziecko umierało nie mogłam z

nim być było kilkanaście godzin po porodzie a ja nie umiałam nawet wstać gdybym wiedziała

wyszłabym ze szpitala na siłę tak boli że nie było mi dane choć chwilę potrzymać zuzię w

ramionach....oby nasze dzieci były teraz szczęśliwe 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Robert Chojnowski  
18-11-2006 11:33
[     ]
     
tym razem Agnieszka, mama Basi (*) i Maciusia (3,5 roku), coc z

adresu męża. Nasza Basieńka zmarla w domu, byliśmy przy niej obydwoje... Miala 6 tygodni i

zepsól Edwardsa. Tego dnia poza kolka pojawily się jeszcze ataki padaczki, przed poludniem

przyjechal lekarz i wlaściwie od tej pory wiedzialam, czulam gdzies w glębi, że nasza

Maleńka umiera. Nawet mialam do siebie pretensje, że traktuję Ją jak umierającą, patrzę czy

JESZCZE oddycha... No i wieczorem zmarla, wiem, że wcale nie bylo jej lekko, widzieliśmy

obydwoje z mężem, że cierpiala. Kilka minut przed śmiercią ssala mój paec tak, jak nigdy

chyba jeszcze nie ssala - karmiliśmy ją sondą, ponieważ nie umiala ssać, polykać i oddychać

jednocześnie... A potem odeszla... Powiedzieliśmy jej obydwoje, że jeśli juz nie może, jeśli

nie daje rady, to pozwalamy jej odejść, choc bardzo bysmy chcieli, żeby z nami zostala. Teaz

najgorsze dla mnie jest to, że moja córeczka juz mnie nie potrzebuje, że nie mogę nic dla

niej zrobić - co ze mnie za matka?!
Bardzo Cię kocham Basieńko, choć nawet nie mogę Cię

przytulić...
Agnieszka 
Mama, Tata i Braciszek Maciuś

[*][*][*] dla naszej Basi


http://www.republikadzieci.org/problemyiniepokoje/strata/pamiec433.htm

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
ulla  
20-11-2006 09:39
[     ]
     
Witaj mamo Basi
Czuje to samo co Ty, nie moge sobie wybaczyć, że nie mogłam nic

zrobić dla mojego Synka. Mimo,że mineło prawie 8 miesięcy od śmierci Krzysia to ja całyczas

analizuje wszystko co się działo i myśle co zrobiłam źle, czemu nie mogłam Go uratować.


Cały czas musze sobie tłumaczyć, że tak miało być, tak Bóg chciał, bo inaczej chybabym

zwariowała. Taki nasz los i nic nie zmienimy.
(*****) dla Wszystkich Aniołków 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
babe2k  
07-12-2009 21:05
[     ]
     
Ja tego dnia kiedy mój Synek odszedł poczułam

straszny niepokój tak jakby ktoś uderzył mnie młotkiem zaczełam robić sie nie spokojna

krecic z boku na bok lezalam po cc nie moglam isc do niego:(:( na poczatku myslalam ze to

wina lekow przeciwbolowych ale to nie bylo to .. odszedł od nas o godzinie kiedy to poczułam

po 19 godzinach zycia


;( 
Mama Olusia 14.08-15.08.2009

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
jola746  
07-12-2009 20:57
[     ]
     
ja czułam w czasie choroby ale w tym

dniu w którym odeszła czułam to jeszcze bardziej,pamiętam w czasie operacji Zuzi co

zamknęłam oczy widziałam Zuzie jak śpi spokojna,gdy wyszedł lekarz i powiedział ze operacja

która trwała 8 godzin udała się to byłam w szoku,ale cały czas miałam ją przed oczami jak

śpi,za chwile serduszko przestało bić...... 
malczak

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
EDYTKA  
20-11-2006 14:20
[     ]
     
Moja córcia umarła 13 lat temu. Kiedy jas rodzilam mój mąż spal w domu, ale

mial straszny sen że lekarz cdusi nasze dziecko poduszka , kiedy się obudził, zaraz

przyjechał do mnie do szpitala.W tym samym czasie co on mial sen ja urodziłam martwą

dziewczynke. 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Anetawr  
20-11-2006 22:42
[     ]
     
MOja Marysieńka umierała 20 godzin. 20 godzin płakałam. Wcześniej spędziła

2 miesiące w inkubatorze, a ja dwa miesiące pod drzwiami intensywnej. Wchodziałam na salę co

pół godziny i widziałam tylko jak parametry maleją.
NIe czułam zupełnie nic w tej chwili,

jak przyszła lekarka i powiedziała że to już się stało to pomyślałam co ze mnie za matka że

nie wiedziałam kiedy. A później ppoczułam ulgę bo ja już na prawdę nie miałam

siły.
Poszłam się z nią pożegnać, to co z niej zostało nie przypominałao mojego radosnego

króliczka którego kiedyś znałam...zrobili z mojej córeczki potworka, to było straszne. 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
NATALIA  
23-11-2006 12:03
[     ]
     
Witam. Moja córeczka odeszła 18 września w 28 tc, umarła w moim

brzuszku..
Cały dzień czułam że stanie się coś niedobrego, podobnie mój mąż. Pomimo tego

że wcześniej był u pani doktor,która zapewniała go że dziecku nic nie grozi,że jesteśmy pod

dobrą opieką...
O 19.00 przyszła do mnie położna,która stwierdziła że widzi w moich

oczach przerażenie...tak było...wtedy poraz ostatni słyszałam jak bije serduszko mojej

Córuni... O 19.30 serduszko przestało bić... 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
mama milenki  
02-06-2008 18:52
[     ]
     
gdy dostalam telefon ze mala jest w szpitalu,wiedzialam ze wroce z tamtad

sama.Przed oczami pojawil sie pewien obraz....lekarz w bialym kitlu t jego slowa..."tak

mi przykro"..wiedzialam,czulam,nie mialam nadzieji.po paru godzinach reanimacji

przyszla mysl :dajcie juz jej spokoj,nie meczcie.wiedzialam ze jest dlugo niedotleniona i

nie chcialam zeby jak to powiedzial lekarz "byla roslinka".innego zycia dla niej

chcialam.kiedy nadszedl koniec poszlismy sie pozegnac.to bylo straszne,moj maly rozowy

bobasek byl caly posiniaczony od reanimacji..,z noska leciala krew.staram sie jej takiej nie

pamietac. 
zuza

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Aleksandra Pietrzyk  
02-06-2008 19:34
[     ]
     
Bylismy 12.02.2008 w szpitalu,pojechalismy po nadzieje a od lekarza

uslyszelismy wyrok pozwolmu mu odejsc,nie ma leku,nie ma chemii,radiacji i operacji.Dal mu 3

tygodnie,a on nadal wbrew lekarzom zaczal jesc,siedziec i bawic sie.Nie wierzylam,myslalam

ze cud sie stanie i po prostu przezyje a rak zniknie.Byl coraz slabszy,calymi dniami

trzymalam go na rekach,patrzyl gdzies w dal,wyciagal rece,podlaczony do tlenu,przestal

jesc,pic i tylko leki tak do czwartku,wtedy krew z buziuni,dzwonie placze,a oni ze tak ma

byc,wiedzialam wtedy ze umiera,opowiadalam mu o Jezusie i Maryji.Powiedzialam aby gdy jest

gotowy nie patrzyl na nas,nie moglam krzyczec gdy odchodzil,bo powiedziano mi ze dzieci sie

mecza dluzej.Na wieczor zapadl w spiaczke,o 3 rano obudzil sie ,podalam morfine,ale nadal

byl niprzytomny.O 6 rano oddychal i wtedy zauwazylam te czerwony plamy za duzo wiem o

smierci,i wtedy nie wiem ze zmeczenia usnelam i snily mi sie zakonnice takie radosne(siostry

Karmelitanki modlily sie o wyzdrowienie)wtedy ogarnelo mnie uczucie ze to teraz,patrzylam a

on przestal oddychac.
Mama Dawida 6 lat i Aniolka Danielka 16 m 
Mama Danielka

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
squire  
02-06-2008 23:22
[     ]
     
mój synek słabiej się ruszał przez trzy dni, ale żył... pamiętam 2 ostatnie

kopniaczki, czułam, że były ostatnie, więc pojechałam do lekarza na usg... potwierdził, że

mój synuś przed chwilką zasnął w moim brzuszku... 
Kasia, aniołkowa mama Huberta (ur. i zm. 07.03.2008r., 28 t.c.) i ziemska mama Zuzy (ur. 07.03.2008r, 28 t.c.)
http://huberttomaszpiekarski.pamietajmy.com.pl

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
Janoula  
03-06-2008 02:41
[     ]
     
ja przez cala ciaze w ogole nie czulam, ze moze byc cos nie tak z moim

Krzysiem... gdy wyladowalam w szpitalu dalej nie wierzylam,ze jest zle... gdy nagle

uslyszlama, ze dziecko ze musze miec cesarke... nie wiem - dla mnie to byk wyrok.. to byl 28

tydzien.... wiem, ze zdarzaja sie dzieci, ktore przezywaja... ale ja od poczatku mialam

takie uczucie, ze u mnie cud sie nie wydarzy.... i chcialam umrzec razem z nim...

jak

sie wybudzilam po cc... smlowa, ze zyje i ze stan jest ciezki ale stabilny do mnie nie

docieraly... to uczucie, ze moje dziecko jest gdzies w budynku same... a ja leze podlaczona

do tlenu, kroplowek... caly czas czekalam, ze ktos przyjdzie i powie mi ze umarl.... i tak

jak godziny mijaly zaczelam chyab miec powoli nadzieje... widziec jak to ja bede nocowala w

szpiatlu aby tylko z nim byc... jak zaczne odciagac pokarm.... jak bedziemy razem

walczyc.... oamietam jaka bylam slaba ale jak sama na wieczor maszerowalam do lazienki... i

ogarnela mnie taka mysl, ze skoro wstalam to powinnam pojsc go zobaczyc.... I NIE POSZLAM!

czulam sie taka slaba... pomyslalam - jutro z samego rana maz mi pomoze, pojde z nim.... po

11 w nocy przyszla do mnie pielegniarka.... nie musiala nic mowic... tylko sie na nia

spojrzalam i wiedzialam... siadlam na lozku i chcialam pojsc do Krzysia... a ona ze moze

lepiej nie.... nie wiem, dlaczego jej posluchalam! Dlaczego nie poszlam do mojego

malenstwa?!!!! Zadzwonilam do meza - powiedzialam by sie spieszyl by ze mna jeszcze poszedl

do Krzysia... i wiecie co - te 3 godziny to chyba nie jest regula bo maz przyjechal juz po

20 minutach...ale oni wywiezli cialko do kostnicy... Widzialam go w trumience... byl taki

sliczny!... i sie usmiechal...

tak mi ciezko z tym, ze ja nie wierzylam ze moj Krzys

bedzie zyl... ze nie moglam byc z nim... ze byl tam sam... nie spotkal swej

mamy...

Krzysienku... 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
BozenaM  
03-06-2008 10:49
[     ]
     
Od kiedy mój syn się urodził(a ur.się z bardzo poważną wadą przepuklina

mózgu,małogłowie ,porażenie czterokończynowe)lekarze uswiadamiali mnie ,że muszę być

przygotowana na odejście synka bo może to być w każdym momencie.Ale ten moment na szczęscie

nie nadchodził aż do wtorku po wielkanocy 13.04.04r. Michałka złapały w nocy duszności dałam

mu leki jak zwykle w takim momencie i czekałam na poprawę.Gdy rano było gorzej wezwałam

karetkę,zabrano nas do szpitala.Dano mu tlen i czekalismy aż przejdzie ,zwykle tak było.Nie

przeczuwałam wtedy ,że to jego koniec nadchodzi bo przecież duszności miał nie pierwszy

raz.Tego dnia Michałek był bardzo płaczliwy (był to płacz z bólu gdyż przez 13 lat nauczyłam

się rozróżniać jego płacz ,kiedy płakał bo chciał być przytulony a kiedy płakał z bólu)

nawet ja nie mogłam go dobrze utulić żeby przestał płakac. Po 15 po południu przyniesiono mu

na podwieczorek jakąs kaszkę i wzięłam synka na kolana żeby go karmić .Podczas karmienia

nagle go tak wyprostowało a ja myślałam ,że zaczynają go łapać drgawki a on w tym momencie

odszedł od nas.
Mimo , że miał natychmiastową pomoc ,reanimację ponad 40 minut nie udało

się ,Michałek odszedł mam nadzieję że do świata bez bólu i bez cierpienia.Umarł na moich

kolanach ,może to było podziękowanie od niego za opiekę jaką go otaczałam(ale przecież takie

dzieci się bardziej kocha i chyba każdy by się opiekował jak mógł najlepiej .Jestem

wdzięczna Bogu ,że mój syn nie umierał sam w pustym pokoju ,że byłam przy nim i widziałam że

się nie męczył długo.
Tak więc mimo że od chwili jego urodzenia powinnam być przygotowana

na ten moment to do mnie to chyba nie docierało ,że Michałek kiedyś odejdzie, nie wyczułam

tego .Ale dziękuję za 13 lat życia mimo ,że w bólu to i chwile radości też były. 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
babe2k  
07-12-2009 22:22
[     ]
     
Wiesz jak czytam to co napisalas to u mnie

poczatek byl taki sam tez mi mowiono ze stan mojego Synka bedzie ciezki lekarka przyszla i

powiedziala ze jest stabilny ale czulam ze cos jest nie tak powiedziala mi ze jesli do rana

nie przyjdzie to jest stabilny bylam po cc wycienczona zmeczona i jakby w pelni gotowosci

cala noc patrzylam na drzwi na kazdy szmer z uczuciem ze nie moge isc do niego przytulic

poglaskac powiedziec zeby walczyl ;( i uczuciem ze odejdzie ode mnie:(:( ;( 
Mama Olusia 14.08-15.08.2009

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
MamaAgatki  
06-12-2009 23:49
[     ]
     
Ja tak samo czułam wieczorem

dziwne nienaturalne ruchy, jakby Agatka się cała napięła, aż zawołałam rodzinę żeby

popatryli. Kiedy teściowa położyła rękę ona zelzała, jakby zasnęła. Ponieważ był wieczór to

myślałam, ze śpi. Jednak następnego dni nie czułam juz ruchów i w szpitalu potwierdzili, że

serduszko przestało bić w 37 tc. nie chciałam jechać do szpitala, bo czułam, że usłyszę tą

straszną wiadomość. Jeszcze żarłam przed wyjściem czekoladę i uciskałam brzuch, żeby poczuc

choc najmniejszy kopniaczek... 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
buleczka  
03-06-2008 11:35
[     ]
     
ja wielkokrotnie czułam, że mój

Tomuś wymyka się na "drugą" stronę, ale na samym początku wydawało mi się że to

tylko przejęzyczenie z mojej strony albo zwyczajny strach

Pierwszy raz poczułam to w

trzeciej dobie po porodzie, zeszłam na oddział neonatologii i właśnie kiedy tam doszłam mój

Tomuś poddusił się językiem podczas karmienia butelką, trochę zsiniał, pomogło przekręcenie

główką w dół i klepanie po pleckach, obyło się bez reanimacji a mnie natychmiast wyrzucono z

oddziału, ... wszystko skończyło się dobrze a mój Malec od tego dnia był karmiony przez

sondę dożołądkową żeby się to nie powtórzyło... to było w czerwcu

kolejny raz

poczułam, to na paczątku listopada, gdy Tomuś potwornie płakał i prykał, zrobił się taki

ciemnobordowy, powtórzyło się to kilka razy... wystraszyłam się ... poczułam że muszę

przyśpieszyć zabieg korekty podniebienia (wyznaczony był na 13 grudnia) bo innaczej on umrze

a my nie będziemy w stanie mu pomóc... zadzwoniłam do szpitala w Warszawie, powiedziałam o

swoich obawach lekarzowi prowadzącemu a on kazał mi natychmiat dzwonić do dr X i wpisać się

w grafik - termin przyjęcia dostaliśmy za tydzień... przed wyjazdem byli rodzice zobaczyć

się z Tomciem - ja zawsze mówiłam "przyszli się pożegnać z wnukiem" - mój mąż

zwrócił mi na to uwagę, że mówię jakbyśmy mieli tu nigdy nie wrócić... pakując się do

wyjazdu - też miałam takie myśli "weź te ciuszki, te zabawki bo jak nie teraz to

nigdy" sama się poprawiałam że głupio myślę... zgłosiliśmy się do szpitala, nasz lekarz

miał wolne więc przyjmował nas dr X - jak tylko go zobaczyłam pomyślałam że muszę się go

trzymać jak tonący brzytwy bo on uratuje moje dziecko od śmieci... dr X obejrzał Tomcia

przed zabiegiem i powiedział że będzie duży problem "na moje oko to my go zaintujemy i

nie wiem czy ktoś wogóle to zrobi"... intubacja się nie udała, próbowali wszyscy...

Nasz lekarz kazał nam jechać do domu i wrócić w marcu jak mały podroście, bez wypisu - wypis

wyślemy pocztą... poczułam nie odparty przymus "odszukaj dr X", znalazłam go,

powiedziałam o obawach ... obejrzał Tomcia... "nie pojedziecie do domu, jak stąd

wyjdziecie to będzie tragedia za kilka dni, powiemy że ma katar, wezwę pediatrę, proszę

potwierdzić i idziecie na pediatrię, módlcie się żeby było wolne miejsce".. Tomcio

specyficznie chrapolił przy jak spał, jak chodząca maszyna... pediatra nie był pewien co mu

jest przez ten oddech - zatrzymali nas na 3-4 dni na obserwacje .. to był 3 grudzień... 6

grudnia saturacja o 2 w nocy spadła do 40... pielęgniarki zareagowały szybko i obeszło się

bez reanimacji...
potem żaden lekarz nie chciał nas wypisać - bali

się...
podziękowałam dr X za uratowanie życia Tomciowi, on powiedział "nie ma za co,

ja to czułem"
2 tygodnie później w sobotę zabrała pielęgniarka Tomcia do zabiegowego

na zmianę sondy dożołądkowej, kiedy widziałam jak odchodzi... pomyślałam coś się stanie,

pokuj rzeczy, będzie izolatka (leżaliśmy na sali kilku osobowej)... i tak było ... po 40 min

przyszła pani doktor dyżurna "mieliśmy problem, zapadł się język, zatrzymał się

oddechowo i krążeniowo, akcja serca ustało na 1min, reanimacja się udała, jest stabilny,

będzie izolatka.. ach pani synek jest złośliwy, po wszystkim perfidnie się uśmiechnął i

pokazał fakiu a potem zasnoł"... nie wiem jak się nauczył ale już zawsze tak robił -

wszyscy śmiali się że ich nerwowo wykończy...
potem ta niewydolność oddechowa podczas snu

to już była norma, potem zdarzało się to przy każdym ważeniu i zmianie sondy... bałam się

ale czułam że tym razem nic się nie zdarzy...
w styczniu załatwiliśmy przeniesienie

Tomcia do szpitala w Łodzi... w dniu wyjazdu rozpłakał się a ja poczułam nie jedź bo to

będzie koniec.. nie podpisałam zgody na wyjazd... Tomuś miał zaparcie i płakał ... bardzo

płakał...następnego był tak osłabiony i zmęczony że rano powoli przestawał oddychać... Kiedy

się obudziłam na dźwięk wyjącego monitora, wziełam go na ręce ... ale klepanie nie pomogło

tym razem, ... robił się coraz bardziej blady, podniósł główkę spojrzał tak błagalnie... i

główka spadła... a ja pod ręką czułam że serce przestało bić... pięlęgniarka mi go wyrwała

... reanimacja... i wrócił...potem znów Intensywna terapia.. stabilny i pediatria.... ale

wcale nie było lepiej - raczej gorzej...
on był zawsze taki radosny i

uśmiechnięty...

Mój synek miał wrodzone wady twarzoczaszki. Z wiekiem stawał się

coraz bardziej niewydolny oddechowo i krążeniowo. Kiedy był już po drugim ustaniu akcji

serca i pełnej reanimacji lekarze doszli do wniosku, że nie mają pojęcia co i dlaczego.

Poinformowali mnie, że jeśli to się zdarzy po raz kolejny to oni widzą minimalne szanse

(teraz sam się odłapuje bez respiratora),
prawie rzadne, na odratowanie (brak możliwości

intubacji). Wpisano go w grupę największego ryzyka anestezjologicznego i doradzono wykonanie

tracheostomii - szansa na pomyśle wykonanie 5% i przeżycie wynosiła 10%. I była potrzebna

zgoda rodziców (bo dziecko było żywe i samodzielnie oddychało). Mój synek miał wtedy 7

miesięcy i nie mówił.
Ale za to działy się dziwne rzeczy. Długo wahałam się nad

podpisaniem zgody. Czułam wtedy chłód za plecami i dziwny półmrok, nie wychodziły żadne

zdjęcia na cyfrówce, śniłam że muszę pozwolić mu odejść bo on tego chce a ja trzymam go

serce i miłością, winde miałam zawsze na piętrze z wciśniętym odpowiedni guzikiem, ... aż

strach mnie przelatuje, tak jak wtedy. Ściskałam go kurczowo i powtarzałam w myślach

"nie ma mowy, on jest mój, daj mi powód Boże, jeden powód". Prosiłam męża by

przywiózł nam bajki do czytania, bo te się skończyły. Kupił pierwsze lepsze w Tesco.

Przeczytałam jedną
z nich i zamarłam ze strachu - "Opowieść o matce". Mam

tysiące bajek w domu, adersena też ale tej nigdy w życiu nie czytałam. Dodatkowo rozmawiałam

z dr X "powiedział, że nigdy tego nie robił, jest przeciwnikiem tego zabiegu, ale w

przypadku Tomcia nie ma wyjścia, a to co się stanie to wola Boża.." Po tym podpisałam

zgodę na zabieg-dzień przed, prosiłam tylko w myślach by to się nie stało teraz,

potrzebujemy 3-4 tyg żeby się porzegnać.
Zdjęcia wychodziły bez problemu i nic się nie

działo. Rano przyszły badania kontrolne -pneumocystoza, leczenie potrwa 3 tyg + 1 tydz. dla

pewności. Kiedy zaczynałam mieć wątpliwości sny wracały a w pokoju robiło się przeraźliwie

zimno aż mi pielęgniarki grzejnik wniosły bo mówiły że je telepie.
Gdy zobaczyłam Tomcia

po zabiegu i przytuliłam był grzeczny. Zaczełam myśleć, że jest dobrze nic się nie stało i

wrócimy razem do domu. On spojrzał na mnie i się rozpłakał. Usnoł dopiero po środkach

przeciwbólowych. Gdy zostaliśmy sami znów zrobił się półmrok i ten dziwny chłód za plecami.

Głaskałam go po główce i poczułam, że to
ostatni raz, że on odchodzi na zawsze i nigdy

nie wróci, pomyślałam a właściwie to chyba powiedziałam "Boże jeśli tak będzie dla

niego
lepiej to weź go do siebie". Zrobiło się cieplej i jaśniej w pokoju.
A to

był ostatni raz kiedy głaskałam jego ciepłą główkę.
Kiedy odchodził na drugą stronę o 7

rano obudziłam się i pamiętam, że nad jego łórzeczkiem był ten półmrok i poczułam ciepło na

sercu, i nieodpartą myśl, że mój Synek jest bezpieczny i nie muszę się martwić. Usnełam.

Dwie godz. później dowiedziałam się że Tomuś
zmarł, że od 7 do 8.45 próbowano pzywrócić

akcję serca ale się nie dało.

Kiedy tęsknię lub nie byłam na cmentarzu jeden dzień w

całym domu czuć zapach Tomcia - tak specyficzny zapach dziecka, że nie sposób go pomylić.

Czujemy to razem z mężem. Śmiejemy się że Tomcio wzywa.

Dziś kiedy się martwię o to

jak mu tam jest też czuję ten chłód i półmrok. Kiedy tęsknie, płaczę ale myślę że jest tam

Tocio bardziej szczęśliwy - koło mnie,za plecami przemyka blask światła.
Staram się jak

mogę. Ale czasem mam wyrzuty sumienia za własne myśli w tamtym momencie no i za mój podpis

na tej zgodzie.

Gdy przychodzimy na cmentarz na jego grób zawsze pada jasne słońce a

kwiaty w wazonie stają 2 tyg, nie zależnie od pogody.
Gdy dłużej nie było nas na

cmentarzu zdjęcie podeszło wodą.

Kocham mojego Synka najbardziej na świecie i

potfornie za nim tęsknię!!!!!

Kochająca Mama

Href="http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl"

target="_blank">http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
Ostatnio zmieniony 10-12-2009 00:32 przez buleczka

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
buleczka  
03-06-2008 11:44
[     ]
     
Kiedy przyjechaliśmy do szpitała w dniu jego śmierci z mężem i bratem...

czekała na nas wizda, otwarta z wciśniętą "2" - to piętro Intensywnej terapii, na

której zmarł Tomcio 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
basia 30 babelek  
03-06-2008 14:19
[     ]
     
dla twojego Tomeczka (*)(*)(*) 
Baśka

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
lela24  
03-06-2008 12:47
[     ]
     
moj syn tez byl w spiaczce mial wade serca i tak sie o niego balam ale

nawet nieprzeszlo mi przez mysl ze on umrze my jako mamy niemyslimy o tym ze nasze maluszki

moga odejsc tylko mamay nadzieje do konca ja bylam u malenstwa w niedziele a we wtorek

odszedl .........mama aniolka bartusia niema go zemna 7miesiecy:( 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
buleczka  
03-06-2008 16:07
[     ]
     
ja zawsze błagałam żeby to się nie stało jeszcze teraz, nie tym razem,

następnym ale nie teraz... Tomcia problemy oddechowe trwały dość długo... często się

podduszał i siniał... parę razy był reanimowany i wymagał kilku dniowego pobytu na

Intensywnej Terapii... od 23tyg.c. mówiono mi że może się poddusić językiem, reanimacja się

nie uda... i umrze... tak często to słyszam... tak często słyszałam że to cud że on żyje...

że liczyłam się z tym że kiedyś "wymknie się bezpowrotnie na drugi świat".. tak

często to robił...starałam się cieszyć każdym ułamkiem sekundy spędzonym z synkiem, mam

teraz tylko te wspomnienia i za nie jestem wdzięczna Bogu.... i za to że moje jedyne dziecko

już nie cierpi...jest bezpieczne i spokojne...kiedyś będziemy razem ... oboje musimy na to

cierpliwie poczekać...

Bardzo cię kocham synciu

Href="http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl"

target="_blank">http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl
 
buleczka

Mama Tomcia (22.06.2007 - 14.02.2008)
http://tomuskaczorowski.pamietajmy.com.pl

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
aneczka1983r  
05-06-2008 09:50
[     ]
     
Witaj
Ja straciłam synka 4 dni po porodzie, w szpitalu po cc

leżałam 4 dni, mojego synka wywiezionO ka WOK i w noc kiedy umarł poczułam to ponieważ,

przyszedł do mnie we śnie i powiedział: " Mamusiu przychodzę się z tobą pożegnać bo wiem że

ty leżysz w szpitalu i nie możesz do mnie przyjść, a do tatusia zadzwonią" i wtedy sie

obudziłam, usłuszałam telefon w dużurce lekarza i nagle do sali weszła siostra, nie musiał

nic mówić zrobiłam to za nią. Dziękuje synkowi że się ze mna pożegnał.
Pozdrawiam.
GG

6436122 
Anna Wilczek- mama Danielka(15.07.2006-19.07.2006)
GG 6436122

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
DorotaW  
05-06-2008 13:35
[     ]
     
witaj

moja Milusia ...byłam z Malutką 3,5 tyg w szpitalu, nocowałam

w hotelu Milenka była cały czas podłączona do respiratora, tęskniłam bardzo za moją starszą

córką i w przeddzień jej odejścia pojechałam do domu do Martynki mąż został przy Milence

...spędziłam z Martynką pół dnia i noc a rano poczułam że muszę wracać do Milusi jak

najszybciej nie było to łatwe ogromne korki przeddzień Święta Zmarłych...kiedy dotarłam na

miejsce i zobaczyłam moją Kruszynke całą siną ..mąż trzymał ją za rączke ,pogłaskałam ją po

główce i odeszła...czekała na mnie? nie wiem, potem pozwolono mi ją wziąć na ręce ...ostatni

raz

dorota


target="_blank">http://milenkamajawodzinska.pamietajmy.com.pl/
 


Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
ankabo  
05-06-2008 14:19
[     ]
     
Moje dzieciątko odeszło 4 dni po porodzie, gdy byłam już w domu, zmarło w

nocy, a nas lekarz powiadomił dopiero rano,juz Jej nie widziałam po śmierci,nie

wiedziałam,że jest taka procedura,że jeszcze dzidzia powinna być w inkubatorku przez 2-3

godz,nie miałam siły kłócić się z lekarzem,że nie powiadomił nas w nocy,mąż widział Ją w

trumience,ja wolałam zapamiętać Ją taką śliczną i różowiutką z inkubatorka.teraz troche

załuję, ale czasu nie da się cofnąć.tej nocy nic nie czułam, żadnego znaku żadnego snu, po

prostu nic... zasnęłam prawie odrazu po powrocie ze szpitala od mojej córeczki,spałam

spokojnie zasypiałam z myslę,że wszystko będzie dobrze... a z rana ten telefon i moja

nadzieja umarła razem z moim dzieckiem...chcę wierzyć że tam w ziemi jest tylko ciałko a

moja kochana córeczka mój Aniołek jest w niebie,ale jest to coraz trudniejsze... nienawidze

tego parszywego świata, tej ohydnej wiosny.... Kocham tylko mojego skarba

największego,mojego Aniołeczka...(********)KOCHAM CIę CóRECZKO 

Ostatnio zmieniony 05-06-2008 16:51 przez ankabo

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
madlen30  
24-06-2008 22:13
[     ]
     
Ja tez nie czułam ze mój synuś pod moim sercem cichutko umarł poszłam na

usg i nawet przez moment nie pomyślalam ze moje dziecko nie żyje
magda mama Krzysia 5 lat

i Aniołka Piotrusia 17tc ur. zm. 20.05.2008 
http://piotrusryzak.pamietajmy.com.pl/index.php
http://nasza-klasa.pl/profile/20015534

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
vanilia  
06-12-2009 23:27
[     ]
     
tak jak pisałam w mojej historii, w piątek

czułam bardzo mało ruchów (a moze nie czułam moze sobie wmawiałam) w sobote obudziłam sie i

wiedziałam ze cos jest nie tak, filip nie budził mnie w nocy swoimi ruchami. gdy jechałam do

szpitala miałam wzrok utkwiony w szybie, serce matki jest niezawodne, wiedziałam ze jest nie

tak jak powinno byc, choc nadzieja do konca pozostaje, nawet po diagnozie trzymałam rece na

brzuchu, wierzyłam ze filip zyje 
Filipek (30tc)
+23.11.2009r i Karolek 30.11.2010r Ty moj mały, wielki cudzie!!!
http://filipeknowakowski.pamietajmy.com.pl/index.php?m=Obi

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
demonnik  
08-12-2009 00:48
[     ]
     
A u mnie ciaza była ksiazkowa,pewnego dnia kiedy

wyslalam mezza do pracy polozylam sie jeszcze ale cos kazalo isc do toalety bo poczulam

jakas wilgoc,zobaczyłam brazowy kisiel..teraz wiem,ze był to czop...mimo ze Go czulam,ze

kopał,ze ciaza do tej chwili byla wzorowa usiadlam na lozku,spojrzalam,na wiszacy krzyzzyk

zlapalam sie za brzzuch i powiedziałam,"boze nie odbieraj mi mojego synka"kiedy

trafilam do szpitala lekarz oznajmil ze jest 4cm rozwarcie...po 5 dniach obudzilam sierano i

wiedzialam,ze to bedzie"dzis",ze sie nien uda....zbadali odlaczyli

leki,urodziłam...nie widzialam synka,...pamietam,ze jak zawiezli mnie juz po wszystkim na

sale to po jakims czasie tak mocno i ciepło zaswieciło słonce...to chyba wtedy odszedł...bo

zył tylko 1 godzine i 15 minut 

Filipek ur/zm 19.01.2007r 23tc[*],

Mateuszek ur. 17.03.2008r 36tc,

Alanek ur 21.10.2012 39,6 tc!:o)

oraz Aniołek ktory umarł w brzuszku w 15 tc a o czym dowiedzialam sie w 18 tyg.zabieg 19.06.2015

spijci

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
patrycja grzybowska  
08-12-2009 19:13
[     ]
     
Ja byłam z moim synkiem 3 dni

tylko tyle był z nami urodził sie w 24 tyg, ciazy miałam nadzieje ale i wiedziałam ze w

kazdej chwili moze odejsc , tej nocy kiedy odchodził obudziłam sie i nie mogłąm spac byłam

taka niespokojna obudziłam meza i móiwłam ze cos sie stało ze pewnie z Andrzejkiem coś o maz

ze pewnie by do nas zadzwonili i kazał mi isc spać ale ja nadal coś czułam i o 1.40 on

odszedł , raNO dostałam telefon nic nie musieli mówic jak usłyszałam ze ze szpitala to

wiedziałam ze mały odszedł. 
mama- ANDRZEJKA ur.w 24 tyg.ciązy (ur.30.11.2006- zm. 3.12.2006)
mama 6 letniej Amelki
i malutkiego Antosia

Re: Pytanie: Czy ktoś czuł w jakiś sposób, że jego dziecko odchodzi?
kalina_19  
09-12-2009 22:34
[     ]
     
ja urodziłam martego juz maksia ale

miała przeczucie ze go juz nie ma.poszłam sie wykompac i lezałm i nagle cos mnie tkneło i

wiedziałam ze go nie ma czułam pustek ogromna puste jak by nic w srodku nie było był 36

prawie tydzien wiec mimo ogromnego brzucha przed oczami dziwnie sie czułam.i nie moiwc ze

to był czwartek w poniedziałek miała sen jak jade do szpitala i wszytko mi mowia i to sie

stało we czwartek:( 
mama mikołaja,igora i aniołka maksia36tydz http://maksymilianmikolajzapasnik.pamietajmy.com.pl/index.php?m=Obituaries&a=Detail

::   w górę   ::
Przeskocz do :
Forum tworzone przez W-Agora